Pilarz z załogą

Dziś jest bardzo szczególna niedziela, bo wybieramy prezydenta naszego kraju, który będzie reprezentował nas wszystkich przez najbliższe 5 lat. W Pszczewie oprócz ruchu przy lokalach wyborczych wielki ruch na małym, uroczym ryneczku. Po raz 32 organizowana jest „Pszczewska Dwudziestka”, wcześniej bieg na dystansie 20 kilometrów, a dziś półmaraton. Towarzyszą mu występy artystyczne, biegi dla dzieci i młodzieży no i przesympatyczny „gwóźdź programu” –mini bieg przedszkolaków rynkową uliczką. Zdarzają się tam komiczne sytuacje, najczęściej przy wydatnej pomocy rodziców i przedszkolanek. Do biegu głównego na trasie półmaratonu zgłosiło się ponad 300 uczestników. Startują także sprawni inaczej na wózkach.
10.05.2015

Dziś jest bardzo szczególna niedziela, bo wybieramy prezydenta naszego kraju, który będzie reprezentował nas wszystkich przez najbliższe 5 lat. W Pszczewie oprócz ruchu przy lokalach wyborczych wielki ruch na małym, uroczym ryneczku. Po raz 32 organizowana jest „Pszczewska Dwudziestka”, wcześniej bieg na dystansie 20 kilometrów, a dziś półmaraton. Towarzyszą mu występy artystyczne, biegi dla dzieci i młodzieży no i przesympatyczny „gwóźdź programu” –mini bieg przedszkolaków rynkową uliczką. Zdarzają się tam komiczne sytuacje, najczęściej przy wydatnej pomocy rodziców i przedszkolanek. Do biegu głównego na trasie półmaratonu zgłosiło się ponad 300 uczestników. Startują także sprawni inaczej na wózkach.

Rano, gdy jak zwykle wyszedłem przed leśniczówkę rozejrzeć się po okolicy, usłyszałem straszny harmider. To kwiczoły, które od lat gnieżdżą się luźną kolonią na okolicznych drzewach przeganiały srokę, która naruszyła ich rewir. Pewnie czarno-biała wielbicielka cudzych jaj i piskląt zbytnio zbliżyła się do któregoś z gniazd. Szybko pogoniły ją z zasięgu wzroku i zajęły się jak co dzień, regulacją populacji chrabąszczy. Od kilku dni przyglądam się jak kwiczoły polują z upodobaniem na chrabąszcze. Zbierają je pod wielkim dębem rosnącym na podwórzu leśniczówki, czasem nawet otrząsają je z gałęzi i po rozdziobaniu niosą do swoich gniazd:

11673.jpg

 

Chrabąszczami żywią się także inne ptaki oraz ssaki, szczególnie nietoperze. Obserwacje pod dębem przerwało mi inne zdarzenie. Tuż przy brzegu jeziora Miejskiego, pod sama leśniczówką pojawił się pilarz z załogą:

11674.jpg

 

To troskliwa mama - tracz nurogęś wypłynęła na połów rybek z gromadką 11 piskląt. To ciekawa, jedna z naszych piękniej ubarwionych kaczek, wielkości gęsi. Szczególnie samiec pyszni się barwnymi piórami, kontrastem śnieżnej bieli oraz czerni z zielonym kontrastem i karminem dzioba. Gnieżdżą się nad tym jeziorem już od kilku lat. Poza sezonem lęgowym obserwuję stado liczące kilkanaście osobników lecz lęg wyprowadza tylko jedna para, bo lęgowe tracze nie są zbyt towarzyskie. Gniazda zakładają najczęściej w dziuplach, często odziedziczonych po dzięciołach czarnych. Choć ostatnio brzegi jeziora zostały „uporządkowane” ze starych i nie tylko starych  drzew oraz potem zabetonowane staraniem gminnych urzędników, tracze jakoś sobie poradziły.

11675.jpg

 

 Czasem korzystają też z wykrotów, nor, skałek, fragmentów muru, budek lęgowych (jeśli są) oraz również ze starych gniazd dużych ptaków, założonych nawet kilometr od wody. Wyprowadzają jeden leg w roku i składają do 15 jaj. Pisklęta zwykle dobę po wykluciu wyskakują z wysokiego gniazda i idą z matką nad wodę. Od razu potrafią pływać i nurkować, a gdy chcą odpocząć ładują się opiekuńczej mamie na grzbiet. Czasem tworzą dwie warstwy:

11676.jpg

 

Gromadka przy leśniczówce pojawiła się dziś po raz pierwszy w tym sezonie lęgowym. Życzę powodzenia małym „pilarzom”, bo w zeszłym roku z 12 piskląt wychowała się 7. Czasem padają łupem suma lub dużego szczupaka, a czasem zapoluje na nie jakaś kuna lub coraz liczniejsze szopy pracze.

Tracz nurogęś to piękny i ciekawy ptak ale też ciekawostka językowa. Język polski, piękny i ciekawy jest pełen zawiłych tajemnic i pułapek. Bo w zasadzie w nazwie tego ptaka jest ciekawy splot językowy, gdyż chyba należy mówić: ten tracz,  ale chyba ta nurogęś? Podobnie pewnie bywa przy nazwie krzewu dereń świdwa lub innego ptaka nazwanego dzierzba gąsiorek…

Tracz- bierze swoją nazwę od dzioba, wzdłuż którego krawędzi ciągnie się rząd ząbków przypominających piłę „twoja-moja”. Pomaga to tej kaczce, podobnie jak haczykowate zagięcie dzioba przytrzymać śliską rybę. Poluje na nie w ciekawy sposób, zanurzając głowę tak jak na pierwszej fotografii. W dobie powszechnie dostępnych pił łańcuchowych ludzie zapomnieli co to ręczna piła „twoja- moja” lub tartaczna piła tnąca pnie drzew na deski nazywana trakiem. Człowiek obsługujący piłę to "pilarz", albo właśnie "tracz". No i z pewnością jest rodzaju męskiego.

Nurogęś po polsku, choć nie tylko ( po łacinie nazywa się Mergus menganser)  złożona jest ze słowa związanym z nurkowaniem i drugiego, mówiącego, że mamy do czynienia z gęsią.  Choć biologicznie tracze należą do rodziny kaczkowatych. Jednak i gęś, i kaczka należą do rodzaju żeńskiego. Dlatego mówimy: ten tracz, ale ta nurogęś…

Niezależnie od meandrów językowych bardzo cieszę się, że „pilarz”, a właściwie jego żona, bo to samica zajmuje się pisklętami, pływa przed leśniczówką ze swoją załogą:

11677.jpg

 

Tracz nurogęś jest pod ścisłą ochroną i jego populację w Polsce szacuje się na około 1000 par. Warto dbać o stare drzewa nad wodami, bo w ten sposób dbamy o istnienie wielu rzadkich, ciekawych i pięknych gatunków. Leśnicy robią to od lat, szkoda, że inni ich w tym nie naśladują. Choć coraz więcej ludzi czynnie pomaga przyrodzie i zachowuje wrażliwość na jej problemy. Wczoraj zadzwonił do mnie znajomy weterynarz pan Ryszard z Międzyrzecza z informacją, że trafiła do niego sowa po wypadku komunikacyjnym. Nie wiedział komu ją przekazać i zadzwonił do mnie. Warto wiedzieć, że decyzją Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska z dnia 19.09.2013 został utworzony w Zespole Szkół Leśnych w Rogozińcu (województwo lubuskie)  Ośrodek Rehabilitacji Zwierząt.

W Ośrodku są leczone i rehabilitowane ptaki, należące do rzędów: sokołowate i sowy. Jestem absolwentem TL Rogoziniec, a mój kolega z klasy Rysiek jest tam nauczycielem przedmiotów zawodowych. Zadzwoniłem do kolegi, a weterynarz Ryszard ze znalazcami pechowej sowy dostarczył ją niebawem do Rogozińca. Czasem pozornie bardzo trudna sprawa staje się prosta i dobrze się kończy… Szkoda tylko, że nasze media zamiast przekazywać ważne informacje jak np. namiar na taki ośrodek, wciąż tropią pozorne afery i pozorne sensacje.

11678.jpg

 

Widok „pilarza” z puszystą załogą na grzbiecie matki i pływającej wokół, może nie jest sensacją, ale w niedzielne przedpołudnie warto podzielić się z Wami taką przyrodniczą radością. Bo inne media mają dziś dzień wyborczy, zatem zaglądajcie do blogu leśniczego także po inne ciekawostki. Miłej niedzieli!

 

Leśniczy Jarek- lesniczy@erys.pl