Poszukiwacze ruszyli w las
Kiedy któregoś poranka przeglądałem drzewostany wykonując szacunki brakarskie na 2012 rok zauważyłem kilkanaście dołów. No tak, znowu ci poszukiwacze... To, niestety, często spotykany widok w moim leśnictwie, choć ostatnio rzadziej trafiam na poszukiwaczy mocnych wrażeń. W moich okolicach w styczniu 1945 roku miała miejsce bitwa pomiędzy wycofującymi się z Pszczewa Niemcami, a Armią Czerwoną wkraczającą na te tereny. Od pewnego czasu bardzo łatwo nabyć wykrywacz metalu , stąd popularne stało się nielegalne poszukiwanie „skarbów" na terenach leśnych.
Powszechny dostęp do Internetu i możliwość korzystania ze starych map topograficznych oraz informacji o miejscach bitew czy potyczek spowodowały lawinowy wysyp poszukiwaczy w lasach. Zdarzyło się już kiedyś, że napotkałem w lesie dwa busy wypełnione sprzętem i facetami w moro. Przyjechała zorganizowana wycieczka z Poznania... To spory problem dla leśników w różnych miejscach kraju. Opuszczone dawno temu osady, obiekty militarne, stare cmentarzyki - to zwykle cel dla facetów z wykrywaczami.
Pozostają po nich dziury w lesie i walające się żelastwo. Czasami kładą je pod drzewa, aby uniknąć powtórki. Niewiele osób zdaje sobie sprawę co wynika z takich poszukiwań. Każde hobby to fajna sprawa, ale trzeba przestrzegać obowiązującego prawa. Wiele razy miałem przygody z poszukiwaczami, których „namierzyłem" w lesie. Czasami zdarzało się, że byli to poważni ludzie na poważnych stanowiskach. Trzeba dużej rozwagi przy takich interwencjach, bo przecież jestem w lesie sam.
Jest to niebezpieczne zjawisko z różnych powodów. Pewnego razu gdy wyznaczałem trzebież chodziłem po lesie z głową zadartą w górę, obserwując korony drzew. Jest to konieczne, aby dobrze wykonać to zadanie. Jednak na chwilę odwróciłem wzrok i spojrzałem na ziemię. Trzydzieści centymetrów od moich butów leżały dwa pociski moździerzowe! Wolę nie myśleć co by było, gdybym instynktownie nie spojrzał pod nogi. Innym razem mieszkaniec pobliskiej wioski przyjechał rowerem, cały zadyszany, z informacją, że tuż przy szosie, w rowie leży „pancerfaust" i kilka moździerzy.
Zdarzyło się też kiedyś, że natknąłem się na wykopany pocisk rakietowy. Patrol saperski, który przyjechał z Krosna Odrzańskiego musiał go zdetonować na miejscu, bo uznał, że to bardzo niebezpieczne znalezisko. Często znajduję leżące kawałki blach, fragmenty metalu wykopane i porzucone w lesie. To ślady grasujących tu poszukiwaczy. Część pozbierali amatorzy złomu, a reszta pewnie ponownie „piszczy" w słuchawkach poszukiwacza, który liczy, że natrafi może na „Bursztynową komnatę" albo na garnek ze złotem...
Najczęściej wykrywacz sygnalizuje jednak obecność puszki po piwie, starej końskiej podkowy, a bliżej szosy fragmentu samochodu, który za szybko pędził krętą drogą. Niektórzy szukają monet, inni militariów, które na internetowych aukcjach osiągają dużą wartość. Nieustannie przypominamy wszystkim, że poszukiwanie zabytków przy użyciu wykrywaczy metali wymaga zgody wojewódzkiego konserwatora zabytków. Poszukiwanie militariów może zakończyć się znalezieniem zardzewiałej śmierci... Dla poszukiwacza lub kogoś nieświadomego zagrożenia, spacerującego po lesie. Wszelkie znaleziska są własnością państwową i powinny zostać przekazanie do muzeum.
Nie wolno też bez pozwolenia robić w lesie wykopów. Łatwo zniszczyć stanowisko rzadkiej rośliny czy ptasi lęg. Za niszczenie ściółki i runa leśnego grozi grzywna nawet do 5 tys. zł. Osobną sprawą jest nieświadoma, a co straszne, czasem zamierzona profanacja mogił, których wiele jest w lasach.
Pewnego razu pewien poszukiwacz z Gorzowa natknął się na hełm niemieckiego żołnierza.
Gdy wydobył go z ziemi okazało się, że wewnątrz jest czaszka... Wystraszony makabrycznym znaleziskiem, nie bez obaw, zadzwonił do mnie i zgłosił miejsce, gdzie to wykopał. Zadzwoniłem do Tomasza Czabańskiego – przewodniczącego Stowarzyszenia „Pomost" z Poznania.
Przyjechał ze swoimi wolontariuszami i udało się rozwikłać tajemnicę zapomnianego grobu. Opowiem Wam o tym następnym razem.
Leśniczy Jarek - lesniczy@erys.pl