Mgliście, błotniście i trochę pechowo w listopadowym lesie

Przełom jesieni i zimy oznacza co roku straszny nawał pracy w lesie. Nieuchronnie zbliża się koniec roku i dlatego trzeba koniecznie kończyć w leśnictwie wszystkie zaplanowane prace. Większość zabiegów wiąże się z pozyskaniem drewna. Odbiorcy wożą je do swoich firm i wołają o kolejne, aby zdążyć przed śniegiem i wygaśnięciem umów. Tylko dziś pojechało sześć wielkich samochodów. Dlatego brakowało chwili, aby napisać Wam relację z ostatnich dni. A dzieje się teraz w lesie wiele kazdego dnia!
22.11.2013

Przełom jesieni i zimy oznacza co roku straszny nawał pracy w lesie. Nieuchronnie zbliża się koniec roku i dlatego trzeba koniecznie kończyć w leśnictwie wszystkie zaplanowane prace. Większość zabiegów wiąże się z pozyskaniem drewna. Odbiorcy wożą je do swoich firm i wołają o kolejne, aby zdążyć przed śniegiem i wygaśnięciem umów. Tylko dziś pojechało sześć wielkich samochodów. Dlatego brakowało chwili, aby napisać Wam relację z ostatnich dni. A dzieje się teraz w lesie wiele kazdego dnia!

Zakończyłem jesienne sadzenie dęba i ponad 11 tysięcy sadzonek wzbogaci bór sosnowy. Wcześniej płaty dębowe zostały ogrodzone siatką. We wtorek była narada koordynująca pozyskanie drewna do końca roku. Wszystkie trzebieże muszą być wykonane, a ilość drewna dopasowana do umów zawartych z odbiorcami. Nie można także wyciąć więcej niż zaplanowano- to tzw. etat cięć w nadleśnictwie, który w zasadzie jest nieprzekraczalny. Termin prac musi być dostosowany do harmonogramu wynikającego z umów i możliwości finansowych odbiorców. Na naradzie koordynujemy dostawy drewna i pełną realizację prac we wszystkich jedenastu leśnictwach, planując bardzo dokładnie masę poszczególnych sortymentów drzewnych. Pomimo tego, że prace trwają w wielu miejscach mojego leśnictwa,  zostało jeszcze do pozyskania ponad 1500 m3 drewna na zrębie i w trzebieżach. Wycinam teraz stary, wyżywicowany wiele lat temu sosnowy las:

7966.jpg

Stare sosny mają pokręcone konary, na które czekają już z niecierpliwością „gałęziarze”:

7967.jpg

Moja kancelaria jest wciąż oblegana przez klientów zainteresowanych zakupem wałków opałowych i „samowyrobem” drobnicy, która pozostaje w lesie po wykonaniu trzebieży i czyszczeń. To przecież najtańszy opał, choć trzeba się solidnie przy nim napracować, zanim trafi do pieca. Mieszkańcy Pszczewa i okolicznych wsi, którzy wcześniej przygotowali sobie drewno wożą je teraz do domu:

7968.jpg

Korzystają nieraz z samodzielnie skonstruowanych, unikalnych pojazdów:

7969.jpg

Leśne drogi, nawet te niedawno pięknie wyrównane, zamieniają się miejscami w grzęzawisko:

7970.jpg

Kierowcy samochodów wywożących drewno nie mają łatwo! Łopaty i liny często są w użyciu, gdy kierowca nie ma tzw. „fartu”… Pecha miał również operator harwestera pracujący na zrębie. Wielka maszyna uległą poważnej awarii:

7971.jpg

Stoi teraz na pagórku zrębu, a obok leży ważący ponad cztery tony dźwig. Popękały śruby trzymające ramię dźwigu:

7972.jpg

Naprawa pewnie długo potrwa, dlatego przyjechała inna maszyna i pracuje intensywnie, bo dni mamy coraz krótsze. Forwarder wywozi też pozyskane wcześniej „papierówki”, a wielkie, sosnowe dłużyce ciągnie do drogi kultowy ciągnik zrywkowy LKT 81 Turbo:

7973.jpg

Już coraz rzadziej widać w lasach te czeskie, przegubowe ciągniki zrywkowe, bo ustąpiły miejsca forwarderom.

Ostatnie dni były jakieś pechowe i nawet mnie przydarzyła się niemiła przygoda. W ciągłym pośpiechu chciałem zaoszczędzić nieco czasu na dojazd do jednej z upraw i pojechałem na skróty pasem przeciwpożarowym wzdłuż toru kolejowego. Bok samochodu zsunął się ze stromej skarpy i wpadłem jak „w masło” w torfowisko, które powstało wokół zarwanego przepustu pod nasypem kolejowym:

7974.jpg

 Mój Rokuś po raz pierwszy w karierze musiał wyjechać ”na sznurku”, zaczepiony do wezwanego ciągnika zrywkowego. Wcześniej ponad godzinę odkopywałem go z błota, bo inaczej pewnie i ciągnik nie dałby rady… Nie był to taki wielki pech ( bo przecież profilaktycznie urodziłem się trzynastego), bo w to miejsce dociera (na szczęście!) sygnał telefonii komórkowej i mogłem poprosić ciągnik o pomoc. Gdy wracałem do leśniczówki umazany błotem, spoglądałem na spokojnie wylegującą się na górce sarnę:

7975.jpg

Spoglądała na mnie z filozoficzną zadumą, nie tracąc czasu, ani zgromadzonego pod skórą zapasu tłuszczu na zbędną ucieczkę. Czy to takie dziwne, że w końcu listopada jest mgliście i błotniście? Zawsze tak było i sarna o tym wie, dlatego oszczędza energię na zimę, która ma się pojawić już w najbliższych dniach.

Leśniczy Jarek- leśniczy@erys.pl