PKN atakuje!

Ten zagadkowy (na pozór) skrót, może niektórym kojarzyć się z pewnym koncernem lub znanym manifestem lipcowym. Jednak w tym przypadku chodzi o drewno pozyskiwane kosztem nabywcy, czyli „samowyrób” drewna opałowego, przeznaczanego na potrzeby gospodarstw domowych.
26.01.2011

Ten zagadkowy (na pozór) skrót, może niektórym kojarzyć się z pewnym koncernem lub znanym manifestem lipcowym. Jednak w tym przypadku chodzi o drewno pozyskiwane kosztem nabywcy, czyli „samowyrób” drewna opałowego, przeznaczanego na potrzeby gospodarstw domowych.

Zima nieco odpuściła, toteż „gałęziarze” wyrabiający sobie drewno rozpoczęli solidny szturm na moją leśniczówkę. Wczesna zima nadwątliła solidnie zapasy zgromadzonego drewna, toteż każdy chce wykorzystać okazję i je uzupełnić. Wokół mojego leśnictwa jest kilkanaście wsi, stąd chętnych nie brakuje na pracę na zrębie, trzebieży czy nawet w czyszczeniu.

a_3.jpg

 Gdy tylko słychać w pobliżu wsi pracujące piły drwali lub pojawi się harwester „koszący” trzebież, to natychmiast rano pod kancelarią stoi ogonek i nieustannie dzwoni telefon. Panie Jarku daj pan jakąś działkę do wyrobienia, bo w szopie już tylko wióry zostały. Węgiel taki drogi… Syn też chciałby się załapać. Podczas styczniowej ofensywy PKN-ów słyszę to bardzo często.

Kiedy zaczęły warczeć piły na odległym od leśniczówki o kilkaset metrów zrębie akacjowym to się dopiero zaczęło! Nie wiedziałem, że mam tylu kolegów, sąsiadów a każdy bardzo spragniony „złotego” akacjowego drewna. Co się dziwić, mają rację. Sam palę drewnem, to znam wartość opałową akacji. Taka okazja i to niedaleko domu… Metr gałęzi kosztuje kilka złotych, a własnej pracy zwykle się nie liczy.

 Przygotowanie opału to ciężka, fizyczna praca. Trzeba siekierą okrzesać z chrustu gałęzie, poprzecinać i poznosić je na wymiarowe stosy. Przez kilka godzin „wykręci się” z tymi gałęziami parę kilometrów. Bonusem jest kontakt z przyrodą, świeże powietrze, a zapach i dotyk drewna bardzo „odstresowuje”. Często drewno wyrabiają dawni robotnicy leśni, którzy wspominają stare dzieje pracy w lesie, gdy pracowało się siekierą i piłą ręczną. Można ich poznać po równo i porządnie ułożonych stosach.

a_1.jpg

Chętnych do „samowyrobu” nigdy nie brakuje. Jednak hektarowy zrąb akacjowy to kropla w morzu potrzeb. Udało się jakoś i tym razem wszystkich pogodzić i część ucieszyłem działką „akacjową”, a część musiała zadowolić się czubami i gałęziami pozostałymi po pracy harwestera na dużej powierzchni świeżo zakończonej trzebieży późnej.

 Każdemu pokazuję miejsce wyrabiania drewna, szkolę z zasad bezpieczeństwa i wydaję pisemne pozwolenie, w którym określam gdzie, co , ile i do kiedy można wyrobić. Ten ”kwit” jest potwierdzeniem szkolenia a także dokumentem uprawniającym do wjazdu do lasu. Naturalnie działalność „PKN-ów” jest możliwa po zakończeniu prac przy pozyskaniu, zrywce i wywozie drewna, ze względu na bezpieczeństwo pracujących.

a_2.jpg

To dla mnie dodatkowe zajęcie, bo trzeba wprowadzić chętnego na wyrób na działkę, dopilnować „gałęziarzy”, odebrać przygotowane drewno, sporządzić dokumenty przychodowe drewna PKN i wreszcie sprzedać przygotowane drewno, wystawiając asygnatę. Potem zarejestrować sprzedaż na drukarce fiskalnej i wydać dokument oraz drewno „gałęziarzowi”.

 W ubiegłym roku wydałem drewno na blisko 270 asygnatach. Tyle osób przewinęło się przez moją kancelarię. Każdemu trzeba poświęcić chwilę, porozmawiać, czasem wysłuchać opowieści o rodzinnych czy sąsiedzkich problemach. Lubię różne historie, opowieści i wspomnienia, które płyną pomiędzy kupkami okrzesanych gałęzi.

Jest to też dobra okazja na praktyczną edukację przyrodniczo-leśną i przybliżenie tajników pracy leśnika. Z drugiej strony od ludzi o rękach twardych od siekiery można się także wiele nauczyć. Dlatego nie należy się bać zimowej ofensywy PKN.