Owoce troski leśników o bioróżnorodność widać późną jesienią
Coraz krótsze, deszczowe i czasem też pobielone śniegiem listopadowe dni niezbyt zachęcają do leśnych spacerów. Las jest przecież zasnuty wilgocią opadów i oblepiony mgłami, które tłumią odgłosy jego życia. Stał się milczący, pusty i czarnobiały. Dla niektórych z nas przytłumiony szarością późnej jesieni wydaje się mało trakcyjny, milczący, a nawet niegościnny i groźny. Piszę, że „wydaje się mało atrakcyjny”, ponieważ to tylko złudzenie, a dla każdego, kto zna i rozumie las jest on o każdej porze roku ciekawy i kusi obietnicą poznania czegoś nowego.
Coraz krótsze, deszczowe i czasem też pobielone śniegiem listopadowe dni niezbyt zachęcają do leśnych spacerów. Las jest przecież zasnuty wilgocią opadów i oblepiony mgłami, które tłumią odgłosy jego życia. Stał się milczący, pusty i czarnobiały. Dla niektórych z nas przytłumiony szarością późnej jesieni wydaje się mało trakcyjny, milczący, a nawet niegościnny i groźny. Piszę, że „wydaje się mało atrakcyjny”, ponieważ to tylko złudzenie, a dla każdego, kto zna i rozumie las jest on o każdej porze roku ciekawy i kusi obietnicą poznania czegoś nowego.
W mojej ocenie właśnie teraz, gdy już niewiele liści pozostało na drzewach, gdy rośliny zakończyły czas intensywnego życia i produkcji zielonej masy, las staje się bardziej otwarty i łatwiejszy do prowadzenia obserwacji. Łatwiej dostrzec w nim przemykające zwierzęta duże i małe, łatwiej dostrzec drobne elementy przyrody, jak choćby porosty i grzyby, o których opowiadałem niedawno, łatwiej znaleźć jesienne owoce np. głogu, dzikiej róży, kaliny czy rokitnika. Czasem zobaczymy w lesie także trójgraniaste, barwne owoce trzmieliny
Leśnicy wprowadzają ten gatunek do lasu z pożytkiem dla przyrody i ludzi. Choć cała roślina jest dla ludzi silnie trująca i przestrzegam przed spożywaniem na surowo kanciastych owoców, z upodobaniem zjadają je wszystkie ptaki i niektóre zwierzęta. Podobno człowiek na surowo może zjeść maksymalnie 35 owoców. Lepiej nie eksperymentować z większa ilością. Jednak znawcy medycyny naturalnej polecają z przygotowany z niej syrop oraz nalewkę. Syrop z owoców trzmieliny pobudza wydzielanie żółci, moczu i potu, czyli pomaga w usuwaniu z organizmu szkodliwych produktów przemiany materii. Jest znakomity do herbaty z miodem przy przeziębieniu, grypie i kaszlu.
Owoce trzmieliny szybko znikają z krzewów, choć oczywiście to zwykle sprawka ptaków. Mijający już rok 2017 był (przynajmniej w moich stronach) bardzo mało „owocny” w sadach i ogrodach, ponieważ wiosenne przymrozki nie pozwoliły zawiązać owoców na krzewach i drzewach owocowych, a nadmiar wilgoci zaraził chorobami grzybowymi nieliczne owoce, które się jednak pojawiły na gałązkach. Z tego powodu cokolwiek w tym roku przybrało postać owoców natychmiast stawało się przedmiotem zainteresowania zwierząt i ptaków. Nawet owoce czarnego bzu momentalnie zniknęły z krzewów zdziobane przez ptaki. Jak widać nawet szyszeczki chmielu, choć mało owocowe, zaciekawiły sikorę ubogą, zwaną szarytką
Sikory latem zażywają do woli pokarmu owadziego ale jesienią i zimą gustują w nasionach i owocach. Owoce runa leśnego oraz pochodzące z drzew i krzewów rosnących w lesie należą do najzdrowszych i najsmaczniejszych i zapewne wszyscy to wiemy. Ale z pewnością nie wszyscy z nich korzystaliśmy, szczególnie degustując je w postaci „prosto z krzaczka”. Nie każdy z nas także odważy się na takie zasilanie organizmu w witaminy, bo ilu z nas potrafi powiedzieć czy na fotce poniżej to owoc głogu, czy róży?
Choć zarówno głóg jak i róża są smaczne i zdrowe. Jednak przecież ponad jedna trzecia Polaków deklaruje, że nigdy nie była w lesie, to skąd ma to wiedzieć i znać ich smak? Zarówno owoce dzikiej róży, jak i głogu (ale na fotografii są owoce głogu) są źródłem zdrowia. To już ostatni moment, kiedy możemy korzystać z darów lasu, szczególnie w tym roku, kiedy to według moich obserwacji wszelkie owoce natychmiast znikały w dziobach i paszczach mieszkańców lasu. Dla ludzi zostało naprawdę niewiele, dlatego „ratujmy co się da” i jest jeszcze szansa na nazbieranie owoców głogu. Zarówno młode liście, pączki, białe kwiaty, jak i owoce głogu świetnie wpływają na nasze zdrowie.
Owoce szczególnie dobrze działają na serce i układ krążenia, choć głóg polecany jest też osobom borykającym się z nadciśnieniem, otyłością, cierpiącym na nerwice, bezsenność na tle nerwowym i nadmierną pobudliwość. W zasadzie owoce w formie „z krzaka” nie są zbyt smaczne, bo maja mączno-mdły smak, ale ich właściwości zdrowotne są nieocenione. Można z nich robić rozmaite przetwory: dżemy, nalewkę, ketchup, suszone dodawać do herbaty.
Dawniej wierzono, że zjedzenie świeżo zerwanego głogu zabezpiecza przed bólem zębów, gardła i jamy ustnej. Często w wierzeniach ludowych różnych regionów zalecano zjedzenie głogu w Noc Wigilijną. A skoro mowa o symbolice to właśnie głóg, oprócz zdrowotnego wpływu na serce, układ krążenia i nerwy, stał się symbolem trwałych i gorących uczuć. Przecież w znanej powszechnie legendzie o potężnym uczuciu łączącym Tristana i Izoldę pojawia się głóg, który wyrósł na grobie Tristana i symbolicznie połączył mogiły kochanków… Spoglądajmy zatem na owoce lasu nie tylko przez pryzmat ich przydatności, czyli przez żołądek, ale także z sercem, bo to miejsce, gdzie rodzi się miłość.
Właśnie teraz, na przełomie jesieni i zimy, gdy znikają ostatnie owoce z drzew i krzewów można i warto także przyjrzeć się innym owocom. To owoce pracy leśników nad zachowaniem trwałości i bioróżnorodności lasów. Często mówi się, szczególnie w ostatnim czasie, że leśnicy spoglądają na gospodarkę leśną tylko przez pryzmat drewna, jego ceny , wartości i sprowadzają las do rangi plantacji desek. Z całą pewnością tak o leśnikach i o lesie jako plantacji przyszłych desek dziś rosnących w równych rządkach drzew opowiadają ludzie, którzy nigdy w lesie nie byli.
Bo gdy zajrzymy tam teraz, nawet w szare i zamglone listopadowe dni, to nie sposób nie dostrzec żółci i czerwieni innych pięter lasu, gdzie rosną buki, klony, jarzębiny, głogi, trzmieliny, berberysy, rokitniki.
To właśnie owoc pracy pokoleń leśników, którzy uzbrojeni w wiedzę przyrodniczą i leśną, codziennie obserwując przyrodę mają świadomość, że las to nie tylko drzewa, które staną się drewnem. Tam gdzie kiedyś, najczęściej na gruntach, które dawniej były polami, posadzono po drugiej wonie światowej rzeczywiście same sosny w równych rządkach, przebudowują te lasy wprowadzając tam inne gatunki drzew i krzewów, nawet krzewinek i troszcząc się o roślinność zielną. Wcześniej przygotowują do tego las wykonując trzebieże: wycinają chore, krzywe i nieprzydatne drzewa, nieco przerzedzając górne piętro lasu, wpuszczając nieco światła w dół, a potem sadzą tam drzewa i krzewy, które owocują i wzbogacają siedlisko np. rozkładającymi się liśćmi.
Wprowadzają tam podszyty, podsadzenia, dokonują przebudów, wprowadzają ogniska biocenotyczne, zakładają remizy, stosując metody kompleksowo – ogniskowe ochrony lasu. Wybaczcie trudne, fachowe określenia, których teraz nie będę tłumaczył, ale wszystkie te zabiegi sprowadzają się do wielkich nakładów pracy i kosztów, które ponoszą nadleśnictwa, a ich celem jest uzyskanie maksymalnej bioróżnorodności tego fragmentu lasu.
Właśnie teraz dobrze widać drugie piętro buków, podsadzonych pod okapem 40-50 letnich sosen (fot powyżej). To pracochłonny i kosztowny zabieg, z ekonomicznego punktu widzenia w zasadzie zupełnie zbędny, ale jakże ważny dla następnych pokoleń lasu oraz dla obecnie żyjących tam organizmów. Cierpliwie uzupełniają las o kolejne egzemplarze krzewów, które z upodobaniem zjada leśna zwierzyna, obgryzają myszy, atakują grzyby i owady. Owocem tej skomplikowanej i żmudnej pracy jest np. berberys lub rokitnik rosnący i owocujący na skraju lasu
Są też i inne owoce... Owocem pracy leśnika jest ścieżka przez jednogatunkowy, sosnowy las wydeptana przez zwierzynę, która ciągnie ochoczo do dzikiej gruszy, jabłoni płonki lub trześni, kępy tarniny, dzikiej róży czy berberysu. To zachowanie na torfowiskach kęp borówki bagiennej czyli łochyni lub bażyny, która rosnąc na nadmorskich klifach, pielęgnowana i chroniona przez leśników stała się symbolem leśnego ośrodka szkoleniowego z Nadleśnictwa Gryfice.
To zachowane naturalne kępy leszczyny, tarniny, głogu lub dzikich, czarnych porzeczek w olsach. Właśnie jesienią, o ile chcecie to naturalnie widzieć i poznać, zobaczycie w lesie owoce pracy leśników także w postaci przygotowanej do odnowienia gleby. Przy okazji zwróćcie uwagę, że leśnik również otoczył opieką istniejące już krzewy lub kępy krzewów ( w tym np. pełne zdrowia i miłości głogi) oraz troskliwie zachował nory borsuków lub mrowiska
Leśnicy od lat tak gospodarzą w lesie, aby maksymalnie wykorzystywać możliwości siedliska i odnowienia naturalne, gdzie przyroda daje życie temu, co dla niej dobre.
Wszędzie jednak tam, gdzie sztucznie nasadzają nowe pokolenie lasu dbają o różnorodność lasu, sadząc w m.in. każdym, tak nielubianym w lesie ogrodzeniu, ognisko biocenotyczne, składające się z drzew owocowych, miododajnych i krzewów. Zobaczycie także tzw. remizy (skupiska roślin, także krzewów i drzewek owocowych służących jako baza żerowa oraz ostoja ptactwa i zwierzyny leśnej), a tam rozmaite gatunki krzewów i drzew posadzonych nie dla zysku i drewna lecz dla pożytku całej przyrody, a pomiędzy nimi karmniki i pojniki dla ptaków, budki lęgowe i schrony dla nietoperzy. W lesie jest wiele śladów takiej działalności leśników, choć czasem na efekty trzeba czekać dość długo.
Dlatego za kilka lub kilkanaście lat wiosną zobaczycie najpierw białe plamy kwitnących grusz, jabłoni czy tarnin, potem wielobarwne krzewy i drzewa, a w listopadowy, mglisty dzień będziecie mogli ucieszyć oczy widokiem oraz uraczyć się smakiem owoców pracy leśniczego. Pomyślcie sobie wtedy, czy ci, którzy ostatnio mają tyle do powiedzenia o leśnikach i ich pracy, poznali kiedyś i posmakowali tych owoców troski leśników o bioróżnorodność, o przyrodę, o zdrowie ludzi?
Leśniczy Jarek – lesniczy@erys.p