Hau!

No, nareszcie dzisiaj mogę dojść do głosu. Tak naprawdę to ja kręcę tym całym blogiem, a nie ci uzurpatorzy którzy pisali poprzedni odcinek. Oni tylko trochę się do tego dokładają – hau!
24.12.2009

No, nareszcie dzisiaj mogę dojść do głosu. Tak naprawdę to ja kręcę tym całym blogiem, a nie ci uzurpatorzy którzy pisali poprzedni odcinek. Oni tylko trochę się do tego dokładają – hau!

No właśnie. Hau! Hau! Hau! A czy wy o mnie coś wiecie? Oczywiście umiem mówić po ludzku – co do tego mam nadzieję nie ma wątpliwości – ale tak na co dzień to nie ma sensu. No po co, pytam się, po co mam to niby robić? Micha jest? Jest. Woda jest? Jest. Jeżeli wystarczająco się napraszam, dostaję jeszcze bonusy – a to zupka, a to jakieś kości. Czasami kryzysowo, tylko sucha karma, ale na szczęście kupują jakąś przyzwoitą.

Wołają na mnie Bora, ale częściej chyba Borówa. Gwiżdżą jeszcze albo cmokają, ale i tak wszyscy wiemy o co chodzi. Przychodzę albo nie … Najgorszy jest ten ich szczeniak, bo ciąga mnie za obrożę, spać nie daje, ciągle ma jakieś pomysły. No ale na szczęście czasami gdzieś go wywożą – nazywa się to przedszkole – i wtedy mam cały dzień spokoju.

Najbardziej lubię jeździć z leśniczym do lasu, pływać w jeziorze, obwąchiwać trzciny i szuwary, szukać tropów jeleni. Dziki odrażające draby ignoruję, można na nie co najwyżej naszczekać. Hau! Jeszcze się do was kiedyś odezwę…