Nadszedł czas rydzów i opieniek

W piątek na stromej skarpie leśnej drogi spostrzegłem charakterystyczną rudość. Zatrzymałem samochód i wróciłem kilka metrów. Tak, dobrze oceniłem. Był to piękny, młody, ale sporych rozmiarów rydz. A już myślałem, że nie podjem sobie grzybów w tym roku. Obok znalazłem jeszcze cztery inne. Od razu zapachniało mi klarowane masełko i smażone rydze… Pyszności! Wracając z pracy do domu zajechałem na skraj niewielkiego młodnika schodzącego łagodnym zboczem w stronę łąki. To mój rydzowy matecznik.
23.10.2012

W piątek na stromej skarpie leśnej drogi spostrzegłem charakterystyczną rudość. Zatrzymałem samochód i wróciłem kilka metrów. Tak, dobrze oceniłem. Był to piękny, młody, ale sporych rozmiarów rydz. A już myślałem, że nie podjem sobie grzybów w tym roku. Obok znalazłem jeszcze cztery inne. Od razu zapachniało mi klarowane masełko i smażone rydze… Pyszności! Wracając z pracy do domu zajechałem na skraj niewielkiego młodnika schodzącego łagodnym zboczem w stronę łąki. To mój rydzowy matecznik.

Spostrzegłem najpierw grupkę młodych kań, ale zostawiłem je innym:

5799.jpg

Szedłem wolniutko brzegiem łąki, zataczając kółka, aby zajrzeć pod kępy trawy z różnych stron i oto efekt:

5800.jpg

Oczywiście spotkały się niebawem z klarowanym masłem na mojej patelni. Coz może być pyszniejszego? To poezja smaku! Wam także życzę miłych spotkań z rudymi grzybami na skraju lasu, a potem przy stole. Bo rydze w moich stronach rosną na poboczach dróg, brzegach łąk i pól, a nie głęboko w lesie. Mleczaj rydz to charakterystyczny grzyb, trudno go pomylić z innym, choć bardzo podobny jest do niego mleczaj wełnianka i mleczaj dołkowany. Naszego pysznego rydza  najłatwiej poznać po i odróżnić od niejadalnego „wełniaka” oraz trującego mleczaja dołkowanego po pomarańczowym, charakterystycznym mleczku. Wycieka ono z przeciętego nożem, pustego w środku trzona mleczaja rydza, zwanego też ryżykiem, rycerzykiem czy prawdziwym rydzem. Uszkodzony kapelusz prawdziwego rydza natychmiast przebarwia się na szmaragdowozielony kolor. Przecięty mleczaj wełnianka ma białe, bardzo piekące mleczko, a kapelusz pokryty jest białą wełenką. Innych grzybów jest już bardzo niewiele, czasem zdarzy się jakiś podgrzybek lub nieco kurek. Sprawdza się zatem ludowe powiedzenie, że jak pokazały się zielonki i opieńki to innych grzybów już nie szukaj. Zielonki w tym roku są mocno dziurawe i niewiele z nich trafi do kuchni, ale pojawiły się już opieńki miodowe:

5802.jpg

To pyszne grzybki, smaczne za młodu, choć niektórzy ludzie źle znoszą jej spożycie. Najlepiej dobrze ją odgotować, odcedzić i zlać wodę. Nie spożywać na surowo lub niedogotowane, bo to przyczyna kłopotów gastrycznych. Młode owocniki są miękkie i mięsiste, łagodne w smaku, jednak zostawiają cierpki posmak. Starsze owocniki są twarde i łykowate, trzony są praktycznie niejadalne. Opieńka miodowa to świetny grzyb do szybkiego zbioru. Rośnie czasem na powalonych pniach i pniakach po ściętych drzewach, wtedy bardzo szybko możemy naciąć kosz młodych owocników z charakterystyczna białą błoną pod kapeluszem:

5801.jpg

Żółtawy kapelusz ma delikatne, brązowe cętki:

5803.jpg

Opieńka ma właściwości lecznicze: bakteriobójcze, grzybobójcze, zwalcza m.in. pneumokoki. W medycynie chińskiej używano opieniek jako leku na choroby płuc, żołądka i wątroby. Zwalcza także kurzą ślepotę, zgagę wspomaga leczenie epilepsji. Zbierając owocniki opieńki chronicie też las, szczególnie młodniki. Oto efekt rozprzestrzeniania się grzybni opieńki:

5804.jpg

Ten niepozorny owocnik pochodzi z grzybni, która może być największym organizmem żyjącym na ziemi. Według amerykańskich badaczy w Oregonie pojedynczy osobnik opieńki zajmuje powierzchnię około 9 km2 i ma masę ponad 600 ton. Początkiem tego kolosa był zarodnik pochodzący z niewinnego owocnika opieńki. Warto je zatem zbierać, aby chronić las. Czasami można spotkać w młodniku całe place charakterystycznych rudych drzewek. To właśnie efekt rozwoju grzybni opieńki, która powoduje zgniliznę korzeni sosen. Sznury grzybni nazywane ryzomorfami oplatają korzenie zabijanych drzew, a na końcach wytwarzają owocniki, które marynowane, solone czy wrzucone do zupy są smaczne i co najważniejsze, nie wydadzą nowych zarodników. Warto zatem sprawdzić organoleptycznie smak „opieńkowej zarazy” i tym razem nie dopuścić do pobicia rekordu giganta z Oregonu. Niech go zjadają inne narody…

Leśniczy Jarek-lesniczy@erys.pl