Kto spotyka w lesie dzika …
Historia jest taka, że zepsuł mi się samochód. Nie pierwszy raz, ale wygląda na to, że tym razem to nie żarty. Mam nadzieję – odpukać – że się mylę i skończy się jak zawsze, na jakiejś drobnej naprawie którą będę w stanie wykonać sam. Oczywiście jak zmobilizuję najpierw pilarzy z traktorem, którzy przyciągną mi mojego „szerszenia” na podwórko.
Że samochód się zepsuł, to jeden pech. Konsekwencja awarii była też taka, że trzeba było z buta ruszać do domu, a to kawałek drogi. Szedłem więc raźno przez las, a pies myszkował po okolicy. W pewnym momencie zobaczyłem, jak pies pędzi w moim kierunku, a jakieś dwa metry za nim równie szybko porusza się tęgi dzik … Kaban miał z osiemdziesiąt kilogramów.
Było to, przyznaje, trochę zaskakujące … Oczywiście dzik, kiedy mnie tylko zauważył, skręcił do lasu i tyle go widziałem. Oglądałem zresztą potem znajdujące się w pobliżu miejsca świeżo pobuchtowane przez dziki – musiały tam niedawno szukać pod śniegiem pokarmu, pies je spłoszył, a jeden postanowił dać burkowi nauczkę. W głębokim, kopnym śniegu miał naprawdę spore szanse.
Przyznam, że zanim dzik skręcił do lasu, przez chwilę zupełnie na serio pomyślałem o jakimś drzewie na które dałoby się szybko wejść. Stałem przecież w lesie, więc wiedziałem, że jest ich w okolicy trochę… Nie rozglądałem się wprawdzie nerwowo, ale adrenalina jakaś się jednak pojawiła.
Słyszałem też inną historię - ktoś opowiadał, że był w podobnej sytuacji, tyle, że zamiast dzika za psem podążał… wilk. Wilk również po zobaczeniu człowieka zrezygnował z potencjalnej kolacji, ale adrenalina niewątpliwie była dużo wyższa.