Leśniczy to ma plecy, czyli nietypowy gość w leśniczówce

No tak, pewnie pomyślicie, że jakiś minister, gwiazdor telewizyjny czy przynajmniej Ważny Ktoś, nazywany „celebrytą” odwiedził moją leśniczówkę. Nic z tych rzeczy! Choć do leśniczówki trafiają różni goście, a w sobotę co chwilę ktoś odrywał mnie od zajęć wokół domu. Jednak w niedzielne przedpołudnie kręciłem się spokojnie po domu.
20.10.2013

No tak, pewnie pomyślicie, że jakiś minister, gwiazdor telewizyjny czy przynajmniej Ważny Ktoś, nazywany „celebrytą” odwiedził moją leśniczówkę. Nic z tych rzeczy! Choć do leśniczówki trafiają różni goście, a w sobotę co chwilę ktoś odrywał mnie od zajęć wokół domu. Jednak w niedzielne przedpołudnie kręciłem się spokojnie po domu.

Słuchałem najnowszej płyty Michała Bajora „Moje podróże”, którą zakupiliśmy z żoną wczoraj w gorzowskim teatrze po świetnym koncercie naszego ulubionego Artysty. Polecam! Płyta pojawiła się na rynku bardzo niedawno, bo 14 października. Słuchając Michała, który śpiewał 13 utworów, do których słowa napisał Wojciech Młynarski, zbierałem do torby różne dary sadu oraz ogrodu. Razem z domowym chlebem, pyszną szarlotką i paroma innymi „skarbami” ze wsi mieliśmy je zawieźć do miasta, dla starszej córki i zięcia. Kto ma dzieci w mieście, nawet już całkiem podrośnięte, to wie jak to jest… Naraz usłyszałem wołanie mojej małżonki: „Jarek, zobacz co się dzieje w łazience!” Cóż mogło się dziać? Wszedłem do łazienki, gdzie rzeczywiście było słychać jakiś harmider. Na skraju wanny siedział gość:

7645.jpg

Bogatka „wpadła” do nas, choć bez zaproszenia w gości przez uchylone okno i nieco poprzewracała kosmetyki na półkach. Takiego gościa jeszcze nie było. Zdarzył się już nietoperz w sypialni, jaskółka dymówka, zaskroniec na progu leśniczówki, ale przez łazienkę jeszcze nikt nas nie odwiedzał.

Złapałem aparat, aby zrobić pamiątkową fotkę gościowi. Bogatka musiała już chwilę być w łazience, bo była bardzo wystraszona i zdyszana. Zabrałem parę drobiazgów z parapetu, aby ją szybko wypuścić, bo żal mi było wystraszonego ptaszka. Gdy otwierałem okno trzepotanie ptaka ucichło. Sikory nigdzie nie było. Zajrzałem we wszystkie zakamarki i nic. Spojrzałem na sufit i zobaczyłem wystający zza lampy ogon i dziób:

7646.jpg

Wystraszony ptak znalazł sobie azyl:

7647.jpg

Odsunąłem firanę z okna, aby ją wypuścić na wolność i naraz poczułem pazurki na plecach:

7649.jpg

Sikora uznała jak widać moje plecy za bardzo bezpieczne miejsce. Stałem chwilę nieruchomo, żeby uspokoiła się i odpoczęła. Kręciła się na moich plecach ale siedziała spokojnie, mocno zasapana po „łazienkowych wojażach”. Zrobiłem sobie w takim razie jeszcze fotkę z gatunku „celebryckich”- czyli sfotografowałem siebie odbitego w lustrze ale z pewnością przebijam wszystkich, bo kto ma fotografię w łazience z sikorą bogatką na plecach?:

7648.jpg

Przesunąłem się wolno do okna i sikora „furnęła” sobie na wolność. Przysiadła na gałązce modrzewia naprzeciw łazienkowego okna i łypała na mnie czarnym oczkiem:

7650.jpg

No cóż przyznacie, że to dość nietypowe odwiedziny, nawet w leśniczówce. Został po nich lekki bałagan w łazience i podrapany sufit wokół lampy. Ale plecy leśniczego zostały uznane za wyjątkowo bezpieczne miejsce i to wprawiło mnie dziś w doskonały humor.

Leśniczy Jarek- leśniczy@erys.pl