Długi weekend i wożenie pszczół

Skończył się właśnie kolejny długi weekend w tym miesiącu. Dla mnie nie był on jakiś szczególnie wyjątkowy, poza wolnym czwartkiem pracowałem normalnie, czego absolutnie nie żałuję. W leśniczówce zaroiło się od gości. Nie użyli sobie zbytnio, bo przez cały czas padał deszcz. Może nie była to ulewa, a raczej mżawka, ale nawet niewielki opad, za to ciągły, po trzech czy czterech dniach może się znudzić. Znajomi, nasiąknięci mazurską wilgocią, zrejterowali już w sobotę. Za to w niedzielę, czyli dziś, obudziło mnie już słońce...
25.05.2008

Skończył się właśnie kolejny długi weekend w tym miesiącu. Dla mnie nie był on jakiś szczególnie wyjątkowy, poza wolnym czwartkiem pracowałem normalnie, czego absolutnie nie żałuję. W leśniczówce zaroiło się od gości. Nie użyli sobie zbytnio, bo przez cały czas padał deszcz. Może nie była to ulewa, a raczej mżawka, ale nawet niewielki opad, za to ciągły, po trzech czy czterech dniach może się znudzić. Znajomi, nasiąknięci mazurską wilgocią, zrejterowali już w sobotę. Za to w niedzielę, czyli dziś, obudziło mnie już słońce...

Weekend może nie był najbardziej udany pod względem pogodowym, ale nie obyło się bez atrakcji. Znajoma, która prowadzi pasiekę w pobliżu leśniczówki, poprosiła mnie żebym pomógł jej przewieźć do lasu kilka uli. Wypatrzyła nad jeziorem miejsce gdzie pszczoły powinny uzbierać dużo miodu – po kolei będą tam kwitnąć maliny, później lipy i wrzos. Pożyczyliśmy przyczepkę i załadowaliśmy na nią pięć uli. Jeden jechał jeszcze u mnie w samochodzie, a kolejny u niej. Wcześniej wszystkie wejścia do uli trzeba było szczelnie zatkać, bo gdyby w czasie transportu z tego ula który wiozłem w samochodzie wydostało się choćby kilka pszczół, byłoby niewesoło. Wydostała się jedna, ale udało się ją wygonić za okno. Kolega który siedział koło mnie bardzo intensywnie nad tym pracował. W całym ulu aż huczało i miałem wrażenie, że się nieco rozgrzał. Wszystkie ule udało się dowieźć w całości i ustawić na miejscu, teraz tylko pozostało czekać na pierwszy miód.