HISTORIA PEWNEGO ŻAGLOWCA

Ponieważ żona leśniczego wciąż za granicą, prezentujemy historię jednego z najpiękniejszych francuskich żaglowców który zacumował właśnie w porcie w La Rochelle i swoją obecnością uświetnia tutaj przygotowania do startu jednych z najtrudniejszych regat na świecie - samotnego wyścigu dookoła świata czyli VELUX 5 OCEANS.
15.10.2010

Ponieważ żona leśniczego wciąż za granicą, prezentujemy historię jednego z najpiękniejszych francuskich żaglowców który zacumował właśnie w porcie w La Rochelle i swoją obecnością uświetnia tutaj przygotowania do startu jednych z najtrudniejszych regat na świecie - samotnego wyścigu dookoła świata czyli VELUX 5 OCEANS.

belem_m.jpg 

Historia żaglowca Belem to właściwie pięć różnych historii. Żaglowiec zbudowany niewątpliwie pod szczęśliwą gwiazdą żyje obecnie piątym życiem i jest ozdobą każdego portu w którym zagości.

Stalowy kadłub Belema zbudowano w roku 1896 w stoczni w pobliżu Nantes. Zamówiony został przez Fernanda Crouana, francuskiego kupca, jako trójmasztowy bark do przewozu towarów. Nazwano go Belem, tak samo jak brazylijski port gdzie rodzina Crouan od kilku pokoleń prowadziła placówkę handlową.

Przez następne 18 lat żaglowiec woził do Europy przyprawy, głównie kakao i cukier. Transatlantycką trasę pokonał ponad trzydzieści razy i nie obyło się bez kłopotów, jak wtedy, gdy na statku wybuchł pożar w którym spalił się cały żywy ładunek – 115 mułów … Kilka później po raz kolejny statek i załoga cudem zostali ocaleni od pewnej śmierci. W roku 1902 na Martynice wybuchł wulkan, przykrywając wyspę chmurą popiołu, niszcząc miasto i zabijając 30 000 ludzi w przeciągu 90 sekund. Statki stojące w porcie i ich załogi również nie ocalały. Belem, z powodu jakichś biurokratycznych problemów, nie został wpuszczony do portu, bo nie było tam dla niego miejsca, musiał więc czekać na redzie. Dzięki temu przetrwał największą katastrofę jaka kiedykolwiek wydarzyła się na tej wyspie.

W roku 1914, kiedy zaczynała się już epoka parowców i białe żagle zaczynały znikać z oceanicznych szlaków handlowych, Belema kupił książę Westminsteru – bo mu się bardzo spodobał. Statek jednak nie był przygotowany do przyjmowania dostojnych gości, wykonano więc remont, po którym można było zakwaterować na nim 40 arystokratycznych głów w pełnym komforcie. Kabiny wyłożono kubańskim mahoniem, zamontowano dwa silniki i dwie śruby – żaglowiec zaczynał nowe życie unikając tragicznego losu wielu podobnych jednostek.

Kilka lat później, w 1921 roku, piękny żaglowiec zwrócił uwagę innego arystokraty, sir A.E.Guinessa (ze słynnej rodziny zajmującej się produkcją piwa), który przekonał księcia, żeby sprzedał mu jacht. Belem przemianowano na Fantôme II. Guiness bardzo kochał swój statek i urządził na mim swoje biuro, żeby móc pracować w każdym miejscu w którym akurat będzie przebywał. No i wyruszył dookoła świata … Po wybuchu II wojny światowej statek zarekwirowano i stał w doku w Cowes gdzie znajdował się w sumie przez 12 lat. W trakcie wojny przejściowo znajdowała się na nim kwatera główna francuskich sił specjalnych. Takielunek i maszty zostały zniszczone w trakcie bombardowania. Statek stał w takim stanie do roku 1951.

Włoski arystokrata, książę Giorgio Cini, znany z działalności charytatywnej, szukał akurat jednostki która mogłaby służyć jako statek szkoleniowy. Na wyspie San Giorgio Maggiore prowadził ośrodek opieki dla ponad 600 chłopców będących sierotami po marynarzach i rybakach, gdzie uczyli się różnych zawodów związanych z morzem. Rodzina Guinessów wystawiła żaglowiec na sprzedaż po śmierci sir Artura. I tak statek zmienił banderę po raz kolejny zaczynając nowe życie. Wyremontowano go i służył najpierw jako jednostka treningowa dla 60-osobowych grup młodych marynarzy, potem jedynie jako ich miejsce zakwaterowania, jako że uznano, że jest za stary i zbyt niebezpieczny żeby na nim pływać. Został przekazany najpierw policji a potem jako za drogi w utrzymaniu sprzedany weneckiej stoczni, która rozpoczęła gruntowne prace remontowe chcąc uzyskać za żaglowiec maksymalną możliwą cenę.

Na początku lat 70. ubiegłego wieku francuski pasjonat żaglowców, dr Luc Gosse, odwiedzając wenecką stocznię, zobaczył statek. Oglądając go w środku zobaczył też stare, zmatowiałe litery układające się w napis: „Belem” co go wielce zaintrygowało. Po powrocie do Francji znalazł więcej informacji o statku i rozpoczął kampanię na rzecz sprowadzenia go do rodzinnego kraju. Był członkiem towarzystwa opieki nad żaglowcami w którym również udzielał się prezes jednego z dużych francuskich banków … No i wiadomo, co było dalej. W 1979 roku żaglowiec na holu powrócił do macierzystego kraju gdzie przeszedł kolejny remont i rozpoczął kolejne życie – najpierw jako statek-muzeum a później, po roku 1987 jako żaglowiec szkolny. W roku 2004 można go było podziwiać także na Bałtyku.

PA142048_m.jpg