Dzik domowy

Już od maja u mojego sąsiada leśniczego mieszka warchlak. Małego dzika zauważył ktoś przy drodze i przywiózł do leśniczówki. Najprawdopodobniej był to warchlak od lochy która zginęła potrącona przez samochód (na pobliskiej szosie były dwa takie wypadki). Warchlaków było podobno kilka, ale tylko ten jeden dał się złapać. Był jednak bardzo słaby, musiał kręcić się w tym miejscu dłużej niż jeden dzień, bo nie miał już odruchu ssania, właściwego dla wszystkich małych ssaków i umożliwiającego im przetrwanie.
13.08.2008

Już od maja u mojego sąsiada leśniczego mieszka warchlak. Małego dzika zauważył ktoś przy drodze i przywiózł do leśniczówki. Najprawdopodobniej był to warchlak od lochy która zginęła potrącona przez samochód (na pobliskiej szosie były dwa takie wypadki). Warchlaków było podobno kilka, ale tylko ten jeden dał się złapać. Był jednak bardzo słaby, musiał kręcić się w tym miejscu dłużej niż jeden dzień, bo nie miał już odruchu ssania, właściwego dla wszystkich małych ssaków i umożliwiającego im przetrwanie.

Karmiony był z butelki – nauczył się znów ssać i przeżył. Ale kiepsko rośnie, mamy teraz sierpień a on nie jest wiele większy niż wiosną. Wożę więc mu serwatkę która zostaje mi po zrobieniu sera – ma ona dużo wartościowych substancji odżywczych. Kolega karmi go ryżem i innymi przysmakami. Ma już zresztą praktykę w tej materii, bo kilka dobrych lat temu również ktoś przyniósł mu małego ślicznego pasiaka ...

Dzisiaj pasiak jest wielką „świnią”, waży ponad 80 kilogramów i terroryzuje okolicę. Terroryzuje już może nie dosłownie, ale robił tak dopóki nie został zamknięty na specjalnym wybiegu – potrafił zabierać dzieciom kanapki, a ponieważ wychował się w domu, to gdy urósł i zrobił się silny, bez pardonu zaczął panoszyć się w kuchni. 

Na zdjęciu z lewej mały dzik, z prawej jego kilkuletni kolega ;)