Czas zajrzeć do spiżarni i korzystać z darów lasu
Dziś jak zwykle zimowym, niedzielnym porankiem obserwowałem ptaki za oknem leśniczówki, które natychmiast gdy zrobiło się jasno ruszyły konsumować to, co znalazły w karmnikach, no i nie tylko. Przed obiadem moja żona, Renia wystawiła na taras garnek ze świeżo ugotowanymi ziemniakami, aby je schłodzić, a potem przerobić na kluski śląskie. Gdy poszła po nie za pół godziny, okazało się, że część podziobały i wyniosły… sójki. A to złodziejki! Dobrze, że przyniosłem więcej ziemniaków z piwnicy. Renia uzupełniła wczoraj stan słoneczniku w karmnikach i dziś jest tam pełna frekwencja:
Nawet grubodziób jak przymurowany „młócił” czarne ziarenka przez kilkanaście minut:
Dowiesiłem też nowych kul, bo na krzewach powiewały tylko puste siatki i tam także "sikorzy" ruch od rana:
Gdy było ledwo szaro kilkanaście kwiczołów penetrowało jałowce na trawniku. Zajadały się ich aromatycznymi kulkami, które są świetnym dodatkiem do mięsa i kiełbasy, no i wyjadły wszystko. Dobrze, że mam nieco suszonych.... Potem przeniosły się pod jabłoń, gdzie zostały już marne resztki jabłek. Kwiczoły odganiają ostro kosy, które także liczą na śniadanie z jabłek. Znowu pojawiły się jemiołuszki, które w godzinę zredukowały mocno liczbę jabłuszek. Dorzucam im co jakiś czas pod drzewa, z moich zapasów, zgromadzonych w piwnicy. W mojej piwnicy jest spory zapas różnych darów jesieni pochodzących z ogrodu, a przede wszystkim z lasu. Zwierzęta i ptaki mają fajnie, bo nie muszą robić zapasów na zimę. Spotkałem kiedyś wiewiórkę jak taszczyła sporego „goldena”, którego porwała na moich oczach z parapetu domku letniskowego:
Byłem ciekaw co z nim zrobi, bo wiewiórki przygotowują sobie zapasy na zimę, choć często zapominają o nich. Wiewiórka pobiegła z nim na pobliski dąb i najspokojniej w świecie skonsumowała jabłko, wypluwając z gracją (jak to wiewiórka) tylko ogonek. Ani jej było w głowie robienie kompotu, smażenie powideł:
Ani upychanie w słoiki kurek:
Warto się jednak trudzić, bo teraz, gdy wszyscy wokół chodzą z czerwonymi nosami, chrypią i psikają zawartość spiżarni w leśniczówce chroni nas znakomicie przed choróbskami. Syrop z pędów sosny, „miodzik” z kwiatów mniszka, syrop z bzu czarnego, pigwa do herbaty, no a nalewki z darów lasu to osobny rozdział. Nie chcę Wam robić apetytu, ale zobaczcie taki zestaw win i nalewek z ziół oraz owoców leśnych Puszczy Noteckiej:
Warto posiadać należytą wiedzę przyrodniczą i znać tajemne zakamarki orazsekrety borów? Pewnie, że warto! Trzeba się jeszcze napracować przy zbiorze i robieniu przetworów, ale cóż cenniejszego nad zdrowie? Podczas wypraw w las możemy czerpać do woli z leśnego bogactwa i kosztować jagód, poziomek czy grzybów. Każdy, kto smakował leśne czarne jeżyny, czy niewielkie, ale niesłychanie aromatyczne maliny, doskonale rozumie o co chodzi. Często nie doceniamy tego bogactwa i nie zdajemy sobie sprawy z tego jak wiele tracą ci, którzy nigdy nie zrywali malin czy borówek prosto z krzaka. Leśnicy starają się też uratować od zapomnienia regionalne, a nawet rodzinne tajemne receptury na naturalne przysmaki i specyfiki służące zdrowiu, których składnikami są czasem jakieś korzonki, liście czy rośliny, pogardliwie nazywane chwastami. Bo zioła to nie tylko „zielsko” ale też kora, korzenie czy łodygi roślin naszych lasów. Rosnące z dala od miast, dróg, nieskażone cywilizacją borówki, pokrzywy, berberys, dziurawiec, kruszyna, jałowiec czy bez czarny są składnikami ciekawych potraw i bywają antidotum na różne, nawet bardzo poważne schorzenia. W polskich lasach rośnie około 150 gatunków roślin leczniczych. Owoce leśne są bardzo bogate w witaminy i choć nie są tak piękne i okazałe jak tropikalne owoce leżące w sklepie, biją je na głowę swoimi właściwościami. Czasem można je zakupić na imprezach organizowanych przez leśników:
Choć wiadomo, że to co sami przygotujemy jest najlepsze. Dereniówka czy pigwówka na leśnym miodzie, doprawiona sobie tylko znanym listkiem czy korzeniem, to poezja smaku, zapachu i gwarancja zdrowia. Zwierzęta aby przetrwać zimę czasem zapadają w sen zimowy jak susły, niedźwiedzie, czy nasze przesympatyczne jeże. Te ostatnie śpią nawet pięć miesięcy i zasypiają czasem już w początkach października. One nie muszą zapełniać spiżarni, martwią się tylko, aby ludzie zbyt dokładnie nie sprzątali działek i ogrodów, bo w sen zimowy zapadają w stertach słomy lub liści. Warto wykorzystać zimę także do zgromadzenia wiedzy na temat dobrodziejstw darów lasu, aby potem zbierać i przetwarzać je na domowe potrzeby. Najlepiej czyta się przy rozpalonym kominku, podjadając konfitury z borówek lub śliwkowe powidła, popijając herbatą z lipy, doprawioną miodem i pigwą. Późnym popołudniem dobrze zrobi maleńki łyczek nalewki z leśnych malin lub derenia. Warto mieć tak zaopatrzoną spiżarnię. Mam nadzieję, że narobiłem Wam apetytu…
Leśniczy Jarek- lesniczy@erys.pl