Akcja Chrabąszcz podsumowana

Akcja Chrabąszcz rozpoczęła się na początku kwietnia, a zakończyła całkiem niedawno, czyli dopiero w czerwcu. Był to dla mnie czas wytężonej pracy, bo codziennie oprócz normalnych obowiązków, wspólnie z podleśniczym prowadziliśmy punkt obserwacyjny rójki chrabąszcza. Nasze obserwacje są ważne przed kulminacją rójki, bardzo potrzebne do ustalenia terminu zabiegu ograniczania liczebności, ale też istotne także po jego zakończeniu.
14.06.2011

Akcja Chrabąszcz rozpoczęła się na początku kwietnia, a zakończyła całkiem niedawno, czyli dopiero w czerwcu. Był to dla mnie czas wytężonej pracy, bo codziennie oprócz normalnych obowiązków, wspólnie z podleśniczym prowadziliśmy punkt obserwacyjny rójki chrabąszcza. Nasze obserwacje są ważne przed kulminacją rójki, bardzo potrzebne do ustalenia terminu zabiegu ograniczania liczebności, ale też istotne także po jego zakończeniu.

Cisza jaka zapanowała nad lasem gdy śmigłowce opuściły lądowisko wcale nie oznacza końca działań punktu obserwacyjnego chrabąszcza. Wręcz przeciwnie. Jako prowadzący punkt jeszcze przez co najmniej 12 dni obserwowałem skutki wcześniejszych działań. Pozwala to ostatecznie ustalić skuteczność zabiegu oraz przyczynia się do jeszcze dokładniejszego poznania biologii wroga naszych upraw.

Gdy wysiadłem ze śmigłowca pierwszego dnia oprysków, zaraz popędziłem do lasu pod dęby, bo byłem bardzo ciekawy skuteczności  użytego środka.  Rozcieńczany wodą proszek Mospilan 20SP jest środkiem praktycznie nieszkodliwym dla ludzi, zwierząt i pszczół. Jednak na chrabąszcza podziałał piorunująco! Na leśnych drogach i na ściółce już godzinę po zabiegu leżały brązowe chrząszcze.  Kilkanaście godzin po oprysku trzeba rozpocząć kontrolę tacek opadowych.

a481_zm.jpg

Są to płachty białego płótna 1x1m rozpięte pod drzewami, gdzie siedziały chrabąszcze. Wykłada się je w trzech miejscach pola zabiegowego i codziennie kontroluje, licząc martwe owady. Zdarza się, że jest ich kilkadziesiąt na jednej „opadówce”. Przed wykonaniem oprysku zebrałem 50 zdrowych chrabąszczy i umieściłem je w kartonie, sprawdzając jak długo przeżyją. Wyłaziły uparcie na wolność, stąd trzeba było je „przymknąć” w wielkim garnku.  

a482_zm.jpg

W innym kartonie umieszcza się także 50 chrabąszczy ale zebranych po oprysku. Codziennie notowałem ilość żywych i martwych owadów. Inne badanie polega na umieszczeniu w dwóch szklanych słojach 25 chrabąszczy i karmieniu ich przez dwa tygodnie dębowymi liśćmi zebranymi z pola zabiegowego, czyli są to liście zatrute Mospilanem. W dwóch innych słojach umieściłem także po 25 chrabąszczy zebranych po oprysku, ale te karmiłem  "czystymi" liśćmi dębowymi, zebranymi spoza pola zabiegowego.

W pierwszych dniach czerwca odbyło się spotkanie leśników z nadleśnictw i RDLP oraz naukowców z Zespołu Ochrony Lasu  poświęcone zakończonej akcji Chrabąszcz. 
Po podsumowaniu wszelkich obserwacji i sposobów badań okazało się, że skuteczność tegorocznego ograniczania liczebności chrabąszcza na terenie mojego leśnictwa wyniosła 93%. To znakomity wynik, bo część populacji musi przecież pozostać w przyrodzie. Zabieg wykonano na ponad 1000 ha, a całe leśnictwo ma 2200 ha.

Wojna z chrabąszczem została z pewnością wygrana, co będzie niebawem widać po stanie nowo założonych upraw, ale przecież trudno wyobrazić sobie majowy las bez obecności brązowego chrząszcza.  Nie zależy nam  przecież na całkowitym wytępieniu chrabąszcza ale utrzymaniu jego populacji na poziomie, który nie będzie zagrażał trwałości lasów. Z resztą chrząszczy poradzą sobie w razie potrzeby jego naturalni wrogowie: np. szpaki czy bajecznie kolorowe dudki. Pędraki wybierają z ziemi krety i pracowicie wyorują gwizdami dzicze lochy.

 Wszystko ma swoje, określone miejsce w przyrodzie. Jednak gdy zostaje zachwiana równowaga i jakiś szkodnik zagraża lasom, wtedy leśnicy wypowiadają mu wojnę.    Tak było z chrabąszczem, ale za chwilę może to być guniak czerwczyk,myszy niszczące liściaste domieszki, szeliniak sosnowiec czy boreczniki.  Możecie być jednak spokojni, leśnicy są dobrze przygotowani do każdej wojny, gdzie stawką jest zdrowy las.  Pracy leśniczemu nigdy nie brakuje, a prowadzenie punktu jest bardzo czasochłonne,  stąd to szczęście, że chrabąszcz masowo pojawia się raz na cztery lata. Działalność punktu obserwacyjnego, który prowadziłem wspólnie z podleśniczym Irkiem dobiegła końca i okazała się bardzo pożyteczna i co ważniejsze skuteczna.

Dzięki akcji Chrabąszcz przez trzy dni oglądałem leśnictwo z góry. System GPS i Ag-Nav znakomicie ułatwia oprysk ale leśnik z papierową mapą "na wszelki wypadek" upchaną za pazuchą zawsze okazuje się  potrzebny. Gdy loty zostały zakończone z radością wróciłem jednak na ziemię.

a484zm.jpg

Zawsze to miło mieć grunt pod nogami. Jestem przekonany, że warto twardo stąpać po ziemi... Widoki były jednak fantastyczne, a przy okazji obserwowałem z góry wiele ciekawych zjawisk: gniazda łabędzi i żurawi, lisie nory pośrodku pól lub leśnych upraw, kępy posuszu itp. Spójrzcie sami na ocean lasu z ptasiej perspektywy:

a485_zm.jpg

Lubuskie to w końcy najbardziej zalesiony kawałek Polski...

Leśniczy Jarek- lesniczy@erys.pl