Nawet leśniczy czasem odpoczywa od lasu

Wielu ludzi myśli, że leśnicy nosa nie wyściubiają poza las i wciąż żyją borem i jego sprawami. Sporo w tym prawdy, ale nie do końca. Bo każdy z nas leśników najlepiej czuje się w lesie i najczęściej nie przepada za tłumem oraz zgiełkiem miasta. Jednak czasami, aby zachować równowagę ducha i zupełnie” nie zdziczeć” żyjąc sprawami drewna, zwierząt i lasu, trzeba zmienić choć na parę godzin styl życia. Dobrze jest odpocząć od telefonów i myślenia co ze zrębem, sprzedażą drewna czy planowaniem zadań dla „zulowców”.
29.01.2012

Wielu ludzi myśli, że leśnicy nosa nie wyściubiają poza las i wciąż żyją borem i jego sprawami. Sporo w tym prawdy, ale nie do końca. Bo każdy z nas leśników najlepiej czuje się w lesie i najczęściej nie przepada za tłumem oraz zgiełkiem miasta. Jednak czasami, aby zachować równowagę ducha i zupełnie” nie zdziczeć” żyjąc sprawami drewna, zwierząt i lasu, trzeba zmienić choć na parę godzin styl życia. Dobrze jest odpocząć od telefonów i myślenia co ze zrębem, sprzedażą drewna czy planowaniem zadań dla „zulowców”.

Czasami trzeba zostawić w szafie zieloną koszulę i spodnie „moro”, a wskoczyć w cywilny garnitur i wybrać się do kina, teatru lub ciekawy koncert. Nie można też spotykać się tylko z „leśnymi” ale mieć także i innych przyjaciół, inne tematy rozmów i swoimi zainteresowaniami wykraczać poza las. Inaczej łatwo się wypalić, „zasiedzieć”  w zastanych postawach i poglądach. Bo żeby mądrze zarządzać lasem należy być także blisko ludzi i rozumieć ich potrzeby. Raz na jakiś czas warto zmienić rozkład dnia czy tygodnia i urządzić sobie weekend dla siebie i najbliższych.

 Leśniczy ma mało czasu dla siebie, bo praca zawodowa  mocno wkracza w jego życie i całej rodziny. Stąd warto czasem zmienić „klimat”. W piątek wybrałem się z żoną do teatru i. J. Osterwy w Gorzowie. Artur Barciś, znany aktor telewizyjny wyreżyserował znakomity spektakl pod tytułem „Kochać”:

a1101.jpg

Akcja toczy się w niewielkiej kawiarni w latach 60, a przez całą sztukę  nie usłyszymy  ani słowa monologu. Aktorzy opowiadają historię postaci pojawiających się na scenie tańcem i piosenkami Piotra Szczepanika. To świetna rozrywka, oddająca „klimatyczność” dawnych lat, pozytywnie nastrajająca do wspomnień. Byliśmy wcześniej także na reżyserowanej przez A. Barcisia sztuce „Trzy razy Piaf”, która także była świetna.

 Jednak bardzo liryczne piosenki Szczepanika sprawiły, że widziałem na widowni teatru wiele par, które ze wzruszeniem trzymały swoje dłonie splecione z dłońmi kochanej osoby.  Mieliśmy fajne miejsce w pierwszym rzędzie na balkonie to przyjrzałem się dokładnie! Każdemu są potrzebne takie romantyczne chwile. Zwykle leśnik ma w sobie sporo z romantyka. Był to dla nas dwojga  bardzo miły wieczór, a mam już w kieszeni bilety na koncert Michała Bajora, który pojawi się w gorzowskim teatrze 2 marca.

Nazajutrz w sobotę odwiedziliśmy przyjaciół. Mieszkają w uroczym domku na ogródkach działkowych, bo znudziło się im życie w bloku i mają tam kominek. Siłą rzeczy rozmawialiśmy
chwilę o drzewach i drewnie do kominka, ale głównie o muzyce, bo Mirek jest muzykiem. Posłuchaliśmy jego nowych aranżacji i świetnych „coverów” starych, dobrych kawałków, także Szczepanika. Powspominaliśmy także dawne czasy i ludzi, bo znamy się prawie „od zawsze”.

Niedziela, jak w piosence także miała być dla nas i w zasadzie udało się zrealizować plan. Ostatnie dni były mroźne, a telewizyjny „Meteo-Krecik” zapowiada nawet ponad 20 w minusie! Uszczelniłem okna w piwnicach i zadbałem o uzupełnienie karmy dla pierzastych przyjaciół. Ruch
przy  karmnikach jest od świtu do zmierzchu, z przerwami na przeczekanie odwiedzin krogulca, który pojawia się czasem. Zaglądam co chwilę przez okno na karmniki, a aparat leży na parapecie.

 Kwiczoły i kosy obsiadły jabłonie i korzystają z pozostawionych dla nich jabłek. Kos podbiega co chwilę do jabłka, z którego korzysta na zmianę z bogatką:

a1104.jpg

 Dzięcioł Antek woli słoninę:

a1102.jpg

Zielonożółto zrobiło się od dzwońców, które czasami rozgoni grubodziób. Pod karmnikami resztki
zbierają mazurki, zięby, czasem pojawia się trznadel. Na słoninie najbliżej okna wygina się modraszka:

a1103.jpg

Nawet kowalik zwabiony tabliczką z logo Lasów Państwowych wie, że znajdzie tu coś ”na dziób”. Zagląda w każdą szczelinę szopy na drewno:

a1105.jpg

Wieczorem zasiadam do lektury, bo mam zaplanowaną „prasówkę”, gdyż zebrał się spory stosik prasy regionalnej i ostatnie numery „Angory” i „Polityki”. Jutro ubieram się na zielono i wracam wypoczęty do lasu. Dwa  dni bez lasu stanowczo wystarczą. Bo leśniczy czasem odpoczywa od lasu, ale żyć bez niego jednak nie może.

Leśniczy Jarek- leśniczy@erys.pl