Okrągła rocznica powołania już minęła

Od wielu już lat funkcjonuję w ciągłym pędzie i pośpiechu, pośród natłoku rozmaitych obowiązków i spraw. Jak większość leśniczych… Moja praca i życie prywatne to zmieniający się kalejdoskop dni, spraw i otaczających mnie ludzi. Wciąż dzieje się coś nowego i każdy dzień jest inny. Wiem, to pewnie bardzo kłóci się z utartym stereotypem spokoju, harmonii i sielanki wiejskiego życia leśniczego. Bo leśniczy kojarzy się ze stabilizacją, stoickim spokojem i zupełną nieznajomością pojęcia „stres”.
05.07.2013

Od wielu już lat funkcjonuję w ciągłym pędzie i pośpiechu, pośród natłoku rozmaitych obowiązków i spraw. Jak większość leśniczych… Moja praca i życie prywatne to zmieniający się kalejdoskop dni, spraw i otaczających mnie ludzi. Wciąż dzieje się coś nowego i każdy dzień jest inny. Wiem, to pewnie bardzo kłóci się z utartym stereotypem spokoju, harmonii i sielanki wiejskiego życia leśniczego. Bo leśniczy kojarzy się ze stabilizacją, stoickim spokojem i zupełną nieznajomością pojęcia „stres”.

Wciąż spoglądam na zegarek i pracuję z ludźmi i z kalendarzem, poganiany wciąż dopisywanymi terminami. Wczoraj wieczorem wypadł (siłą rzeczy niespodziewany) wyjazd do pożaru, który oderwał mnie od domowych zajęć, dziś zmienił plany niespodziewany wywóz drewna, co wymaga poświęcenia kilku godzin, potem konieczny przegląd upraw do pielęgnacji, a w każdej wolnej chwili siedzę przed komputerem, planując wszystkie prace gospodarcze do wykonania w roku 2014. Termin kompletnego zakończenia planowania- 10 lipiec! Nie ma czasu na wiele spraw, szczególnie prywatnych. Ale moja żona Reginka nie marudzi, bo mówi z humorem:  „był czas przywyknąć przecie”…   sami zobaczcie: http://www.youtube.com/watch?v=7RVmnW-paoM 

Ten kultowy, multimedialny  cytat podesłał mi kiedyś Orillo- mój blogowy kolega, który zachwyca mnie fotografiami, a można podziwiać je na jego blogu:  http://fotolowy.wordpress.com/

Dziś rano uświadomiłem sobie, że właśnie minęła ważna  rocznica. Równe dwadzieścia lat temu, na naradzie leśniczych, mój ówczesny nadleśniczy wręczył mi napisany na maszynie (bo komputerów jeszcze nie używaliśmy w pracy) taki oto akt powołania:

6885.jpg

Niepostrzeżenie minęła równa rocznica zarządzania takim gospodarstwem, którego rozmiar widać na mapie zawieszonej w mojej kancelarii:

6886.jpg

Mierząc mapę (po prostej) linijką wychodzi obszar 11 na 8 kilometrów. Powierzchniowo to blisko 2200 ha gruntów nadleśnictwa Trzciel i około 200 ha prywatnych lasów, w których także nadzoruję gospodarkę prowadzoną przez ich właścicieli. Moje leśnictwo ma taką specyfikę, że wszystkiego jest dużo: lasów, drewna, wody (lasy dotykają do 12 jezior i rzeki), turystów, no i piękna przyrody… Przyzwyczaiłem się już do takiego życia i ciągłego pędu, no i raczej nie zamieniłbym go na inne zajęcie. Obcowanie z przyrodą i mimo wszystkich obowiązków, pewna swoboda w planowaniu każdego dnia oraz ich niepowtarzalność mają swój urok.  Leśnictwo Pszczew z lotu ptaka wygląda tak:

6887.jpg

Obra wije się obok lasów ciekawymi zakolami, stąd chętnie korzystają z niej kajakarze:

6888.jpg

Przez dwadzieścia lat dokładnie poznałem każdy zakątek leśnictwa, co niewątpliwie pomaga mi w wielu moich działaniach,  choćby we wspomnianym planowaniu. Kiedy byłem powoływany na stanowisko leśniczego leśnictwa Pszczew miałem 9-letni staż pracy terenowej w nadleśnictwie i należałem jeszcze wiekowo do pokolenia z „2” z przodu. Teraz mógłbym sobie powspominać ile wydarzyło się przez te dwadzieścia lat na terenie mojego leśnictwa, ale wciąż nie mam na to czasu... Wciąż chodzi mi po głowie spisanie i utrwalenie co ważniejszych wydarzeń, może kiedyś to się uda? 

 Dobrze, że od 3 lat wiele spraw zostało utrwalonych w tym blogu, choć jest to tylko cząstka tego co dzieje się i piszczy w pszczewskim lesie! Z formalnego punktu widzenia akt powołania, który odebrałem 20 lat temu jest moją umową o pracę. Zgodnie z ustawą o lasach nadleśniczy powołuje leśniczych do pełnienia funkcji. Odwołanie z funkcji jest równoznaczne z utratą pracy, no i prawa do mieszkania w leśniczówce:

6889.jpg

 To też bardzo istotna sprawa. W tej chwili pośród leśników tylko nadleśniczy i leśniczy mają przywilej mieszkania zapewnianego przez nadleśnictwo na czas pełnienia funkcji. Gdy leśniczy przestaje pełnić funkcję, zostanie np. odwołany, to musi w ciągu 3 miesięcy opuścić leśniczówkę. Gdy odchodzi na rentę lub emeryturę, ma na to 6 miesięcy. W tej sytuacji nadleśnictwo musi mu zapewnić lokal zamienny lub sam powinien sobie  zabezpieczyć miejsce do spędzenia jesieni życia… Różnie to wygląda, każda sytuacja jest inna, ale na szczęście nie znam leśniczego, który musiałby pędzić żywot leśnego emeryta w  szałasie!

Od lat mówi się o zmianie sposobu zatrudniania leśniczych z powołania na umowę o pracę. Bo to oczywiste, że powołanie trzeba mieć, aby zostać leśnikiem i leśniczym,  samodzielnie służąc lasom, które są własnością nas wszystkich.Powołanie  trzeba mieć, aby jednoosobowo podejmować trudne decyzje, rozwiązywać konflikty i problemy, wykonywać kilkanaście zawodów w trudnych warunkach terenowych, narażając się na długotrwały stres i różne niedogodności oraz niebezpieczeństwa. Powołanie -  jako formę zatrudnienia trzeba wysłać jak najszybciej do lamusa.  Bo w zamian za powołanie do zawodu leśnika i służbę lasom bez liczenia godzin i warunków pracy, leśniczemu należy się stabilna i bezpieczna umowa o pracę.  To „oczywista oczywistość”, że leśniczym zostaje się na całe życie.

 Z całą pewnością kierownictwu LP zależy  na stabilności kadr i świetnym zarządzaniu leśnikami o wysokich kompetencjach. Powołanie można przecież porównać do umowy-zlecenia, umowy o dzieło, czy kontraktu na wykonanie określonego zadania, a takie formy zatrudnienia określa się jako formy „śmieciowe”. Zasada  zatrudniania leśniczych w formie powołania  nadal jednak funkcjonuje, chyba  z racji jakiegoś pecha, który dotyka wielokrotnie obiecywane próby zmiany ustawy o lasach. Leśniczowie są przekonani, że należy jak najszybciej i koniecznie doprowadzić do ich zatrudniania na podstawie umowy o pracę. Nie jest łatwo zostać leśniczym w LP, to długa droga pełna prób i egzaminów, a skoro już wszystko udało się przebrnąć, to czy nie jest ten fakt godny uhonorowania w miarę bezpieczną formą zatrudnienia,  jaką jest umowa o pracę?

 Im więcej wody upływa w pszczewskich jeziorach od wręczenia mi aktu powołania, tym częściej o tym myślę… Choć dziś, gdy wokół „pada” tyle firm, ta sprawa w zasadzie przestaje mieć znaczenie. Bo co z tego, że ktoś miał stałą, długoletnią umowę o pracę, gdy jego firma zbankrutowała lub przekształciła się w inną? Jestem urodzonym (trzynastego zresztą) optymistą, stąd wolę nie łamać sobie głowy i umartwiać się nad sprawami, na które praktycznie nie mam wpływu… Bliskość przyrody na szczęście uspokaja i pozytywnie działa na każdego z nas:

6890.jpg

 Lasy Państwowe w przyszłym roku będą obchodzić ważny jubileusz 90 lat istnienia w obecnej formie organizacyjnej i jestem przekonany, że razem z nimi doczekam jeszcze innych, ważnych rocznic. Warto jednak choć na chwilę wrócić do wspomnień.Wracam też jednak do mojego planowania, pomimo późnego popołudnia, bo przecież mam zadaniowy czas pracy, a z biurkowego kalendarza straszy mnie na czerwono zakreślona data… Miłego sobotnio-niedzielnego wypoczynku!

Leśniczy Jarek- lesniczy@erys.pl