Kto ma pomóc bocianowi?

W naszym kraju mamy świetne prawo i moc ludzi zaangażowanych w ochronę przyrody. Pytanie jednak tak postawione: Kto zajmuje się konkretnie i czynnie ochroną przyrody? najczęściej pozostaje pytaniem retorycznym… Bo wokół nas powszechnie, w majestacie prawa wycina się drzewa w okresie lęgowym ptaków i zwierząt i nic nie można. Co chwilę nieśmiało ktoś, zwykle jakiś mniej pokorny dziennikarz o tym donosi i sami przecież to widzimy. Natworzono wiele ważnych urzędów z przyrodą i środowiskiem w nazwie do przekładania papierków i nic z tego nie wynika.
15.05.2014

W naszym kraju mamy świetne prawo i moc ludzi zaangażowanych w ochronę przyrody. Pytanie jednak tak postawione: Kto zajmuje się konkretnie i czynnie ochroną przyrody? najczęściej pozostaje pytaniem retorycznym… Bo wokół nas powszechnie, w majestacie prawa wycina się drzewa w okresie lęgowym ptaków i zwierząt i nic nie można. Co chwilę nieśmiało ktoś, zwykle jakiś mniej pokorny dziennikarz o tym donosi i sami przecież to widzimy. Natworzono wiele ważnych urzędów z przyrodą i środowiskiem w nazwie do przekładania papierków i nic z tego nie wynika.

No bo kto, jaki urząd będzie walczył z urzędem? Zwykle drzewa wycina się dla dobra ludzi, w interesie społecznym i jest to decyzja prezydenta miasta, starosty czy burmistrza. Z pewnością dobra, ważna i mądra. Dla ludzi, bo przyroda taktownie milczy i regeneruje się sama. Są przecież decyzje, opinie, uzgodnienia- wszystko super… Nie chodzi tu o dokumenty, programy, mapy i opracowania. Chodzi o konkretną ochronę przyrody i jej elementów, o małe, drobne sprawy, którymi zwykle nie ma kto się zająć.   Bo gdy wokół nas jakiś zwierzak czy ptak ma problem, to trwa popis „spychalizmu” i rozmycia kompetencji. Nic, no może prawie nic nie można. Tak zwany zwykły człowiek nie wie kto ma zająć się rozjechanym zwierzęciem, chorym lub zranionym ptakiem czy złamanym pomnikowym drzewem. A chciałby pomóc, troszczy się o przyrodę, szuka pomocy ale gdzie? Po godzinie15? W wolną sobotę albo święto? Szczególnie w małych miejscowościach jest to problem, bo tu nie ma ogrodu zoologicznego, lecznicy, schroniska czy pogotowia dla zwierząt. Urząd gminy nieczynny. Wtedy dzwoni do leśniczego, no bo gdzie?

W sobotę rano zadzwoniła do mnie jedna z mieszkanek pobliskiego Policka z informacją, że para bocianów zaczęła budować gniazdo na słupie energetycznym, w plątaninie drutów. „Przecież one albo same zginą i byłaby to wielka strata, albo zrobią zwarcie i pozbawią wieś prądu. Trzeba pomóc i zrobić im platformę. Ale z kim to załatwić? Obdzwoniłam wczoraj kilka miejsc, dziś dzwoniłam na posterunek energetyczny, ale w sobotę tam nikogo nie ma. Nikt nie chce pomóc! Niech pan się tym zajmie!”

No cóż, to w zasadzie nie jest absolutnie sprawa leśniczego, ale jak nie pomóc bocianom? To nasze dobro narodowe i troska o bociany powinna być przecież patriotycznym obowiązkiem każdego Polaka. Kilka dni wcześniej przyglądałem się tej parze bocianów z Policka. Zachowywały się jak zakochana para. Tańce, umizgi, klekotanie, wzajemne poprawianie piór:

 10501.jpg

Ale pani bocianowa w pewnym momencie wyglądała na obrażoną:

10502.jpg 

 No bo bocian- facet nie pomyślał o lokum! No i są bez jaj i bez gniazda, a wszystkie porządne bociany siedzą już na jajach, a u niektórych par zaczynają się już pojawiać pisklęta. Zdesperowany amant zaczął zatem budować gniazdo na linii energetycznej…

Obiecałem pani z Policka, że zajmę się sprawą bocianów. Po porannym, sobotnim telefonie zacząłem gorączkowo myśleć jak pomóc ptakom. W tym roku wyjątkowo dużo bocianów pojawiło się w okolicy. Wszystkie gniazda, nawet te puste od kilku lat zostały zajęte. W Policku jednak brakuje miejsca odpowiedniego na gniazdo. W zeszłym roku bociany próbowały je zbudować na wysokim kominie dawnej gorzelni. Coś im jednak nie wyszło, konstrukcja rozwaliła się i jeden z bocianów ugrzązł wewnątrz komina. Mimo prób ratowania go przez strażaków, niestety, zginął.

Pomyślałem o pomocy strażaków i miejscowego urzędu gminy, ale przecież i tak będą potrzebni elektrycy. Zadzwoniłem do jednego z szefów rejonu energetycznego i poprosiłem go, aby pomógł bocianom. Odebrał telefon mimo dnia wolnego od pracy i życzliwie potraktował sprawę. „Ale wie pan, bociany i tak rzadko zasiedlają zakładane przez nas platformy, choć mamy takie”. Po krótkiej rozmowie przekonałem go jednak, że warto zamontować platformę, a nie tylko usunąć gałęzie z mało porządnej bocianiej „budowli” na linii energetycznej:

10503.jpg

„Przecież to środek wsi, niech pan pokaże ludziom, że elektrycy to ludzie wrażliwi na otaczającą nas przyrodę. Proszę pomóc bocianom…” Zgodził się i obiecał, że w poniedziałek rano będzie ekipa z podnośnikiem i platformą dla bociana.

W poniedziałkowy poranek umówiłem się wcześniej z kierowcą po papierówkę i zaraz po załadowaniu samochodu i wystawienia kwitu wywozowego pędziłem do Policka. Elektrycy właśnie przyjechali i rozkładali podnośnik:

10504.jpg

Pan Ryszard, znajomy elektryk i zapalony fotografik z Pszczewa wołał do mnie: „Panie Jarku, zapraszam do kosza, zrobi pan sobie fotkę  z góry”. No to wlazłem i za chwilę z góry miałem okazję przyjrzeć się z bliziutka bocianiej konstrukcji:

 10505.jpg

Policko z góry, z mocno wysuniętego podnośnika wyglądało zupełnie inaczej:

10506.jpg

A to widok w stronę mojego leśnictwa, które zaczyna się za pięknym, nowym zielonym mostem na Obrze:

10507.jpg 

Wysokości się nie boję, ale chwiejący się tuż przy linii pod napięciem metalowy kosz trochę mnie peszył…  Pan Ryszard śmiał się z moich obaw, ale cóż... Warto było, bo widok jednak był super!

Zostawiłem elektryków przy pracy i pojechałem do swoich obowiązków. Gdy wracałem za dwie godziny z kontroli wykonywanych czyszczeń i po wydaniu kolejnego transportu drewna platforma już była gotowa:

10508.jpg

 Elektrycy z Zakładu Energetycznego Międzychód spisali się na medal, a bociany im pewnie w dzieciach wynagrodzą! W centrum Policka mają teraz doskonałe miejsce na stałe lokum:

10509.jpg

We wtorek i środę nie pojawiły się jednak przy platformie i zaczęły znosić gałęzie na inny słup w Janowie odległym o 2 kilometry. No nie, niech się nie wygłupiają, bo elektrycy chyba już tak uprzejmi nie będą, aby na każdym słupie montować platformę. Dziś późnym popołudniem zadzwoniła do mnie rozradowana mieszkanka Policka. „Panie Jarku są! Dziś zaczęły nosić gałęzie na przygotowaną platformę. Ale super! Dziękujemy za pomoc.”  Bardzo mnie ucieszył ten telefon. Wprawdzie nie bardzo wierzę, aby w tym roku bociany zdążyły wyprowadzić udany lęg, ale może w przyszłym roku?

Cała ta przygoda pokazuje jednak jak nieco ludzkiej życzliwości i zaangażowania może czynnie pomóc przyrodzie. Postawa energetyków jest naprawdę godna pochwały i wlewa otuchę w serca.

 

Leśniczy Jarek- lesniczy@erys.pl