Pomóż Mirce, wyślij kartkę Oliwce
Swojego czasu Wojciech Młynarski apelował: „Dziewczyny! Bądźcie dla nas dobre na wiosnę…” No a teraz, jesienią? No i nie tylko dziewczyny powinny być dobre! Może jesienią wszyscy ludzie powinni być dobrzy dla siebie? Wszyscy przecież mówimy o długich jesiennych wieczorach, potrzebie kontaktu z bliźnimi i konieczności zatrzymania się w pędzie. Powtarzamy to jak mantrę, radzimy sobie wzajemnie, tylko trudno wprowadzić takie zmiany do własnego życia…
Żyjemy w poczuciu braku czasu i pośpiechu, często trochę egoistycznie zainteresowani tylko swoimi problemami. Może podczas spaceru po dywanie z kolorowych liści:
albo w jesienny wieczór przy ciepłym piecu lub kominku warto nieco pomyśleć o sobie, a także o innych?
Spójrzmy jak to jest w przyrodzie. Jesień to przecież czas dobrobytu, zbierania plonów, owoców pracy i… spokoju. Kończy się czas wegetacji roślin, które wydały owoce z nasionami, zwierzęta wychowały potomstwo i zgromadziły zapasy pożywienia lub tłuszczu pod skórą, ptaki umilkły po czasie godów i chowania piskląt, wiele z nich odleciało na zimowy wypoczynek. Wszystko zwolniło tempo, nic nie pędzi jak wiosną czy latem, a raczej z rozwagą korzysta ze zgromadzonego dobrodziejstwa. Czy my, ludzie tak potrafimy?
Wiele zwierząt jesienią zbija się w większe grupy, bo przygotowuje się w ten sposób do przetrwania zimy. Sarny zbijają się w rudle, jelenie w chmary, a dziki w watahy. Ptaki odlatujące do ciepłych krajów czy też bardziej przyjaznych regionów też działają w zespołach. Gęsi, żurawie czy bociany zmieniają się w szyku, bo w ten sposób zachowują więcej sił. Ptak lecący na czele klucza pokonuje opór powietrza i dlatego traci najwięcej sił. Nawet drobne ptaszki, których już teraz, a potem zimą, wiele można spotkać na chwastach „trzymają się kupą” np. kolorowe szczygły:
W ten sposób łatwiej znaleźć pożywienie i strzec się przed drapieżnikami. Ludziom także łatwiej, gdy wspólnie pracują, rozwiązują problemy i pomagają sobie nawzajem. Dawniej, szczególnie na wsi, gdzie ludzie ciężko pracowali fizycznie, praca zespołowa była konieczna, aby zebrać zapasy na zimę. Dziś żyjemy w innych czasach i coraz bardziej indywidualnie. Czy to dobrze? Chyba jesień to dobra pora, aby o tym pomyśleć...
Wokół nas spotykamy też wielu ludzi, którzy oczekują pomocy innych. Czasem denerwują nas prośby, apele i wołania o datki, składki i nasze podatki. Bo jest wielu naciągaczy, cwaniaków, ale jest też wielu naprawdę potrzebujących. Jest takie „oklepane”, ale mądre hasło: „warto pomagać…” Pomagajmy innym, szczególnie jesienią, bo szczególnie jesienią ludzie powinni być dla siebie dobrzy.
W Pszczewie mieszka Mirka Górna, która pilnie potrzebuje pomocy. Mirka jest śliczną, pogodną dziewczyną, która nazwę "rdzeniowy zanik mięśni” (SMA) usłyszała pierwszy raz ponad 20 lat temu. Od tylu lat ją znam… Jako mała dziewczynka poruszała się samodzielnie, potem przy pomocy innych, delikatnie się o nich opierając. Pamiętam jak jej tata- Zbyszek instruował mnie jak służyć za podpórkę dla Mirki. Odwiedzała wtedy często moje córki z siostrą Anią i bratem Darkiem. Bawili się w „bazie” ze starego schronu zrębowego na podwórzu leśniczówki, a wieczorami układali cuda z kasztanów, żołędzi i klocków Lego, które wtedy trafiły do nas:
Mała Mirka marzyła wtedy, że będzie projektantką mody i z zapałem „stylizowała” lalki i szyła im różne kreacje. Przecież jej mama, Ewa pracowała w małej szwalni u prawie nikomu wtedy nieznanej, a dziś słynnej projektantki Evy Minge! Mama Ewa i tata Zbyszek całe swoje życie podporządkowali Mirce. Trzeba było czasem jechać do szkoły i pomagać jej zmienić klasę, choć tu zawsze w pogotowiu byli koledzy szkolni i nauczyciele, szczególnie Pani Irena K. Wiele pomagał jej też dziadek Stasiu, którego już, niestety, nie ma... Zbyszek poszukał pracy w administracji szkoły, bo łatwiej mu było mieć na oku Mirkę. Jeździli z nią wciąż na kolejne wizyty i rehabilitacje.
Z czasem jednak Mirka musiała przesiąść się na wózek. Mimo niepokojących prognoz lekarzy nie poddała się chorobie, choć było jej coraz trudniej. Zdała maturę i zaczęła studia. Początkowo studiowała za pośrednictwem internetu w Wyższej Szkole Zarządzania w Legnicy, gdzie zdobyła licencjat. Magisterkę zrobiła jednak na dziennych studiach na Uniwersytecie Zielonogórskim. Teraz pracuje, choć do pracy trzeba ją dowozić kilkanaście kilometrów. To twarda, choć zawsze uśmiechnięta i mądra dziewczyna:
Niedawno, zupełnie przypadkiem odkryła w sobie talent snajpera. Wystartowała w turnieju strzeleckim osób niepełnosprawnych i zdobyła od razu drugie miejsce w Pucharze Polski! Strzela przy użyciu specjalnej podpórki (bo przez chorobę ma niedowład rąk) z karabinku pneumatycznego i osiąga coraz lepsze wyniki w gorzowskim klubie Start. Mirka jest po poważnej operacji kręgosłupa i licznych zabiegach, codziennie ciężko ćwiczy i nieustannie uczestniczy w zajęciach rehabilitacyjnych.
Szansą, wielką szansą dla Mirki jest terapia komórkami macierzystymi, którą prowadzi ośrodek w New Dehli w Indiach. Ta placówka osiąga najlepsze na świecie wyniki w walce z SMA, bo tak nazywa się w skrócie choroba Mirki. Zabiegi dają 80% szans na spowolnienie procesu chorobowego, a nawet mogą spowodować zatrzymanie choroby. Mirka na miesięczną terapię potrzebuje ok. 140 tys.zł. To duża kwota, którą od jakiegoś czasu próbują uskładać wszyscy, którym Mirka jest bliska. Odbywają się zbiórki,koncerty charytatywne i wszyscy wierzymy, że Mirka pojedzie do Indii i będzie to strzał w dziesiątkę bez specjalnej podpórki…
Jesienią powinniśmy być dobrzy dla innych ludzi… Wiem, że czytacie wiele takich apeli, dostajecie emaile i ulotki do skrzynek w drzwiach. Może jednak ktoś z Was zechce pomóc Mirce?
Oto nr konta, na który można wpłacać darowizny lub przekazywać 1% podatku:
FUNDACJA AVALON- Bezpośrednia Pomoc Niepełnosprawnym
Michała Kajki 80/82/1
04-620 Warszawa
Nr konta: 62 1600 1286 0003 0031 8642 6001 z dopiskiem „Mirosława Górna, Górna 607”.
KRS: 0000270809
Czy słyszeliście może o Oliwce? Oliwka Gandecka to mała dziewczynka chora na białaczkę:
Jej największym marzeniem jest otrzymanie na szóste urodziny, które przypadają niebawem, bo 27 października, jak największej liczby kartek urodzinowych. To tak niewiele, a może bardzo uszczęśliwić Oliwkę i jej rodziców! Ślijcie do niej urodzinowe kartki! Oto jej adres:
Oliwia Gandecka
- M.C. Skłodowskiej 11/26
65-001 Zielona Góra
W lesie o jego przyszłości, trwałości i harmonii decyduje zgodna współpraca wszystkich elementów. Zwierzętom do rozwoju i przeżycia potrzebne są zwykle inne zwierzęta. Pomyślcie jesienią, szczególnie w dzisiejszy wieczór, przed jutrzejszą zmianą czasu, gdy dostaniemy godzinę „w prezencie”, o innych ludziach. Bo człowiekowi do szczęścia jest zwykle potrzebny inny człowiek…
Leśniczy Jarek- leśniczy@erys.pl