Kto spotyka w lesie dzika …

Historia jest taka, że zepsuł mi się samochód. Nie pierwszy raz, ale wygląda na to, że tym razem to nie żarty. Mam nadzieję – odpukać – że się mylę i skończy się jak zawsze, na jakiejś drobnej naprawie którą będę w stanie wykonać sam. Oczywiście jak zmobilizuję najpierw pilarzy z traktorem, którzy przyciągną mi mojego „szerszenia” na podwórko.
21.01.2010

Historia jest taka, że zepsuł mi się samochód. Nie pierwszy raz, ale wygląda na to, że tym razem to nie żarty. Mam nadzieję – odpukać – że się mylę i skończy się jak zawsze, na jakiejś drobnej naprawie którą będę w stanie wykonać sam. Oczywiście jak zmobilizuję najpierw pilarzy z traktorem, którzy przyciągną mi mojego „szerszenia” na podwórko.

Że samochód się zepsuł, to jeden pech. Konsekwencja awarii była też taka, że trzeba było z buta ruszać do domu, a to kawałek drogi. Szedłem więc raźno przez las, a pies myszkował po okolicy. W pewnym momencie zobaczyłem, jak pies pędzi w moim kierunku, a jakieś dwa metry za nim równie szybko porusza się tęgi dzik … Kaban miał z osiemdziesiąt kilogramów.

Było to, przyznaje, trochę zaskakujące … Oczywiście dzik, kiedy mnie tylko zauważył, skręcił do lasu i tyle go widziałem. Oglądałem zresztą potem znajdujące się w pobliżu miejsca świeżo pobuchtowane przez dziki – musiały tam niedawno szukać pod śniegiem pokarmu, pies je spłoszył, a jeden postanowił dać burkowi nauczkę. W głębokim, kopnym śniegu miał naprawdę spore szanse.

Przyznam, że zanim dzik skręcił do lasu, przez chwilę zupełnie na serio pomyślałem o jakimś drzewie na które dałoby się szybko wejść. Stałem przecież w lesie, więc wiedziałem, że jest ich w okolicy trochę… Nie rozglądałem się wprawdzie nerwowo, ale adrenalina jakaś się jednak pojawiła.

Słyszałem też inną historię - ktoś opowiadał, że był w podobnej sytuacji, tyle, że zamiast dzika za psem podążał… wilk. Wilk również po zobaczeniu człowieka zrezygnował z potencjalnej kolacji, ale adrenalina niewątpliwie była dużo wyższa.