Na chwasty z kosą ale też z głową
Wiosna gwałtownie wypełniła las życiem i wydaje się niemożliwe, że jeszcze 10 kwietnia żurawie stały po kolana w śniegu. Dziś wokół wszystko zieleni się i kwitnie, odnowienia zakończone, sosny, jak zauważyliście na tytułowej fotografii bardzo szybko przyrastają i nawet późno rozwijające się liście morwy i orzecha są już w pełni rozwinięte. Ale nie tylko drzewa, które budują las, rozwijają się w bardzo szybkim tempie. W liściastych lasach, szczególnie pod dębami pojawiły się piękne łany konwalii majowej:
Widać także ślady działalności tych, którzy nie szanują przyrody:
Przypominam, że konwalia znajduje się pod częściową ochroną, czyli chroni się stanowiska roślin dziko rosnących i to już od 1957 roku. Konwalia majowa lokalnie jest dość pospolita, ale zaczęto ją chronić dlatego, że jest ważnym surowcem zielarskim. To doskonały lek na serce, stosowany już przed wiekami w chińskiej medycynie ludowej (korzeń i ziele). Napar z kwiatów konwalii w winie nazywano „złotą wodą” i stosowano także dla poprawy pamięci i w stanach zapalnych oczu. Nie wolno jednak stosować domowego wyrobu surowców leczniczych z konwalii, gdyż jej przedawkowanie grozi zatruciem.
Bujnie pojawiają się też w lesie rośliny konkurujące z roślinnością drzewiastą o przestrzeń, światło, pokarm i wilgoć, czyli tzw. chwasty:
Do najbardziej pospolitych i niechętnie widzianych przez leśnika chwastów zalicza się: wrzos, malinę, jeżynę, żarnowiec; z traw: trzcinnik, perz, śmiałek, mietlicę, kostrzewę, trzęślicę, turzyce oraz sity, orlicę, wierzbówkę i pokrzywę. Pełna lista jest znacznie dłuższa. W morzu zieleni ledwo widać żerującego bociana:
A przecież w gnieździe pani bocianowa czeka na pożywienie. W gęstej roślinności ginie nawet sarna, która niebawem doczeka się potomstwa:
Do najbardziej niebezpiecznych dla młodych drzewek należą chwasty silnie rozrastające się w górę i na boki, silnie i głęboko ukorzeniające się, rozmnażające się za pomocą rozłogów, kłączy lub przez obfity obsiew oraz tworzące zbitą darń. Czasem jako chwast należy traktować gatunki drzewiaste, niepożądane w tym akurat miejscu i będą to np. naloty brzozowe czy osikowe lub sosnowe, które pojawią się w cennej domieszce dębowej. Dlatego właśnie teraz, gdy drzewa szybko przyrastają, a las tonie w różnorodnych odcieniach zieleni:
należy pomóc małym drzewkom w uprawach leśnych, poprzez niszczenie konkurujących z nimi chwastów. Taki zabieg nazywamy pielęgnowaniem upraw.
Są różne sposoby niszczenia chwastów: najczęściej stosowane koszenie- kiedyś sierpem lub kosą, dziś kosą mechaniczną z zastosowaniem rozmaitych głowic i noży. Skuteczne, ale pracochłonne, a co za tym idzie drogie jest motyczenie. Zapobiega ono rozrastaniu się chwastów oraz sprzyja utrzymaniu gleby w wysokiej sprawności poprzez zapobieganie wyparowywaniu wody oraz jej napowietrzenie. Stosuje się także wyrywanie, łamanie i wydeptywanie- (szczególnie późną jesienią). W terenie równym, ale tylko na międzyrzędach stosuje się brony talerzowe zaczepiane do ciągnika. W moim leśnictwie, ze względu na konfigurację terenu i mozaikowatość siedlisk generalnie stosuje się wykaszanie przy użyciu wykaszarek leśnych. Usuwa się chwasty porastające międzyrzędy, a także te rosnące pomiędzy sadzonkami w rzędzie. Praca powinna być wykonana starannie, ze względu na możliwość uszkodzenia sadzonek:
Wycinanie wykonuje się wiosną i wczesnym latem, gdzie wysokie chwasty zbyt zacieniają sadzonki i zabierają im wodę i pokarm oraz początkiem jesieni, bo mogą przygnieść drzewka, gdy zostaną obciążone śniegiem w porze zimowej. Podczas całego sezonu wykaszania nie można działać szablonowo, bo czasami chwasty można wykorzystać jako sojusznika i obrońcę naszych drzewek w uprawie.
Dziwne? Nie, bo czasami chwast to sojusznik leśników. Na powierzchniach, gdzie od lat występuje chrabąszcz majowy, korzenie traw i innych chwastów są alternatywną bazą żerową dla pędraków. W czasie gdy pędraki żerują płytko pod powierzchnią ziemi i są jeszcze małe, chętnie ogryzają korzenie traw i chwastów, dlatego wtedy nie można wykaszać uprawy, bo niejako zmuszamy pędraki do zainteresowania się korzeniami naszych drzewek. Co więcej, w przypadku, gdy chwastów tam nie ma należy wysiewać np. żyto lub grykę, aby oszukać pędraka i odwieść od sadzonek. W zaniżeniach terenu, gdzie przy ryzyku późnych przymrozków tworzą się lokalne zmrozowiska, szczególnie groźne dla młodych buków, dębów i modrzewi także warto rozsądnie zabrać się do wykaszania chwastów. Tym bardziej, że każdy szanujący się leśnik wie, że inaczej trzeba pielęgnować światłożądną sosnę:
inaczej lubiącego ocienienie buka, którego chwasty „zmuszają” do wykształcenia pożądanej formy drzewiastej i osłaniają przed zgryzaniem przez zwierzynę, a jeszcze inaczej dęba:
który lubi boczne ocienienie i wystarczy, że „ ma odkrytą głowę”. Wykoszenie uprawy dębowej, dokładnie tak samo jak sosnowej może przynieść więcej szkody niż pożytku. Otóż chwasty ocieniając dęby, zmuszają je do walki o światło i pełnią funkcję „podgonu” . Zabezpieczają dęby przed przymrozkami, ale także przed równie szkodliwym silnym, palącym słońcem letnim. Czarne od spóźnionych przymrozków liście i przemarznięte pędy po pewnym czasie regenerują się i powstają świeże „pędy świętojańskie”. Jeżeli w czasie upalnego lata zniszczymy zupełnie chwasty i odsłonimy dęby z takimi wrażliwymi pędami, słońce je natychmiast poparzy i takie drzewka mają nikłe szanse na dalszy prawidłowy rozwój. Jest jeszcze jedna obserwacja związana z tą sprawą. Czy zauważyliście, że tam gdzie dęby rosną w osłonie chwastów poza ogrodzeniem lub w zwartej kępie pędów odroślowych, nie są tak intensywnie zgryzane przez zwierzynę? Natomiast tam, gdzie są w pełni odsłonięte przez wykoszenie chwastów, są natychmiast mocno zgryzane. Pewnie jest to sprawa łatwego dostępu, ale przypuszczam, że może mieć to też związek z różnymi walorami smakowymi ocienionego i nasłonecznionego pędu dębowego.
Wycinanie niektórych chwastów, np. jeżyn czy żarnowca, pobudza je do szybszego i bujniejszego odrastania. Podobnie jest z nalotami brzozy i osiki, czy odroślami czeremchy. Dlatego trzeba wybrać odpowiednią porę odsłonięcia sadzonek, żeby zabieg był efektywny i nie był przyczyną nadmiernych kosztów. A jaka pora jest odpowiednia? To już praktyczna szkoła sztuki leśnej i potwierdzenie tezy, że przyroda wciąż wymaga od leśniczego szerokiej wiedzy, doświadczenia i wyczucia w podejmowaniu decyzji.
Leśniczy Jarek- lesniczy@erys.pl