Czy pusta butelka jest „trendy”?

Pojechałem ze znajomymi nad jezioro. Niedziela wieczór, miałem nadzieję że nie będzie tam ludzi i będziemy mogli bez problemu poćwiczyć z psem aport z wody – przecież właśnie rozpoczął się sezon na kaczki. Ale ponieważ wakacje w pełni, ludzi było w bród. Nie mówię już o namiotach i samochodach biwakowiczów oraz śladach o ognisku ale przede wszystkim o górze śmieci. Nie jest to teren mojego leśnictwa, ale takie jezioro w lesie to naprawdę duży problem.
18.08.2008

Pojechałem ze znajomymi nad jezioro. Niedziela wieczór, miałem nadzieję że nie będzie tam ludzi i będziemy mogli bez problemu poćwiczyć z psem aport z wody – przecież właśnie rozpoczął się sezon na kaczki. Ale ponieważ wakacje w pełni, ludzi było w bród. Nie mówię już o namiotach i samochodach biwakowiczów oraz śladach o ognisku ale przede wszystkim o górze śmieci. Nie jest to teren mojego leśnictwa, ale takie jezioro w lesie to naprawdę duży problem.

Usiedliśmy obok grupki nastoletnich młodzieńców – mieli może po piętnaście lat. Brązowi od słońca, każdy ze słuchawkami na uszach i odtwarzaczem MP3 w kieszeni kąpielowych spodenek. W ręku obowiązkowo cola. W miarę upływu czasu kolejne puste butelki rzucali po prostu za siebie. Zastanawiałem się dlaczego. Może to jest tak, że wypada na plaży mieć w ręku napój. Natomiast stanowczo nie wypada mieć pustej po nim butelki. A już najmniej „trendy” jest zabieranie ze sobą tej butelki z powrotem ...

Nie wiem czy jest to kwestia edukacji bardziej w domu czy bardziej w szkole. W trakcie urlopu też chodziłem na plażę ale nie widziałem tyle śmieci co nad leśnym jeziorem, choć ludzi było tam wielokrotnie więcej. Nad morze jakoś edukacja śmieciowa dotarła skuteczniej niż na Mazury. Tam w żadnym sklepie oprócz rybnego nie można było dostać plastikowej torebki – trzeba było za nią zapłacić, chyba 30 groszy, co jak się okazało stanowiło dla rzeszy wczasowiczów barierę istotną. W połączeniu z dużą liczbą osób zatrudnionych do sprzątania plaż i nadmorskich miejscowości (było ich widać, ale także było widać efekty ich pracy) sprawiało to, że naprawdę było czysto, a przynajmniej moim zdaniem czyściej niż w „krainie tysiąca jezior”.

To nie jest tak, że Lasy Państwowe nie dbają o swój teren. Każdego roku każdy leśniczy planuje godziny na sprzątanie. W skali regionu i kraju są to naprawdę tony śmieci i olbrzymie sumy pieniędzy przeznaczane dla zakładów usług leśnych jako wynagrodzenie za sprzątanie. Ale nie da się wysprzątać wszędzie jeżeli ludzie wciąż będą się zachowywali jak świnie i tak potwornie zaśmiecali lasy. Po prostu nie da się nadążyć choćby zwiększyć te nakłady dwukrotnie – tu kartonik, tam papierek po batoniku czy kubeczek po jogurcie albo puszka po piwie. Wakacje się kończą, ale sezon grzybowy za pasem ...