Orzechowa inwazja

W ogrodzie przy leśniczówce rośnie dzika leszczyna. W zeszłym roku – i w poprzednich latach zresztą też – prawie nie owocowała, więc w tym roku nawet nie sprawdzałem czy w ogóle ma jakieś orzechy. A ponieważ krzak rozrósł się znacznie, w zeszłym roku przyciąłem go dość radykalnie, co jak się okazało niedawno, dało efekt pozytywny.
28.08.2007

W ogrodzie przy leśniczówce rośnie dzika leszczyna. W zeszłym roku – i w poprzednich latach zresztą też – prawie nie owocowała, więc w tym roku nawet nie sprawdzałem czy w ogóle ma jakieś orzechy. A ponieważ krzak rozrósł się znacznie, w zeszłym roku przyciąłem go dość radykalnie, co jak się okazało niedawno, dało efekt pozytywny.

Któregoś rana obudziło mnie dziwne stukanie za oknem. Coś – ktoś – stuka regularnie przed siódmą rano, zabierając mi ostatnie minuty snu (leśniczy pracuje teoretycznie od siódmej do piętnastej, ale wiadomo, że jak trzeba, to jest w lesie już przed szóstą rano albo późno po południu). Po kilku dniach z pomocą psa udało mi się ustalić rozbijacza orzechów – dzięcioł. Mój pies (wyżeł czeski szorstkowłosy) będący psem myśliwskim do polowań na ptaki pokazuje swoją postawą gdzie czuje ptasi zapach. Zacząłem się więc przyglądać wskazanemu krzakowi i po dłuższej chwili wyleciał z niego zaniepokojony naszą obecnością dzięcioł. Ale jak się okazało nie był on jedynym amatorem naszych orzechów.

Pojawia się również orzechówka, jak sama nazwa wskazuje – ptak bardzo lubiący orzechy. To rzadki i chroniony gatunek, ale w mojej okolicy spotykany dość często. Bardzo trudno jej zrobić zdjęcie – jest ogromnie płochliwa. Ale za to łatwo poznać jeżeli już uda się ją zobaczyć – upierzenie to charakterystyczne ciemne pióra z pojedynczymi białymi „kropkami”. Pod ogonem białe, a na końcówkach skrzydeł całkiem czarne. Jest mniejsza trochę od sroki, a trochę większa od sójki (32-35 cm, waga ok. 200g – te informacje podaję za atlasem „Ptaki Polski” A.Kruszewicza). Charakterystycznie skrzeczy.

Zacząłem obserwować krzak leszczyny z coraz większą uwagą. No i zacząłem zbierać orzechy. Bo oprócz ptaków pojawiły się również wiewiórki. Jest ich chyba cała rodzina. Przychodzą z pobliskiego świerkowego lasu, gdzie widać je dosyć często. Wędrują górą płotu – czasami po dwie – okalającego leśniczówkę, wdrapują się na rosnący w ogrodzie świerk i z niego przeskakują na leszczynę, skąd taśmowo noszą orzechy do jakiejś swojej dziupli. Pies początkowo szalał – próbował wchodzić na płot i na drzewo, ale oczywiście bezskutecznie. Kolejne kilka dni pilnował odcinka płotu po którym wiewiórki biegały po orzechy, startując z głośnym szczekaniem do każdego intruza. Teraz z filozoficznym spokojem wygrzewa się na ganku w ostatnich ciepłych promieniach słońca i patrzy jak rude stworzonka robią zapasy. Od czasu do czasu je pogoni, ale coraz rzadziej. Chyba już się do nich przyzwyczaił. Wiewiórki za to zintensyfikowały działalność poranną, kiedy pies jeszcze jest w domu. Dlatego udało mi się zrobić zdjęcie przez otwarte okno pokoju.