Inwazja szerszeni II

Wiem, że pisałem już rok temu o gnieździe szerszeni i wzywaniu straży pożarnej, ale co zrobić, skoro sytuacja się powtarza?
23.08.2008

Wiem, że pisałem już rok temu o gnieździe szerszeni i wzywaniu straży pożarnej, ale co zrobić, skoro sytuacja się powtarza?

Poprzedniego lata dwa razy wzywałem strażaków żeby zdjęli gniazdo szerszeni ze strychu nad stajnią. Najpierw chciałem je zdjąć sam, ale zdecydowałem się wezwać fachową pomoc. Okazało się, że szerszenie odbudowały gniazdo i strażacy przyjeżdżali jeszcze raz. Miałem nadzieję, że pozbyłem się tego niewygodnego towarzystwa na dobre. W tym roku przylatywały jakieś pojedyncze sztuki, ale nie było ich dużo, uznałem więc że znalazły sobie miejsce gdzieś w lesie.

Tymczasem wczoraj znajoma która prowadzi pasiekę w odległości około 300m od leśniczówki znalazła duże gniazdo szerszeni w ... swoim domku pszczelarskim. Domek jest nieduży, służy do trzymania w nim podstawowych sprzętów do pracy w pasiece. Na półce pod dachem leżały stare poduszki, służące do ocieplania uli na zimę. Wczoraj ze zdumieniem zobaczyłem, że jedna z tych poduszek została dosłownie „wmurowana” w gniazdo szerszeni... Miejsce na gniazdo idealne – nikt nie przeszkadza, a stołówka blisko (szerszenie są drapieżnikami). Trochę się dziwiłem, jak można nie usłyszeć głośnego buczenia dobywającego się z takiego gniazda wielkości wiadra, ale jak widać można.

Dalej było po staremu – zadzwoniłem po straż, obiecali że przyjadą, przyjechali. Ale kiedy już uzbroili się w specjalne ubrania (są na zdjęciu z zeszłego roku) i zaczęli zdejmować gniazdo, okazało się że mają za mały worek. W dodatku jeden spadł ze stołka. Zanim wzięli większy worek większość rozzłoszczonych owadów wyleciała z gniazda, część ich atakowała a część krążyła w pobliżu. Skończyło się więc na tym, że gniazdo zabrali, a szerszenie zostały. Dziś widziałem już, że zaczęły prace przy odbudowie. Wniosek z tego taki, że trudno się ich pozbyć za pierwszym razem, a cała akcja musi być dobrze przemyślana.