Leśna historia

Oglądając stare zdjęcia znaleźliśmy jedno, na którym jest leśniczy z żoną i dwoma psami – jamnikiem oraz prawdopodobnie wachtelhundem – takim jak nasz. Karin obiecała poszukać jeszcze w rodzinnym archiwum i ustalić, czy to na pewno ta rasa. Nie da się uniknąć wrażenia, że w pewnych miejscach historia i losy ludzkie zataczają koło …
28.08.2010

Oglądając stare zdjęcia znaleźliśmy jedno, na którym jest leśniczy z żoną i dwoma psami – jamnikiem oraz prawdopodobnie wachtelhundem – takim jak nasz. Karin obiecała poszukać jeszcze w rodzinnym archiwum i ustalić, czy to na pewno ta rasa. Nie da się uniknąć wrażenia, że w pewnych miejscach historia i losy ludzkie zataczają koło …

lesniczy_neumann_wachtel_m.jpg

Odwiedziła nas niedawno zaprzyjaźniona córka leśniczego, który przed wojną mieszkał tutaj w leśniczówce. Przyjeżdża prawie co roku, ale ponieważ zawsze na krótko, więc za każdym razem dzięki niej dowiadujemy się wielu rzeczy o historii „naszego” domu i okolicy. Co roku też odwiedzamy z nią stare niemieckie cmentarze, które z roku na rok są coraz trudniejsze do znalezienia i coraz mniej widoczne. Ale sądząc po zostawianych tam wciąż kwiatach i zniczach, sporo osób je jeszcze odwiedza, być może na tej samej zasadzie co nasza znajoma. Jej rodzina pochodziła stąd, z Mazur, więc znajdują się tu groby dziadków i innych krewnych. Ludzie którzy wciąż przyjeżdżają, nawet bez tabliczek znajdują właściwe miejsca żeby położyć kwiaty. Nie porządkują i nie sprzątają zapomnianych leśnych cmentarzy – nasza znajoma twierdzi, że specjalnie, żeby nikt nie pomyślał że w grobie może być coś cennego i nie zaczął kopać. Zresztą większość tych małych nekropolii została już dawno zniszczona i przekopana. Kiedy odejdzie pokolenie tych, którzy o nich pamiętają, las wchłonie je zupełnie.

Natomiast społeczność tych, którzy uciekali z Prus Wschodnich przed Armią Czerwoną w roku 1945 jest bardzo zintegrowana. Mają plany swoich domów i swoich cmentarzy. Korespondują, wymieniają informacje, robią zdjęcia które przesyłają tym, którzy już przyjeżdżać nie mogą. Dokładnie tak samo jak Polacy wysiedleni z Kresów – w większości żyją czasem przeszłym i pamięcią o kraju szczęśliwego dzieciństwa zabranym przez wojnę. (Moim zdaniem dla ludności cywilnej z jednej i drugiej strony była to równorzędna tragedia, nie należy jednak zapominać o tym, kto tę wojnę rozpoczął.)

Oglądając stare zdjęcia znaleźliśmy jedno, na którym jest leśniczy z żoną i dwoma psami – jamnikiem oraz prawdopodobnie wachtelhundem – takim jak nasz. Karin obiecała poszukać jeszcze w rodzinnym archiwum i ustalić, czy to na pewno ta rasa. Nie da się uniknąć wrażenia, że w pewnych miejscach historia i losy ludzkie zataczają koło …

Ponieważ Karin chciała odwiedzić znajomą, żona pojechała z nią w roli tłumacza. W trakcie rozmowy dwóch starszych pań dowiedziała się, że w pobliskiej wsi jeszcze w latach 60. XX wieku było ponad 30 rodzin, działał normalnie sklep. Dla nas to niewyobrażalne, bo ta wioska to dla nas tylko krzaki bzów rosnące w miejscach gdzie kiedyś były domy. Na łąkę za domem wtedy tak samo jak teraz wychodziły jelenie i dziki. Przystanek PKS przy drodze do leśniczówki został postawiony właśnie wtedy na wniosek leśniczego, którego dzieci musiały jakoś dojeżdżać do szkoły. Piec chlebowy świetnie nadawał się do suszenia grzybów, a przy siarczystej zimie domu nie dawało się ogrzać żadnym sposobem. W niektórych miejscach czas dziwnie spowalnia swój bieg.