Nie cierpię śmieciarzy w lesie
Moje leśnictwo jest mocno penetrowane przez ludzi, bo dookoła sporo miejscowości, a z racji pięknego położenia w parku krajobrazowym odwiedza nas wielu turystów. Jest wiele jezior i rzeka, kompleksy leśne przecinają liczne drogi, w tym dwie powiatowe o sporym natężeniu ruchu. Tam gdzie ludzie to też śmieci. Bo człowiek, niestety, jest często największym szkodnikiem w lesie.
Lista szkód jest długa i mało chlubna: nielegalne wjazdy samochodami i końmi, ślady ognia, połamane drzewa i krzewy, zniszczone urządzenia turystyczne, zdeptane uprawy a przede wszystkim śmieci, mnóstwo śmieci... Zamiast korzystać z bogactwa Natury, czystej wody, wspaniałych lasów i cieszyć oczy pięknem urozmaiconego krajobrazu, kaleczymy wzrok o to wszystko, co pozostawili w lesie ci, co byli tu wcześniej...
Puszki, butelki, foliówki szeleszczące na drzewach, trzcinach, krzewach, wszystko to, co stało się już niepotrzebne podczas spaceru, a czasem, co gorsza, z rozmysłem zabrane z domu i podrzucone leśnikom...Na terenie mojego leśnictwa są dwa miejsca postoju pojazdów. Czasem wyglądają tak:
Bardzo często są one traktowane jako miejsca składowania tego, co okazało się zbędne w domu. Bo niektórzy ludzie uważają, że to czego warto już się pozbyć, najlepiej wywieźćdo lasu, na parking leśny, pole biwakowe, a ktoś może to posprząta!
Czego tam już nie było: śmieci wszelkiego rodzaju, wielkości, rozmiaru i pochodzenia.Z domu, zagrody, sklepu, baru: szkło, części samochodowe, opony, trawa z trawnika, popiół, pampersy, padłe kury, szmaty, cały asortyment AGD i RTV, zwłoki zabitych szczeniąt i inne rzeczy, które wstyd wymieniać... Potem oburzony turysta, mieszkaniec okolicznej wsi, a czasem dziennikarz dzwoni do nadleśnictwa i mówi jaki to leśnicy mają bałagan w lesie, lub że nikt o to nie dba!I dobrze, że ktoś się oburza, bo to znaczy, że nie wszyscy śmiecą i kogoś takie zachowanie zwyczajnie denerwuje.
Gminy, które powinny rozwiązywać problem śmieci zgodnie z ustawą o porządku i czystości w gminie toczą tak jak i leśnicy nierówną walkę z tym problemem. Wcześniej przez wiele lat byłem przewodniczącym Rady Gminy Pszczew i wszelkie sprawy związane ze śmieciami były szczególnie przedmiotem mojej troski. W 2004 roku z okazji Dnia Ziemi ogłosiłem akcję sprzątania terenu gminy ze zbędnych sprzętów, starych mebli i innych przedmiotów nie mieszczących się w pojemnikach na odpady. Każdy mieszkaniec gminy posiadający umowę z gminą na dzierżawę pojemnika na śmieci, mógł wystawić przed swoją posesję odpady w dzień ustalony w specjalnym harmonogramie, a pracownicy ZUK nieodpłatnie wywieźli je na gminne wysypisko.
Ten pomysł jest wykorzystywany do dziś, a sąsiednie gminy także zaczęły organizować takie akcje. Najbliższy tydzień to okazja do porządków w naszej gminie. Ogłoszenia już wiszą na słupach. Współpracuję też często z wędkarzami z miejscowego koła PZW i wspólnie sprzątamy lasy wokół śródleśnych jezior.
Pracownicy ZULa na moje zlecenie sprzątali ostatnio teren wzdłuż obu dróg powiatowych. Nazbierali 180 wielkich worów śmieci!
Na wysypisko wywieźli je własnym transportem pracownicy Zarządu Dróg Powiatowych.
Nie wiadomo tylko jak długo las pozostanie czysty. Nie cierpię śmieciarzy, ale walka ze śmieciowym problemem wspólnie ze sprawdzonym gronem sojuszników jest łatwiejsza. Chociaż często potykanie się ze śmieciami w lesie przypomina los mitycznego Syzyfa.
Leśniczy Jarek- lesniczy@erys.pl