Z którymi pojęciami uczniowie mają kłopoty?

Ostatnio nauczyciel przyrody zadał mi pytanie, które pobudziło mnie do przeanalizowania wielu spotkań z uczniami: „Z którymi definicjami/pojęciami przyrodniczymi mają problem uczniowie klas IV-VI szkoły podstawowej podczas lekcji w lesie?”
10.01.2014

Ostatnio nauczyciel przyrody zadał mi pytanie, które pobudziło mnie do przeanalizowania wielu spotkań z uczniami: „Z którymi definicjami/pojęciami przyrodniczymi mają problem uczniowie klas IV-VI szkoły podstawowej podczas lekcji w lesie?”

Nigdy jeszcze takiej analizy nie robiłam. Owszem zdarzały się pomyłki, czasami zabawne („rogi to ma diabeł”), jednak nigdy nie planowałam lekcji pod kątem tych „słabych punktów”. Teraz, po zastanowieniu się stwierdziłam, że warto mieć świadomość tego, co sprawia uczniom kłopot z praktycznym wykorzystaniem definicji/pojęć znanych ze szkolnych podręczników.

Poniżej wynik moich przemyśleń:

  • Szyszka, owoc i nasienie (1. dla uczniów szyszka to najczęściej owoc; 2. często owoce są nazywane nasionami, np. żołędzie, które są owocami, dla uczniów są najczęściej nasionami),
  • budowa kwiatu (w terenie uczniowie mają problem ze wskazaniem elementów kwiatów, no bo kwiaty są przecież różne…),
  • poroże i rogi (tu jest wielkie zamieszanie, na które nakłada się mylenie sarny z jeleniem),
  • wszystko co małe (bezkręgowce) to robale; teorię mają uczniowie opanowaną, ale w lesie się gubią z terminologią; przykład: „dżdżownica to glista”, „kleszcz to owad”,
  • pęd, pień i łodyga (np. najczęściej uczniowie twierdzą, że pędy krzewu nie są pokryte korą).

A oto definicje ze słowniczka z podręcznika szkolnego (klasa IV):

Łodyga – część pędu rośliny podtrzymująca liście, kwiaty i owoce; łodyga przewodzi wodę z solami mineralnymi i substancje pokarmowe do innych części rośliny; łodygą drzewa jest pień.

Pęd – część rośliny złożona z łodygi, liści, kwiatów oraz owoców zawierających nasiona.

I nic dziwnego, że uczniowie mają kłopoty. Dla mnie te definicje są niezrozumiałe. Właśnie podczas zajęć w lesie jest okazja, aby uczniom to wszystko pokazać. No bo w gruncie rzeczy to jest proste, tylko w słowniczku jest zagmatwane.

I jeszcze jedna refleksja, w definicjach tych nie wzięto pod uwagę roślin nagonasiennych (wymieniane są tylko owoce, brakuje szyszek).

Hanka
edukator@erys.pl