Akademia Leśniczego

Trzy dni minionego tygodnia upłynęły mi na zajęciach w ramach Akademii Leśniczego. Jest to projekt realizowany przez Ośrodek Rozwojowo-Wdrożeniowy Lasów Państwowych w Bedoniu na zlecenie Dyrekcji Generalnej LP. Zakłada on wyszkolenie specjalistów, którzy swoimi wysokimi kompetencjami przyczynią się do utrzymywania leśnictwa na stale wysokim poziomie. Według pisma przewodniego z Bedonia, które otrzymałem dopiero w poniedziałek, udział w zajęciach Akademii Leśniczego to wyróżnienie i prestiż. Jak miałem nie pojechać?
13.03.2011

Trzy dni minionego tygodnia upłynęły mi na zajęciach w ramach Akademii Leśniczego. Jest to projekt realizowany przez Ośrodek Rozwojowo-Wdrożeniowy Lasów Państwowych w Bedoniu na zlecenie Dyrekcji Generalnej LP. Zakłada on wyszkolenie specjalistów, którzy swoimi wysokimi kompetencjami przyczynią się do utrzymywania leśnictwa na stale wysokim poziomie. Według pisma przewodniego z Bedonia, które otrzymałem dopiero w poniedziałek, udział w zajęciach Akademii Leśniczego to wyróżnienie i prestiż. Jak miałem nie pojechać?

 Szkopuł  w tym, że pełne trzy dni są wyrwane z życiorysu. Zawodowego, no  i osobistego. Na plus było to, że liczyłem na  spotkanie tam sympatycznych kolegów, co będzie okazją do wymiany doświadczeń oraz  poglądów. Minusem- siedzenie kamieniem na wykładach, a robota goni, oj goni… Pamiętam jednak wymóg permanentnej edukacji, która obowiązuje w XXI wieku.

 Wypełniałem dużo wcześniej ankietę dotyczącą tematów wykładów. Niektóre zapowiadały się ciekawie. Akademia składa się z 6 szkoleń 3 dniowych (24 godziny lekcyjne). Każdy wybrany leśniczy-student ma obowiązek uczestniczyć w pełnym cyklu szkolenia, które ma zakończyć się w tym roku. Po każdym spotkaniu odbywa się test sprawdzający zdobytą wiedzę.

We wtorkowy poranek w miłym ośrodku LP w Łagowie rzeczywiście spotkałem kilku kolegów.

A_20_2_zm.jpg

 Jeden z nich, Staszek, zdemaskował mnie jako blogującego leśniczego, co wywołało spore poruszenie. Do linczu jednak nie doszło, raczej odczułem sympatię i wdzięczność chłopaków z powodu pisania prawdy o licznych obowiązkach leśniczego. Odetchnąłem z ulgą…

Innych leśniczych szybko poznałem i było to miłe doświadczenie. Dobrze, bo przyjdzie nam jeszcze 5 razy wspólnie zmagać się z ogromem wiedzy, którą wykładowcy wciskają nam w łepetyny. Łatwo im nie było, bo nie daliśmy się karmić nadmiarem teorii i pytaniami sprowadzaliśmy wykładowców w realia polskiego lasu. Wykładowcy z uwagą wsłuchiwali się w nasze głosy.

a20_3_zm.jpg

 W zajęciach uczestniczyło 33 leśniczych z RDLP Poznań, Szczecin. Wrocław i Zielona Góra. Podobno kwiat leśnictwa zachodniej Polski. Naturalnie, że potwierdzam  ten pogląd!  Każdy dzień był szczegółowo rozpisany co do minuty! Zajęcia trwały od godz. 9-18.

a_201_zm.jpg

  Mało było czasu na życie towarzyskie. Ożywiona dyskusja wywiązała się wokół tematyki szkód od zwierzyny. W końcu każdy ma swoje doświadczenia i wiedzę w tym zakresie. Długo wymienialiśmy poglądy na temat ogrodzeń i repelentów. Zajęcia z edukacji przyrodniczo-leśnej  mocno rozruszały nasze towarzystwo, choć zgodnie twierdzimy, że nie jesteśmy przedszkolankami ani nauczycielkami klas 1-3.

a20__4_zm.jpg

 Ogarnąć sporą grupę dzieci leśnikowi nie jest łatwo. Ewentualnie możemy edukować żeńskie części grona pedagogicznego. Chyba byłoby łatwiej niż z gromadą dzieci. Wiadomo, że jedna fachowo przeszkolona nauczycielka może sprawić cuda, naturalnie gdy dobrze wykorzysta przekazaną jej wiedzę o lesie i leśnikach. Powinniśmy się raczej skupić na edukacji dorosłych, a oni niech uczą fachowo dzieci. Cóż, gdy dorośli mniej od dzieci  interesują się lasem.

 Ostatni dzień był chyba najciekawszy. Wypełniły go zajęcia z zarządzania sobą w czasie i zachowania postawy asertywnej. Każdy z nas ma z tym kłopoty, a programy szkół leśnych nie uwzględniają takiej wiedzy. Pani Iza prowadziła je bardzo ciekawie. Na zakończenie był test, który „rozwaliliśmy” bez problemów. Kolejne zaświadczenie podnoszące kwalifikacje zdobyte.  Zadowolona mina leśniczego Marka, mojego sąsiada z Nadleśnictwa Bolewice mówi wszystko.

a20_5_zm.jpg

 

 Wyjeżdżaliśmy z Łagowa w dobrych humorach, rozmyślając o czekających nas odnowieniach. Dziś jest słoneczna niedziela i wiosna już w pełni. Rankiem słychać doniosły klangor żurawi. Gwiżdżą szpaki i wybierają sobie dziuple w drzewach nad jeziorem. Po cienkim już lodzie jeziora biegają pliszki siwe. To zwiastun, że przyleciały już także długodziobe, tajemnicze słonki. Zawadiacko krzyczą dzięcioły czarne, pojawiły się grzywacze.

Wiosna na całego wkracza do lasu. Po południu wybraliśmy się z żoną i naszym jagdterierem na długi leśny spacer.Było bardzo ciepło i aż nie chciało się wracać do leśniczówki. Ale przecież trzeba "wyskrobać" czas, aby opisać Wam minione dni w blogu...  Jutro skoro świt pan Przemek przyjeżdża po papierówkę sortowaną.