Apteczka leśniczego - maści

Jak się okazuje, medycyna jaką znamy na codzień czasami nie wystarcza. I wtedy chętnie sięgamy po różne babciowe sposoby lecznicze.
28.07.2009

Jak się okazuje, medycyna jaką znamy na codzień czasami nie wystarcza. I wtedy chętnie sięgamy po różne babciowe sposoby lecznicze.

W mojej prywatnej domowej apteczce pierwsze miejsce zajmuje specyfik który nazywam na własny użytek "maścią na szczury". Maść tę znam jeszcze z internatu - przywiózł ją kiedyś mój kolega z pokoju i powiedział jak się ją robi. Wszyscy byliśmy pod wrażeniem jej działania. Posmarowane nią podbite oko , otarcie, siniaki i różnego rodzaju uszkodzenia skóry, także po ukąszeniach owadów, goją się o wiele szybciej niż normalnie. 
Otóż maść składa się z kitu pszczelego i oliwy. Ja najczęściej stosuję zwykły "ekodiesel" czyli olej z rzepaku. Maść robię mniej więcej raz na rok - raz na dwa lata. Wystarczy kit pszczeli na gorąco wymieszać z oliwą, dłuższą chwilę prażyć i rozlać później przestudzone do słoiczków np. po kremach. Mycie naczynia można zlecić komuś w ramach kary itp. Ciężko odchodzi od dna. Specyfik przechowuje się bardzo dobrze, w temperaturze pokojowej.(Tu muszę zaznaczyć, że maść jest skuteczna pod warunkiem, że nie ma się uczulenia na kit pszczeli ani na inne specyfiki produkowane przez pszczoły.) 

Drugim hitem, chociaż już trochę chemicznym, jest maść na ukąszenia gzów (jest ich w lesie naprawdę bardzo dużo). Skutkuje również w przypadku użądleń pszczół, os itp. Cały numer w tym, że receptę na zrobienie tej maści w aptece dał kiedyś mi ... weterynarz, a maść pierwotnie miała służyć do leczenia ran od ukąszeń owadów u koni. Przeczytałem skład - wazelina plus jakaś ogólnie znana substancja której nazwy już nie pamiętam. Na konie działało super. Ale któregoś dnia ugryzła mnie pszczoła (jestem uczulony na jad i nieco puchnę) i postanowiłem zadziałać tym specyfikiem. Tym razem nie spuchłem ani trochę. (Dodam, że leki dla koni muszą być dużo czystsze, chodzi o skład chemiczny, niż dla ludzi, bo minimalna odchyłka w składzie i koń pada.) Maść stosuję do dziś, mam jej spory zapas.

Z mazideł aptecznych polecam również maść nagietkową - idealnie regeneruje skórę po pracach ogrodowych albo popękaną na mrozie. Kosztuje grosze, a zastosowanie ma szerokie. Podobnie działa najtańsza apteczna maść z witaminą A. Skóra jak nowa.

Będąc niedawno na urlopie rozmawiałem któregoś dnia z gospodynią od której wynajmowaliśmy pokój. Jakoś rozmowa zeszła na domowe sposoby leczenia i dowiedziałem się czegoś nowego. Otóż na przeziębienie (ale nie tylko) pomaga posmarowanie się miodem (takim zwykłym ze słoika). Miejsce posmarowane, np. klatkę piersiową, owijamy następnie folią - możemy dodatkowo  umocować bandażem - i zakładamy obcisłą koszulę. Najlepiej smarować się na noc. Rano prawdopodobnie nasza skóra będzie sucha (!) a samopoczucie dużo lepsze. Jeszcze tego nie sprawdzałem na sobie więc nie wiem czy działa.