Ludzka fantazja

...chłopaki jechali ostro z górki, rozpędzili się, żeby podjechać pod następną górkę, a między górkami – zasadzka. Ciężki samochód – Kamaz – załadowany całym kursem drewna, podobno zatrzymał się w miejscu. Rozpędzony, duży samochód wbił się w błoto jak przecinak. Jeżeli było tak jak mi się wydaje, to naprawdę mają szczęście, że „tylko” uszkodzony samochód, bo i ofiary w ludziach być mogły.
31.05.2010

...chłopaki jechali ostro z górki, rozpędzili się, żeby podjechać pod następną górkę, a między górkami – zasadzka. Ciężki samochód – Kamaz – załadowany całym kursem drewna, podobno zatrzymał się w miejscu. Rozpędzony, duży samochód wbił się w błoto jak przecinak. Jeżeli było tak jak mi się wydaje, to naprawdę mają szczęście, że „tylko” uszkodzony samochód, bo i ofiary w ludziach być mogły.

Jakiś czas temu pisałem o wesołej ekipie, która kupiła w moim leśnictwie surowiec i próbowała go wywieźć. Problem polegał wtedy na tym, że dwóch kierowców w dwóch pojazdach nie mogło pojawić się w tym samym czasie i w tym samym miejscu. Nawet nie przypuszczałem, że to nie koniec…

Początek był banalny. Opłacona asygnata (dokument umożliwiający legalny przewóz drewna), spotkanie z przewoźnikiem w umówionym miejscu o umówionej godzinie, tym razem jeden samochód, więc było łatwiej. Potem wskazanie miejsca gdzie jest surowiec, załadunek. Pokazałem którędy trzeba wyjechać, a sam udałem się w innym kierunku. Pozornie wszystko się udało. Minęło kilka dni.

Tymczasem dzwoni do mnie dzisiaj ten właśnie klient i zaczyna sugerować, że wywożąc wtedy drewno i wyjeżdżając ode mnie z lasu zepsuł sobie samochód. A właściwie sugerować, że to ja jestem winien temu, że kałuża była głęboka i powinienem się poczuwać do udziału w kosztach naprawy. Zapytałem więc od razu, którędy wyjeżdżał – czy tą drogą, którą mu wcześniej wskazałem czy nie. Okazało się, że pojechał skrótem, który sam sobie wytyczył znając „świetnie” drogi w moim leśnictwie. Jego zdaniem droga jak droga i w ogóle żaden problem, wszystkie prowadzą do celu … W drodze niestety znajdował się dołek, który po ostatnich deszczach zamienił się w gigantyczną a przy tym głęboką kałużę. Jednak kałużę widoczną i wjeżdżać w nią nie trzeba. Po dłuższej konwersacji uzgodniliśmy jednak z panem, że gdyby pojechał tak jak mu mówiłem, to nic by się nie stało i naprawdę to nie moja wina.

Tak swoją drogą myślę, że chłopaki jechali ostro z górki, rozpędzili się, żeby podjechać pod następną górkę, a między górkami – zasadzka. Ciężki samochód – Kamaz – załadowany całym kursem drewna, podobno zatrzymał się w miejscu. Rozpędzony, duży samochód wbił się w błoto jak przecinak. Jeżeli było tak jak mi się wydaje, to naprawdę mają szczęście, że „tylko” uszkodzony samochód, bo i ofiary w ludziach być mogły.

Nie wiem, jak można tak pędzić nieznaną drogą i wjeżdżać rozpędem w kałużę gdzie może być wszystko. Ale skoro na szosie są wariaci co wyprzedzają na zakręcie na trzeciego, to w sumie nie ma co się dziwić.

A w lesie kwitnie bagno zwyczajne – ledum palustre. Na zdjęciu.

bagno1.jpg