Włochate skrzydełka nietoperzy

Bycie edukatorem czasami ciąży. Podczas przygotowywania się do zajęć (w przypadku leśników są to przedszkolaki, uczniowie, studenci i dorośli) oraz zbierania materiałów do różnych wydawnictw muszą być cały czas poprawni merytorycznie. Dodatkowo, uczestnicy spotkań w lesie zadają pytania, co wymusza ciągłe poszukiwanie odpowiedzi (np. które drzewostany pochłaniają więcej dwutlenku węgla – iglaste czy liściaste?), sprawdzanie (np. czy w „moim” lesie bywają rysie?), upewnianie się (sosna zwyczajna czy pospolita?). A więc edukator ciągle pogłębia wiedzę, która jest coraz bardziej drobiazgowa.
08.10.2014

Bycie edukatorem czasami ciąży. Podczas przygotowywania się do zajęć (w przypadku leśników są to przedszkolaki, uczniowie, studenci i dorośli) oraz zbierania materiałów do różnych wydawnictw muszą być cały czas poprawni merytorycznie. Dodatkowo, uczestnicy spotkań w lesie zadają pytania, co wymusza ciągłe poszukiwanie odpowiedzi (np. które drzewostany pochłaniają więcej dwutlenku węgla – iglaste czy liściaste?), sprawdzanie (np. czy w „moim” lesie bywają rysie?), upewnianie się (sosna zwyczajna czy pospolita?). A więc edukator ciągle pogłębia wiedzę, która jest coraz bardziej drobiazgowa.

Opisywane zagadnienie ma jednak drugą stronę. Zdarza się, że edukator w ten sposób lustruje swoje otoczenie, czyli analizuje pod kątem poprawności. Ostatnio spotkały mnie trzy takie sytuacje. Pierwsza i druga nawet rozbawiły, ponieważ dotyczyły małego dziecka – maskotka – pszczółka mojej Wnuczki ma cztery nogi (!!!), a dżdżownica (bohaterka książeczki) zjada ciastka i czekoladę. Jednak trzecia sytuacja bardzo mnie zasmuciła. Otóż, kupiłam książkę dla dzieci, którą wybrałam bardzo starannie. Książka została nagrodzona, a z opisu dowiedziałam się, że zadbano w niej bardzo o realia historyczne. Założyłam więc, że będzie to dobry materiał do analizy konstrukcji książki – gry (bo o to mi chodziło). Zakochałam się w książce już na pierwszej stronie – cudny język, humor, grafika …wszystko było perfekcyjne. Jednak czar prysł na stronie 73.

„… Nietoperze latały pod sufitem, z całych sił machając czarnymi, włochatymi skrzydełkami …”.

A przecież skrzydełka nietoperzy nie są włochate. To naga skóra rozciągnięta między przednimi kończynami, bokiem ciała, tylnymi kończynami i ogonkiem!

No i właśnie tak czasami mają leśnicy – edukatorzy. Przyjemność oglądania programów, filmów, czytania … zakłócają takie niby-drobiazgi, które dla nich drobiazgami nie są. No bo nie każde dziecko ma obok siebie kogoś, kto wytłumaczy, jak wyglądają w rzeczywistości skrzydła nietoperzy. Ten „drobiazg” szczególnie razi w książce, którą wydano z tak wielką starannością.

Jednak te „włochate skrzydełka” nie zniechęciły mnie. Do książki sięgnę jeszcze nie raz, ponieważ nadal uważam, że jest wyjątkowa. Poza tym nie da się jej przeczytać „od deski do deski”, ponieważ tak jak pisałam wcześniej jest to książka – gra. W zależności od rozwoju sytuacji, czytelnik sam wybiera dalszą drogę. A więc pisząc obrazowo- skacze się po książce.

Hanka

edukator@erys.pl