Mała koza

Kilka dni temu urodziły się koźlaki. Urodziły się dwa, ale jeden był bardzo słaby i nie udało się go uratować. Oba były bardzo małe i nieporadne, nawet jak na koźlaki, i nie umiały ssać. Jednego udało się nauczyć i przeżył już tydzień – więc poradzi sobie dalej. Niektóre są od samego początku tak silne, że nie wymagają żadnej pomocy i rosną w oczach, rozrabiając co niemiara. Ten do nich nie należy – może dlatego, że jego mama to młoda, roczna koza i nie umiała na początku się nim dobrze zaopiekować.
09.02.2008

Kilka dni temu urodziły się koźlaki. Urodziły się dwa, ale jeden był bardzo słaby i nie udało się go uratować. Oba były bardzo małe i nieporadne, nawet jak na koźlaki, i nie umiały ssać. Jednego udało się nauczyć i przeżył już tydzień – więc poradzi sobie dalej. Niektóre są od samego początku tak silne, że nie wymagają żadnej pomocy i rosną w oczach, rozrabiając co niemiara. Ten do nich nie należy – może dlatego, że jego mama to młoda, roczna koza i nie umiała na początku się nim dobrze zaopiekować.

Ona sama była za to koźlakiem wybitnym – urodziła się w zeszłym roku w największy lutowy mróz (ok.-20°C). Zwierzątko nie tylko w świetnej kondycji przetrwało najtrudniejszą pierwszą dobę (było naprawdę bardzo zimno), ale też nie wymagało żadnej pomocy ani nauki w kwestii ssania mleka. Koza ledwie stanęła na nogi, zaczęła budzić coraz większe moje zdumienie. W pierwszej dobie poruszała się już samodzielnie i bez problemu, a od wielkiej ilości zjadanego mleka po prostu rosła w oczach. W drugiej dobie zaczęła próbować podskakiwać i brykać, dość jeszcze nieporadnie. W ciągu mroźnej nocy wykombinowała, że cieplej jej będzie, jeżeli wejdzie do … pustego plastikowego wiadra na wodę, w którym siedziała jak w budzie, wystawiając na zewnątrz tylko czarny ogonek.

Ktoś, kto nigdy nie hodował kozy, nie umie sobie wyobrazić, do czego zdolne są te zwierzaki. Ja też nie zdawałem sobie z tego sprawy, dopóki nie pojawiły się w naszym gospodarstwie.

Są strasznymi szkodnikami, wszędzie wejdą i wszystko stratują. Wypuszczone na podwórze w pierwszej kolejności ruszają do ogródka i pożerają wszystko po kolei – ale najpierw kwiaty. Są też bezwzględne dla siebie – jeżeli jedzenia jest mało, słabsze i młode osobniki są odpędzane od paszy. Hodowca ma w związku z tym problem, ponieważ wszystkie kozy muszą się nażreć bo inaczej nie doczekają wiosny… A zwierzęta utrzymywane w dobrej kondycji są zdrowe i dają dużo mleka.