Ocieplenie klimatu

To ostatnio bardzo modne hasło, lansowane w mediach ogólnopolskich oraz niszowych. W trosce o skutki tego zjawiska na niedawno zakończonej konferencji klimatycznej w Kopenhadze ustalono m.in., że do końca stycznia 2010 wszystkie państwa biorące udział w konferencji przekażą plany redukcji emisji gazów cieplarnianych oraz że kraje „bogate” w latach 2010-2012 wyłożą 30 miliardów dolarów na pomoc dla krajów rozwijających się ukierunkowaną na walkę ze zmianami klimatycznymi. W latach 2012-2020 fundusze te mają sięgnąć 100 mld dolarów.
08.01.2010

To ostatnio bardzo modne hasło, lansowane w mediach ogólnopolskich oraz niszowych. W trosce o skutki tego zjawiska na niedawno zakończonej konferencji klimatycznej w Kopenhadze ustalono m.in., że do końca stycznia 2010 wszystkie państwa biorące udział w konferencji przekażą plany redukcji emisji gazów cieplarnianych oraz że kraje „bogate” w latach 2010-2012 wyłożą 30 miliardów dolarów na pomoc dla krajów rozwijających się ukierunkowaną na walkę ze zmianami klimatycznymi. W latach 2012-2020 fundusze te mają sięgnąć 100 mld dolarów.

Klęski „klimatyczne” zdarzały się od zawsze na naszej planecie, a ludzkość stosowała różne rozwiązania. Na jedno z nich natknąłem się w kolejnej książce F.A. Ossendowskiego – „Cień ponurego Wschodu”. Autor opisuje swoje wrażenia z podróży przez Syberię oraz sowiecką Rosję w latach dwudziestych XX wieku, w czasach wyjątkowo gorących politycznie i niewątpliwie wielce ciekawych również naukowo. Opisuje, jak w pewnej wiosce gnębionej deszczami i powodziami wieśniacy postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Zorganizowali się i pojęli działania ostateczne. Kiedy modły w cerkwi nie pomogły, odnaleziono stare, jeszcze pogańskie miejsce kultu, gdzie udali się wszyscy starzy mieszkańcy wioski a dawny kapłan zabił w ofierze czarnego koguta. Niestety nie wiemy, na ile sposób ten okazał się skuteczny, bo Ossendowski pojechał dalej.

Obawiam się jednak, że skutek działań w Kopenhadze i działań w syberyjskiej głuszy jest podobny, różne są jedynie koszty. Katastrofy klimatyczne były, są i będą. Toczą się wciąż dyskusje dotyczące tego, czy naprawdę należy martwić się wzrostem poziomu CO2. A może winny jest metan? Liczę na to, że pokolenie czytelników tego bloga rozwiąże moje dylematy już za kilka, kilkanaście lat.

Oczywiście jestem jak najbardziej za oszczędnością energii i wody, segregacją śmieci i stosowaniem technologii maksymalnie przyjaznych środowisku. Uważam, że wymaga tego od nas szacunek dla przyrody, dzięki której powstaliśmy i dzięki której jeszcze funkcjonujemy jako gatunek. Po prostu.

 To moja subiektywna opinia. Jeżeli ktoś chce poczytać zdanie odrębne, oto link do artykułu Adama Wajraka:

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,99039,7270496,Zaufajmy_nauce__a_nie_klimatycznym_znachorom.html