Niedzielne popołudnie

W niedzielne słoneczne popołudnie wybrałem się z rodziną do lasu (ha,ha). Właściwie to wybraliśmy się na łąki, gdzie upał okazał się nie do zniesienia. Pojechaliśmy więc nad jezioro, a po drodze oglądaliśmy wykonane w poprzednich latach przez nadleśnictwo zbiorniki małej retencji.
09.06.2008

W niedzielne słoneczne popołudnie wybrałem się z rodziną do lasu (ha,ha). Właściwie to wybraliśmy się na łąki, gdzie upał okazał się nie do zniesienia. Pojechaliśmy więc nad jezioro, a po drodze oglądaliśmy wykonane w poprzednich latach przez nadleśnictwo zbiorniki małej retencji.

Małą retencją nazywa się tworzenie nowych lub przywracanie starych zbiorników wodnych. Z reguły są to małe jeziorka, spiętrzenia wody w rowach melioracyjnych – wszelkie zabiegi hydrotechniczne dzięki którym można zatrzymać w przyrodzie więcej wody.

Ich ilość jest imponująca. Jadąc główną drogą widać największe budowle. Brzegi porosły już tatarakiem i trzciną, i dają wrażenie naturalnego zbiornika wodnego. Kiedy podchodzi się do brzegu, żeby np. sfotografować łabędzia na gnieździe, setki żab wyskakuje z trawy i ląduje w wodzie. Nie ma wątpliwości, że takie sztuczne zbiorniki pełnią funkcje środowiskotwórcze.

Ostatecznie dotarliśmy nad jezioro, żeby wymoczyć nogi. Brzeg jeziora był pełen chętnych kąpieli wodnych i słonecznych. Sielanka, ojcowie z napojami chłodzącymi w ręku, mamy pilnują dzieci, żeby się nie potopiły, piski dzieciarni. Nikt mi nie uwierzy, ale lubię takie niedzielne popołudnia.