Lis- entomolog

Trwa wielka majówka, która jednak nie rozpieszcza nas majową pogodą i ciepełkiem, bo dziś rano było 3-4 stopnie i wieje bardzo zimny wiatr od jeziora. Ale nie ma co narzekać, bo słońce pięknie świeci, a przecież są regiony kraju, w których dziś pada śnieg. Zanim rozpoczął się majowy weekend wybrałem się na przegląd upraw, bo wcześniejsza wiosna wymusza też wcześniejsze rozpoczęcie pielęgnowania młodych drzewek.
03.05.2014

Trwa wielka majówka, która jednak nie rozpieszcza nas majową pogodą i ciepełkiem, bo dziś rano było 3-4 stopnie i wieje bardzo zimny wiatr od jeziora. Ale nie ma co narzekać, bo słońce pięknie świeci, a przecież są regiony kraju, w których dziś pada śnieg. Zanim rozpoczął się majowy weekend wybrałem się na przegląd upraw, bo wcześniejsza wiosna wymusza też wcześniejsze rozpoczęcie pielęgnowania młodych drzewek.

Na wielu uprawach leśnych wybujał już trzcinnik, świetnie rosną wszelkie chwasty, choć sadzonki sosen, dębów, buków czy brzóz także zazieleniły się pięknie i pędzą w górę do światła, które daje życie! Trzeba im jednak pomóc i objeżdżając oraz dokładnie obchodząc tegoroczne i starsze uprawy sporządziłem listę upraw do pielęgnacji. W poniedziałek zagrają już wykaszarki i umówiłem się z pracownikami „zula”, że pokażę im uprawy pilnie wymagające koszenia.

Trzeba dobrze przemyśleć taktykę prac, bo wykaszanie upraw nie jest sztampową pracą, polegającą na bezmyślnym machaniu spalinową kosą i wcale nie przypomina metodycznego koszenia trawnika. Inaczej kosi się uprawę sosnową, a inaczej dębową. Czasem trzeba zostawić nieco chwastów, aby osłaniały sadzonki przed pyskiem zwierzyny, kiedy indziej pozostawiona roślinność jest alternatywną karmą dla pędraków chrabąszczy. W tym roku są one najbardziej żarłoczne, bo w przyszłym roku będzie masowa rójka chrabąszczy. Gdy będą miały do dyspozycji korzenie chwastów nie dobiorą się tak szybko do korzeni sadzonek sosen, choć są miejsca, gdzie już widać żółte place…

Dojechałem na kolejną uprawę i zostawiłem na jej skraju samochód. To uprawa na skraju lasu i pola, wiedzie do niej malownicza droga okolona starymi wierzbami. Bardzo lubię to miejsce. Niedaleko odzywał się dzięcioł czarny, nawoływała się para żurawi, gwizdały szpaki na przydrożnych wierzbach. Słychać też było „hupkanie” kolorowego dudka. Sąsiedztwo starych wierzb wabi te piękne i pożyteczne ptaki, zatem muszę któregoś wczesnego ranka wybrać się tam z aparatem, aby „zapolować” na dudki.

Obszedłem część uprawy i wyszedłem na drogę. Miałem wrażenie, że ktoś na mnie patrzy. Rozejrzałem się i zobaczyłem wpatrzone we mnie skośne ślepia lisa:

 10418.jpg

Wygląda na liszkę, czyli samicę – pomyślałem sobie. Pewnie ma niedaleko norę. Kilka razy widziałem ją ostatnio w najbliższej okolicy. Jest smukła, ma potarganą sierść i „wymęczoną” kitę czyli pewnie opiekuje się gromadką małych niedolisków. W pobliżu jest fragment trzcinowiska i bór sosnowy położony na skarpie, czyli idealny biotop lisa. Nie ruszałem sią ani troszkę i lis po chwili obserwacji, dał sobie ze mną spokój i zaczął patrolować uprawę około 40-50 metrów ode mnie. Obserwowałem go długą chwilę i nabrałem pełnego przekonania, że to liszka. Trzymała się tego niedużego fragmentu uprawy i co chwilę zerkała w tę samą stronę lasu. Ruda matka z początku nie opuszcza zupełnie młodych, a potem trzyma się blisko nory.

Młode rodzą się zwykle na przełomie marca i kwietnia, a dopiero po 6-8 tygodniach wystawiają wietrzniki z nor… Widać było, że liszka jest głodna, bo gorączkowo obwąchiwała okolicę. Przestała zwracać na mnie uwagę, a ja przytuliłem się do słupka ogrodzenia uprawy, wewnątrz której kręciła się liszka. Patrolowała niewielki teren o promieniu najwyżej 20 metrów, niknąc co chwilę w trawach:

10419.jpg 

Raz po raz drapała coś w ziemi i podjadała. Może były to dżdżownice, larwy owadów, a może trawy lub jakieś bulwy, bo lisy także mają je w swoim menu. Wbrew pozorom lis nie poluje tylko na kury domowe, zające i młode sarny, ale odżywia się głównie drobnymi gryzoniami, ptakami i owadami. Lubi też ryby, gady i płazy. Ważnym składnikiem jego diety są owoce, nasiona i części roślin. Naliczono ponad 300 gatunków roślin i zwierząt, które są obiektem zainteresowania lisa. Choć nie tylko to, bo lisy zjadają też pozostawione przez ludzi w lesie opakowania po pożywieniu- folie, papier, tekstylia oraz sznurki i nici. Trafiły one na jego kęs, bo tak nazywa się zęby lisa po wywąchaniu przez wietrznik, czyli nos. Lis ma świetny węch i potrafi z daleka poczuć potencjalną zdobycz oraz doskonały słuch.

Zauważyłem, że liszka co chwilę kłapie pyskiem w powietrzu, a potem żuje coś dokładnie. Gdy zbliżyła się bliżej okazało się, że poluje na motyle!

Stała chwilę przy kwitnącej kępie roślin:

 10420.jpg

Czekała, aż zbliży się kilka motyli i kłapała paszczęką. Ale spryciara! Było około 11, słońce już nieźle przygrzewało to i motyli pojawiło się sporo. Liszka czekała cierpliwie na kolejne owady i wyskakiwała ponad trawy. Nie gardziła nawet innymi, drobnymi owadami, bo gdy kłąb muszek nad jej głową zrobił się gęściejszy to „strzelała” w górę otwartym pyskiem. Niestety nie mam takich umiejętności jak np. słynni fotografowie przyrody Tomasze Ogrodowczyk czy  Kłosowski i nie zdołałem złapać lisa w kadr w takim skoku…

Co chwilę polujący lis zastygał w bezruchu:

 10421.jpg

 czekał na owady i… kłap paszczęką. Żuł potem dokładnie owady i zagryzał roślinami. Obserwowałem go dłuższą chwilę ale naraz usłyszałem charakterystyczny głos zaniepokojonej wiewiórki. Śledziła z drzewa poczynania lisa i była bardzo rozemocjonowana. Pewnie to także matka małych wiewiórcząt i obawiała się, że lis może zmienić zainteresowanie i z entomologii przejść na drobne gryzonie. Na drzewie była jednak bezpieczna. Przesuwała się skacząc z drzewa na drzewo i wciąż śledziła lisa. W pewnym momencie odległość pomiędzy drzewami była zbyt duża i musiała zejść na ziemię. Pędziła szybko do upatrzonego dęba i wtedy zobaczyła mnie:

10422.jpg

Zrobiła „ostre hamowanie” i zwiała z powrotem. Ciekawość i wścibstwo nie popłaca... Lis nadal kontynuował swoje entomologiczne czynności i starannie konsumował owady, a wiewiórka teraz bacznie obserwowała mnie z bezpiecznej wysokości:

 10423.jpg

Nie mogłem jednak dłużej obserwować rudych zwierzątek bo zostało mi jeszcze wiele upraw do obejścia. Zostały także do skontrolowania pułapki na szeliniaka- chrząszcza groźnego dla sosnowych upraw i wiele innych spraw. Za chwilę dzwonił podleśniczy, który zakończył wydawanie drewna, a na mnie czekał kolejny przewoźnik. Przed rozpoczęciem majowego weekendu transferowałem do systemu informatycznego nadleśnictwa kilkanaście kwitów wywozowych z 2 ostatnich dni kwietnia.

W wolnej chwili muszę sprawdzić, czy małe niedoliski odziedziczyły po rudej mamie zainteresowania entomologiczne i także lubią polowania na owady.

 

Leśniczy Jarek – lesniczy@erys.pl