Maciek, czyli wydra

Kilka miesięcy temu kolega idąc na ryby znalazł nad rzeką wydrę. Zupełnie małą. Jej matkę prawdopodobnie zabili „źli ludzie”. Mała wydra w przyrodzie nie miałaby szans, ale na szczęście nauczyła się korzystać ze smoczka i przetrwała najtrudniejszy okres pierwszych kilku dni na mleku dla niemowlaków. A potem ... zaczęło się.
02.10.2008

Kilka miesięcy temu kolega idąc na ryby znalazł nad rzeką wydrę. Zupełnie małą. Jej matkę prawdopodobnie zabili „źli ludzie”. Mała wydra w przyrodzie nie miałaby szans, ale na szczęście nauczyła się korzystać ze smoczka i przetrwała najtrudniejszy okres pierwszych kilku dni na mleku dla niemowlaków. A potem ... zaczęło się.

Żona kolegi mówi, że wydra chyba ma zespół nadpobudliwości ruchowej (ADHD). Ale u wydry to zupełnie normalne. Generalnie wszędzie jej pełno i nie ma miejsca gdzie nie wlezie. Na szafki, pod lodówkę – długi brązowy kształt przemieszcza się po domu z prędkością światła. Domowy foksterier, do tej pory ulubieniec rodziny, obraził się, bo został zdetronizowany. W dodatku pan zabronił fantastycznej zabawy i nie pozwala zjeść wydry. Najpierw to wydra zjadała psa, potem pies wydrę, a potem wspólnie lekko pogryźli swojego pana który postanowił towarzystwo rozdzielić w trosce o całość obu zwierzaków. Teraz wydra urosła i chyba by się zjeść już nie dała, ale na początku istniało takie niebezpieczeństwo. A wszyscy zdaniem psa bardziej bawią z wydrą niż z nim, co zdaniem foksa jest nie do pojęcia.

Odkąd w domu jest wydra, kolega bez problemu może wychodzić na ryby – no bo przecież trzeba nakarmić Maćka (który ostatnio jada również parówki i zupę) – a wcześniej różnie z tym bywało ... Dodam jeszcze, że opiekun Maćka jest sprzedawcą w sklepie, a nie wytrawnym przyrodnikiem.