Kozie harce

Przyszła wiosna a wraz z nią wysyp koźlaków. Wszystkie urodziły się kiedy mnie nie było – wyjechałem na trzy dni a domem i zwierzakami zajmowała się żona. Miała okazję nawet widzieć jak rodzą się małe.
09.04.2009

Przyszła wiosna a wraz z nią wysyp koźlaków. Wszystkie urodziły się kiedy mnie nie było – wyjechałem na trzy dni a domem i zwierzakami zajmowała się żona. Miała okazję nawet widzieć jak rodzą się małe.

W sumie nasze kozie stado powiększyło się o siedem małych koźlaków. Stało się to (drogie dzieci) za sprawą kozła, którego kupiłem jesienią ubiegłego roku. Koźlaki są duże i silne, nie było z nimi żadnych problemów, żadnego nie trzeba było przynosić do domu, dokarmiać butelką ani uczyć ssania. Jeżeli chodzi o cechy „eksterierowe” to jest tak sobie. Ale generalnie podobieństwo z rasami „alpejskimi” występuje.

Kozy okociły się w optymalnym momencie – po tygodniu w stajni małe zwierzaki wyszły na swój pierwszy spacer na podwórko. Wskakują na wszystko, wszędzie ich pełno, niczego się nie boją (no może poza trąbiącym samochodem). Na podwórku pojawia się już pierwsza trawka, a całe kozie stado zaczyna wyruszać na coraz dalsze wycieczki do lasu w poszukiwaniu świeżego pokarmu. Ryzykują swoją skórę bo jak przekonałem się rok temu kozie dróżki krzyżują się z wilczymi. Muszę odszukać mosiężny dzwonek i którąś kozę nim uszczęśliwić. Wiem - zawieszę go kozłowi, może przestanie tak dokuczać maluchom.