Jak ładnie nazwać zulowca?

Wszyscy zainteresowani lasem oraz przyrodą znają i rozpoznają leśników w zielonych mundurach. Ale czy znacie leśnych robotników, wykonawców wszystkich prac w lesie? Praca leśnego robotnika to ciężki kawałek chleba.
07.10.2014

Wszyscy zainteresowani lasem oraz przyrodą znają i rozpoznają leśników w zielonych mundurach. Ale czy znacie leśnych robotników, wykonawców wszystkich prac w lesie? Praca leśnego robotnika to ciężki kawałek chleba.

Można tę pracę porównać do pracy górnika czy hutnika, bo jest podobnie trudna i niebezpieczna. Wymaga siły fizycznej, odporności na ekstremalne warunki pogodowe, umiejętności radzenia sobie w różnych sytuacjach i… szerokiej wiedzy leśnej oraz zamiłowania do lasu. W zasadzie to wymagania bardzo podobne jak dla kandydatów na leśników.

 Robotnicy leśni to jednak prawdziwa „ szara piechota”, mało widoczna zarówno w lesie jak i w materiałach promujących działalność leśników. W lesie widać ich mało, bo tam, gdzie pracują nie ma wstępu dla spacerowiczów. Ich stanowiska pracy najczęściej są zamknięte dla oka takimi i innymi tablicami ostrzegawczymi:

11253.jpg

 

To codzienni, czasem może niedoceniani partnerzy leśników oraz właścicieli innych niż państwowe lasów.

 Obecnie praktycznie wszystkie prace leśne wykonują w Lasach Państwowych Zakłady Usług Leśnych (ZUL-e) , które realizują zlecone przez leśników czynności. Są to prywatne firmy wykonujące wszystkie zadania związane z ochroną, hodowlą i użytkowaniem lasu. Właścicieli i pracowników ZUL określa się najczęściej mianem „zulowców”, a czasem żartobliwie, choć chyba nie jest to trafione określenie: ”zulusów”. Właścicieli ZUL nazywamy przedsiębiorcami leśnymi. To właśnie oni, a nie nadleśnictwa zatrudniają pracowników leśnych, którzy wykonującą trudne, ale ważne dla bytu lasu prace w lesie.

Początek lat dziewięćdziesiątych XX wieku to czas wielkich przemian w kraju. Zlikwidowano Państwowe Gospodarstwa Rolne i zmiany nastąpiły także na leśnym rynku pracy. Wcześniej w Lasach Państwowych było wielu robotników zatrudnianych przez nadleśnictwa jako pracownicy stali, sezonowi, a nawet interwencyjni- ściągani do pilnych prac z innych części kraju.

 Pracowali w lasach jako drwale, zrywkarze, żywiczarze oraz na szkółkach leśnych i składnicach drewna. To oni zostali „sprywatyzowani” w zakłady usług leśnych i rozpoczęli własna działalność gospodarczą, choć nie zawsze byli entuzjastami takiego rozwiązania. Najpierw były to jednoosobowe firmy, a z czasem te, które przetrwały na rynku usług rozrosły się w nawet bardzo duże przedsiębiorstwa. Od lat w naszych leśnictwach nie ma już praktycznie robotników zatrudnianych przez LP. Wszelkie prace wykonują „zulowcy”.

11256.jpg

 

 Zadania gospodarcze zleca im leśniczy na podstawie umowy podpisanej prze ZUL z nadleśniczym i nadzoruje prawidłowe wykonanie wszelkich prac. Usługi leśne to praca na „żywym organizmie”, w zmieniających się warunkach przyrodniczych i gospodarczych. Bo „zulowiec” musi być do dyspozycji w nocy, gdy wybuchnie pożar, który należy dozorować i w dzień świąteczny gdy np. wypadnie lotnicza akcja ograniczania liczebności owadów lub wiatr powali drzewa na drogi i linie energetyczne…

Żywiołów nie sposób przewidzieć, zaplanować terminów, skutków i kosztów, a takie zasady narzucają zamówienia publiczne. Reguły współpracy leśniczego i ZUL-a określone w umowie wyznacza obu stronom także wiele przepisów związanych m.in. z zasadami hodowli lasu, instrukcją bhp oraz zasadami certyfikacji lasów. Leśniczy musi to wszystko połączyć, realizując plany zadań na 100% i w dodatku spełniając często zmieniające się wymagania odbiorców drewna. Udana współpraca leśniczego i „zulowców” to fundament dobrej gospodarki leśnej.

Aby być wiarygodnym partnerem dla leśników, właściciel ZUL-a musi mieć dużo specjalistycznego sprzętu i profesjonalną grupę pracowników.

11258.jpg

 

 Nie jest to łatwe, bo praca jest bardzo ciężka i w zasadzie mało atrakcyjna, a wiele prac nadal trzeba wykonywać ręcznie w zmiennych warunkach atmosferycznych.

11257.jpg

W kabinie harwestera czy forwardera może nie jest źle, ale wiele prac nadal wykonuje się ręcznie, dźwigając ciężkie wałki czy machając siekierą lub łopatą. To praca na mrozie, w upale, kurzu, deszczu. Czasem na sporych pagórkach

11255.jpg

 

a innym razem w warunkach górskich lub na bagnach. Gryzą meszki, kleszcze i komary, czasem jest upał, a innym razem siarczysty mróz. Trzeba zainwestować sporo pieniędzy w harwestery, forwardery, pługi, konie, ciągniki, wykaszarki czy pilarki, a głównie w ludzi, którzy muszą wykonywać prace odpowiednio przygotowani i wyposażeni.

 

11254.jpg

 

 Przetarg wygrywa się najczęściej oferując najniższą cenę za usługi wykonane z gwarancją najwyższej jakości i staranności. Leśny przedsiębiorca musi być zatem znakomitym ekonomistą i menadżerem, aby utrzymać się na leśnym rynku usług. Leśni robotnicy to ludzie, którzy sami się nauczyli swojego fachu, często są to firmy rodzinne, bo zamiłowanie do pracy w lesie trzeba cierpliwie hodować.

 Wielu ludzi szybko rezygnuje z tej pracy i rotacja kadr jest tu bardzo duża. To osobny problem, ale jakże ważny, szczególnie dla leśniczego. A każdy rozsądny leśniczy wie, że trzeba doceniać i uszanować pracę, którą wykonują ZUL-e. Staram się jak mogę, aby stworzyć najlepsze warunki współpracy i traktować ZUL-a jak równorzędnego partnera. To ważny partner równorzędny leśnikom w trosce o trwałość lasu.

Właściciele i pracownicy firm usługowych już blisko ćwierć wieku pracują w polskich lasach i współpracują z leśnikami. W mojej ocenie warto jakoś jednoznacznie nazwać ten zawód. Bo ani „zulowiec”, ani tym bardziej „zulus” nie są sympatycznymi określeniami. Dziś pracownik zula wykonuje różne zadania i raz jest drwalem i pracuje piłą lub siekiera, innego dnia wsiada do ciągnika i jest zrywkarzem, czasem także operuje wykaszarką lub nawet siada w kabinie harwestera.

 Dlatego dobrze byłoby w zasobach pięknego, polskiego języka wyszukać nazwę dla ludzi od najtrudniejszych zadań wykonywanych  w lesie. Bardzo Was proszę o pomoc i pomysły na ciekawą nazwę dla „leśnej piechoty”. Napiszcie co sądzicie o trafnym nazwaniu tego trudnego zawodu. Według mnie zasłużyli sobie solidną pracą, na to, aby ich jednoznacznie i ładnie nazywać. Najciekawsze podpowiedzi postaram się nagrodzić drobnym upominkiem z szafy leśniczego. Czekam na Wasze pomysły i propozycje w komentarzach i pod stałym adresem :

Leśniczy Jarek- lesniczy@erys.pl