Historia sprzed lat

Wczoraj cały dzień padał deszcz. Padał i padał, a ja z radością patrzyłem przez okno i miałem nadzieję, że potopi wszystkie korniki ... Wyglądało to na klasyczną „trzydniówkę”, ale dziś już opady tylko przelotne. Jutro pewnie wyjrzy słońce. Na wszelki wypadek postanowiłem nie zwracać uwagi na prognozy nadawane przez radio.
15.07.2008

Wczoraj cały dzień padał deszcz. Padał i padał, a ja z radością patrzyłem przez okno i miałem nadzieję, że potopi wszystkie korniki ... Wyglądało to na klasyczną „trzydniówkę”, ale dziś już opady tylko przelotne. Jutro pewnie wyjrzy słońce. Na wszelki wypadek postanowiłem nie zwracać uwagi na prognozy nadawane przez radio.

Patrzyłem przez okno a żona tłumaczyła mi list jaki dostaliśmy z Francji od Karin Matray – osoby która urodziła się w czasie wojny w „naszej” leśniczówce i czasami tu przyjeżdża. O Karin, córce leśniczego Neumanna, pisałem w zeszłym roku. Obecnie mieszka we Francji – już od prawie pół wieku, i dlatego pisze do nas po francusku. (To się akurat dobrze składa, bo nikt u nas w domu nie zna niemieckiego na tyle, żeby swobodnie czytać czy pisać.)

W tym roku Karin do nas raczej nie przyjedzie, bo nie pozwala jej zdrowie – będzie miała poważną operację. Ale w swoim liście napisała nam o legendzie, którą słyszała od jednego z byłych mieszkańców sąsiedniej, dawno już nie istniejącej wioski. Otóż kiedyś nazywała się ona Ojczewilki – kiedy pierwszy mieszkaniec razem ze swoim synem budowali dom, nagle chłopiec krzyknął „Ojcze – wilki!” i stąd wzięła się pierwotna nazwa wioski. W roku 1928 nazwa została zmieniona na „Wolfsheide”. Sześć lat później hitlerowcy zwiększali areał poligonu leżącego niedaleko wsi i wysiedlili wszystkich. Domy zostały zniszczone. (Dziś czasami docieram tam rowerem – miejsca domów znaczą wysokie krzewy bzu lilaka, w dawnych ogródkach można znaleźć ozdobne kwiaty które sadzili dawni mieszkańcy. Jeżeli dobrze poszukać można znaleźć jakąś ocalałą piwnicę w której mieszkają nietoperze.)

Z niemieckich dokumentów jakie dostaliśmy od Karin pocztą wynika, że w 1925 roku Ojczewilki były wioską liczącą 635 mieszkańców. Znajdowała się tam szkoła, do której chodziły również dzieci z sąsiedniej wsi, gdzie szkoły nie było, restauracja, dwa sklepy spożywcze, straż pożarna, krawiec, stolarz, leśniczówka  ... To niesamowite, że miejsce które dobrze znam, i gdzie można spotkać co najwyżej lisa albo borsuka, było kiedyś naprawdę sporą wioską.

 

Na zdjęciu nasza znajoma Karin w roku 1941 lub 1942 na podwórku przed leśniczówką.