Dziwne telefony

Jestem pewien, że gdzieś podano numer telefonu do leśniczówki jako numer do nadleśnictwa. Otóż zdarza się, na szczęście rzadko (może to jakaś stara książka telefoniczna? Diabli wiedzą.) że dzwonią do nas różni ludzie z dość dziwnymi pytaniami. Najbardziej dziwna jest pani z jakiegoś urzędu pracy (nie przedstawia się nigdy) która dzwoni regularnie raz w miesiącu z pytaniem „Czy zatrudniacie Państwo kogoś w ramach prac interwencyjnych lub stażu?”. Na to ja (lub żona) z niezmiennym spokojem (trwa to już któryś rok) mówimy miłej pani że to leśniczówka a nie nadleśnictwo, że my nie zatrudniamy, że proszę zadzwonić do biura, numer taki a taki, i proszę zmienić sobie w bazie danych numer telefonu! Nie pomaga. (Aha, za każdym razem chyba dzwoni inna pani ...)
18.10.2008

Jestem pewien, że gdzieś podano numer telefonu do leśniczówki jako numer do nadleśnictwa. Otóż zdarza się, na szczęście rzadko (może to jakaś stara książka telefoniczna? Diabli wiedzą.) że dzwonią do nas różni ludzie z dość dziwnymi pytaniami. Najbardziej dziwna jest pani z jakiegoś urzędu pracy (nie przedstawia się nigdy) która dzwoni regularnie raz w miesiącu z pytaniem „Czy zatrudniacie Państwo kogoś w ramach prac interwencyjnych lub stażu?”. Na to ja (lub żona) z niezmiennym spokojem (trwa to już któryś rok) mówimy miłej pani że to leśniczówka a nie nadleśnictwo, że my nie zatrudniamy, że proszę zadzwonić do biura, numer taki a taki, i proszę zmienić sobie w bazie danych numer telefonu! Nie pomaga. (Aha, za każdym razem chyba dzwoni inna pani ...)

Ostatnio podnoszę słuchawkę i słyszę nie dzień dobry, tylko: „Iksiński. Marchew mam. Ekologiczną. Pół tony. No!”. Zamurowało mnie. Poważnie. Ale odetchnąłem i zacząłem ciągnąć gościa za język. Do kogo dzwoni i po co i kto marchew zamawiał... Okazało się że jakiś rolnik ma do sprzedania pół tony marchwi którą chciał zaproponować naszemu łowczemu na dokarmianie zwierzyny. Ale wyciągnąć z niego te informacje było niełatwo. Dałem mu telefon do łowczego, a przy okazji umówiłem się, że sam kupię kilka worków tej marchewki – dla kóz, dla koni no i dla siebie oczywiście.

Żona miała inną ciekawą rozmowę (obie w tym tygodniu). Dzwonił pan który bardzo chciał żeby podać mu numer do urzędu gminy w najbliższej miejscowości. (Oczywiście chciał dodzwonić się do nadleśnictwa.) Kiedy dowiedział się, że miejscowość niewielka i urzędu żadnego poza pocztowym nie posiada – zasępił się. Potem poprosił o telefon do szkoły. Na to żona odrzekła, żeby poczekał, bo musi sprawdzić w książce telefonicznej. Gość powiedział że w takim razie zadzwoni za pięć minut bo dzwoni z komórki i czekać nie może. Zadzwonił, a kiedy dostał numer do szkoły, chciał jeszcze do przedszkola. Żona wymiękła i powiedziała, że w szkole mu podadzą ...

Naprawdę nie wiem, kto, kiedy i gdzie umieścił nasz numer jako nadleśnictwa, ale niechcący sprawił nam wiele radości. Wątpliwej nieraz ...