Królewskie łowy

Moi koledzy myśliwi zawsze twierdzili, że zwierzyna nie boi się konia. Że można podjechać na kilkadziesiąt metrów np. do jeleni, a one nie będą uciekać. W trakcie tych dywagacji powtarzali, że dobrze by było mieć konia i na nim jeździć na polowanie. Od kiedy więc kupiłem konia chciałem sprawdzić jak to jest z tą zwierzyną. Ujeżdżenie rumaka zajęło mi dłuższy czas – ale teraz już bez obaw mogę na nim jeździć po lesie. Na samą jednak myśl o jego reakcji na potencjalny strzał cierpnie mi skóra. Wprawdzie mieszkam na poligonie i konie nie płoszą się już nawet na widok nisko przelatującego śmigłowca, nie mówiąc o licznych wystrzałach i wybuchach, ale strzał z karabinu nad końskim uchem to moim zdaniem za duże ryzyko.
09.03.2008

Moi koledzy myśliwi zawsze twierdzili, że zwierzyna nie boi się konia. Że można podjechać na kilkadziesiąt metrów np. do jeleni, a one nie będą uciekać. W trakcie tych dywagacji powtarzali, że dobrze by było mieć konia i na nim jeździć na polowanie. Od kiedy więc kupiłem konia chciałem sprawdzić jak to jest z tą zwierzyną. Ujeżdżenie rumaka zajęło mi dłuższy czas – ale teraz już bez obaw mogę na nim jeździć po lesie. Na samą jednak myśl o jego reakcji na potencjalny strzał cierpnie mi skóra. Wprawdzie mieszkam na poligonie i konie nie płoszą się już nawet na widok nisko przelatującego śmigłowca, nie mówiąc o licznych wystrzałach i wybuchach, ale strzał z karabinu nad końskim uchem to moim zdaniem za duże ryzyko.

Wracając do zwierzyny – dzisiaj wyjechałem konno z podwórza, i na łące za domem stały dwa jelenie (dwa byki, jeszcze z porożem - słabiaki). Koń, chociaż oswojony z widokiem dzikich kuzynów (zdarza się, że pasą się na tej samej łące), zawsze na ich widok się płoszy i fuka, a zauważa je z największej nawet odległości. Jeżeli chodzi o wilki, to nie przejdzie nawet przez ich ślad.

Łosia zobaczyłem dziś na skraju lasu, przy łące, prędzej niż koń. Ruszyliśmy więc w jego stronę. Nie było mowy, żeby znacząco się zbliżyć – kłus łosia, chociaż ciężki i sprawiający wrażenie że powolny, okazał się szybszy niż kłus konia. Gacek – mój koń – o dziwo wcale się łosia nie wystraszył, tylko postawił uszy i ochoczo ruszył za nowym kolegą.

Tak więc wszystkim myśliwym, którzy myślą o polowaniu z konia, muszę powiedzieć, że i owszem można ale tylko na łosie... :):). Chyba, że koń jest wyjątkowy i był specjalnie szkolony. Mój się na pewno do łowów nie nadaje. Na razie... A przede wszystkim – zwierzyna ucieka, i zbliżenie się do niej nie jest wcale takie banalne.

P.S. O tej porze roku silne byki jelenia szlachetnego gubią poroże (odpada im), po to żeby wyrosło następne, często jeszcze potężniejsze. Zachęcam wszystkich do wyprawy do lasu w celu odszukania takich „zrzutów”. Sukces gwarantowany - jeżeli ktoś ma dobry wzrok, lubi długie wędrówki i w okolicznych lasach są jelenie.