Obudziła się i wyskoczyła na lody- leśna wiewiórka o poranku

Luty był dla mnie bardzo pracowitym miesiącem. Pracownicy zula działali jednocześnie czasem nawet w kilkunastu miejscach. Wykonywali ogrodzenie uprawy dębowej, rozgradzali inne uprawy, rozbierali stare płoty, które już spełniły swoją rolę, odzyskiwali z nich siatkę, wykonywali trzebieże i czyszczenia, likwidowali efekty grudniowego działania „Ksawerego”. Wszędzie musiałem być, aby należycie dopilnować wykonania prac, choć współpraca z wykonawcami prac układa się pomyślnie i bez zgrzytów. Harwestery, forwardery, piły i ciągniki warczały jednocześnie na czterech zrębach.
28.02.2014

Luty był dla mnie bardzo pracowitym miesiącem. Pracownicy zula działali jednocześnie czasem nawet w kilkunastu miejscach. Wykonywali ogrodzenie uprawy dębowej, rozgradzali inne uprawy, rozbierali stare płoty, które już spełniły swoją rolę, odzyskiwali z nich siatkę, wykonywali trzebieże i czyszczenia, likwidowali efekty grudniowego działania „Ksawerego”. Wszędzie musiałem być, aby należycie dopilnować wykonania prac, choć współpraca z wykonawcami prac układa się pomyślnie i bez zgrzytów. Harwestery, forwardery, piły i ciągniki warczały jednocześnie na czterech zrębach.

Popołudnia i wieczory spędzałem przed monitorem komputera, przy wydatnej pomocy żony „wklepując” do rejestratora leśniczego odbierane drewno. Było tego trochę, bo w lutym zrobiłem przychód ponad 2800 m3 drewna. Mój sąsiad z leśnictwa za miedzą, także pozyskał ponad 3 tysiące m3 drewna. Dawniej, gdy były mniejsze leśnictwa (po 700- 1000 ha) to tyle pozyskiwało się w roku…

 Naturalnie jednocześnie działo się wiele innych spraw, np. dziś minął termin „wklepania” do SILP, czyli systemu informatycznego lasów szacunków brakarskich dla zrębów planowanych na 2015 rok. Dziś wysłałem zaplanowane zręby, dopracowałem szkice, potem odebrałem porównania i dalej będę zajmował się szacunkami, bo to dopiero początek tej żmudnej pracy. Skoro tak dużo drewna pojawiło się przy drogach wywozowych to wciąż dzwonią przewoźnicy, którzy wywożą je z lasu:

9324.jpg

 Wczoraj pojechało ode mnie 10 samochodów, a dziś rano już dobrze przed godz. 7 miałem gotowy kwit na wóz trzymetrowych kłód sosnowych. Przewoźnik i tak burczał, że to późno, bo jemu się śpieszy… Zapomniał już jak czekałem na niego bezskutecznie do późnego popołudnia, choć umówił się po 14. Większość kierowców jest jednak bardzo w porządku i dogadujemy się zgodnie. No bo cóż, całodobowy nie jestem, a tak się złożyło, że od wczoraj i przez cały najbliższy tydzień nie mogę liczyć na pomoc podleśniczego i muszę sobie radzić sam. To nic nowego!

Gdy wracałem z oddziału 49 coś mignęło mi na leśnej drodze i zniknęło za zakrętem. Zatrzymałem samochód i sięgnąłem po aparat, choć w lesie było jeszcze szaro i mgliście. Za zakrętem zobaczyłem na drodze rozjechanej wcześniej przez samochody z drewnem rude zwierzątko:

9318.jpg

Wiewiórka wyglądała na bardzo zaspaną i ruszała się na ziemi wolno i dość niezgrabnie jak na tę rudą baletnicę. Podbiegła do zamarzniętej kałuży i zaczęła ją z zainteresowaniem obwąchiwać:

9319.jpg

Pewnie obudziła się dopiero ze snu zimowego i dlatego była taka niemrawa. Obserwowałem spokojnie jej poczynania, ostrożnie i wolno zbliżając się do niej coraz bliżej. Wiewiórka mocowała się chwilę z zamarzniętą kałużą i w końcu oderwała kawałek lodu. Usiadła sobie wygodnie i zaczęła chrupać „loda”, choć nie przypominał tego z nadmorskiej budki:

9320.jpg

Była tak zajęta pochłanianiem „zmrzliny” jak to mówią Słowacy, że zbliżyłem się do niej na jakieś trzy metry:

9321.jpg

Z braku słońca i ciekawego tła fotki nie są jednak zbyt porywające…

Po chwili uroczy rudzielec odłupał kolejny kawałek lodu i kolejny, a potem z zadowolonym fuknięciem dopadł się do wody, która pojawiła się w kałuży. Długą chwilę wiewiórka chłeptała dość głośno wodę, mrużąc z zadowoleniem oczy:

9322.jpg

Widocznie po zimowym śnie strasznie męczyło ją pragnienie. Zamiast jednak wody leśna droga miała w ofercie tylko lody... Dobrze, że sprytne zwierzątko umiało sobie poradzić i dobrało się do wody. Gdy „zatankowała” jej zapas do rudego brzuszka już znacznie zgrabniej wskoczyła do pobliskiego młodnika i zniknęła w gałęziach:

9323.jpg

 Jak widać, powiedzenie, że woda daje życie ma swoje głębsze znaczenie.

Miłego weekendu!

 

Leśniczy Jarek- lesniczy@erys.pl