Kiedy odchodzi leśnik...

Dowiedziałem się rano, że zmarł nasz dawny kolega, emerytowany leśnik. Zadzwonił do mnie z taką wieścią leśniczy z sąsiedniego leśnictwa. Pogrzeb jest dziś o 14, ponad 100 kilometrów stąd. Jedziemy?- pytał przejęty. Mam na dziś tyle spraw już zaplanowanych i poukładanych, ale nie może nas tam przecież zabraknąć. Wyobrażasz sobie pogrzeb leśnika bez zielonych mundurów? Jasne, że jedziemy, załatwię formalności w nadleśnictwie- podjąłem szybką decyzję.
22.01.2011

Dowiedziałem się rano, że zmarł nasz dawny kolega, emerytowany leśnik. Zadzwonił do mnie z taką wieścią leśniczy z sąsiedniego leśnictwa. Pogrzeb jest dziś o 14, ponad 100 kilometrów stąd. Jedziemy?- pytał przejęty. Mam na dziś tyle spraw już zaplanowanych i poukładanych, ale nie może nas tam przecież zabraknąć. Wyobrażasz sobie pogrzeb leśnika bez zielonych mundurów? Jasne, że jedziemy, załatwię formalności w nadleśnictwie- podjąłem szybką decyzję.

 Leśnicy nazywają siebie z dumą Bracią Leśną. Łączy ich to, że leśnictwo to nie tylko praca zawodowa, ale sposób na życie. Leśnikiem nie jest się tylko w pracy, od 7-15. Ludzi lasu łączy wspólna pasja, specyficzny etos zawodu leśnika.  Trzeba być razem w dobrych, ale też i w trudnych chwilach w życiu. Brać Leśna wspiera się i pomaga sobie nawzajem w chorobach, problemach i wypadkach . Dotyczy to leśników oraz ich najbliższych rodzin.Nie zapominamy też o emerytach.

pamiec_o_zmarlych_zm.jpg

 Zadzwoniłem natychmiast do nadleśniczego. Już wiem- odparł zasmucony.  Szkoda  Tadeusza, to był znakomity leśnik i zacny kolega nas wszystkich. Jak tylko obowiązki wam pozwalają to organizuj delegację i jedźcie w imieniu pracowników naszego nadleśnictwa. Zamawiaj wiązankę, firma pokryje koszty.

 Wybrałem numer telefonu do znajomej „kwiaciarki”. Pani Ania jak zwykle stanęła na wysokości zadania. Czy nie za późno? Spokojnie panie Jarku! Zdążymy przygotować wiązankę na godzinę 12. Wypiszemy szarfę, żeby było wiadomo, że to od was, leśników. Równa babka z pani Ani! Podziękowałem jej serdecznie.

 Przekazałem kilka spraw i uwag podleśniczemu, zadzwoniłem do umówionych „gałęziarzy” i przełożyłem na inny dzień nasze zaplanowane spotkanie. Koledzy leśniczowie w galowych mundurach dojechali do mnie przed 12, po drodze odebrałem wiązankę i już pędziliśmy we trójkę na pogrzeb. Dziś 100 kilometrów to 1,5 godziny jazdy samochodem.

Przed cmentarną kaplicą stała już grupka bliskich zmarłego Tadeusza. Żona, dzieci i wnuki, które tak kochał... Miał też wielu przyjaciół, bo bardzo lubił ludzi. Był niesłychanie sympatyczny i towarzyski, słynął z barwnych opowieści. Świetnie gotował i razem z żoną Ireną prowadził oparty na staropolskich tradycjach goscinny dom. Jak zwykle w takiej sytuacji wszyscy wspominali zdarzenia z jego ciekawego, 80-letniego życia.

W lasach spędził całe życie zawodowe, pracował na wielu odpowiedzialnych stanowiskach w różnych nadleśnictwach, także jako inspektor, nadleśniczy, leśniczy. Przez kilka lat był moim sąsiadem, bo mieszkaliśmy w tym samym domu.Utrzymywaliśmy stały kontakt telefoniczny i wysyłaliśmy sobie kartki świąteczne. Pan Tadeusz wysyłał ich kilkadziesiąt na każde święto...

 Był wytrawnym myśliwym, toteż na pogrzebie pojawił się poczet sztandarowy koła łowieckiego. Koledzy w łowieckich mundurach stanęli obok nas, leśników. Każdy z nich położył na grobie symboliczną, złamaną, świerkową gałązkę. Złom to najwyższe odznaczenie łowieckie. Złamana gałązka jest też wręczana z uznaniem myśliwemu, który zdobędzie trofeum łowieckie. Dziś była jednak symbolem zakończonego leśnego życia.

 zlom_zm.jpg

 Całą powrotną drogę wspominaliśmy leśników, którzy już odeszli, aby pielęgnować lasy w Raju. My, Brać Leśna, pamiętamy o nich. Szumią pochwalnie o ich pracowitym życiu nasze lubuskie sosny…