Sadziliśmy drzewa

Moim celem było zwrócenie uwagi uczniów na rośliny rosnące w otoczeniu szkoły. Dzieci spędzają tu dużo czasu, także samodzielnie się bawiąc. Biegają wśród drzew, krzewów, roślin zielnych i, co nieuniknione, czasami coś uszkodzą. Najprościej byłoby wprowadzić ZAKAZY, jednak takie rozwiązanie nie jest w stylu Eureki (http://szkola-eureka.pl/). Do tematu podeszłam metodycznie i wywołałam dyskusję w grupie edukatorów – leśników na FB. Zastanawialiśmy się, jak podejść z dziećmi do tematu uszkodzeń roślin.
16.10.2014

Moim celem było zwrócenie uwagi uczniów na rośliny rosnące w otoczeniu szkoły. Dzieci spędzają tu dużo czasu, także samodzielnie się bawiąc. Biegają wśród drzew, krzewów, roślin zielnych i, co nieuniknione, czasami coś uszkodzą. Najprościej byłoby wprowadzić ZAKAZY, jednak takie rozwiązanie nie jest w stylu Eureki (http://szkola-eureka.pl/). Do tematu podeszłam metodycznie i wywołałam dyskusję w grupie edukatorów – leśników na FB. Zastanawialiśmy się, jak podejść z dziećmi do tematu uszkodzeń roślin.

Pomysły były różnorodne:

  1. Oddziaływanie na dzieci z pomocą rodziców (poruszenie tematu na zebraniu).
  2. Przedstawienie roślin jako rówieśników dzieci, które też rosną, żyją, uczą się, próbują co się im uda a co nie, czują, jedzą, śpią a później są już duże.
  3. Hodowanie roślin.
  4. Opracowanie dramy - dzieci będą roślinkami i na żywo poczują co czynią.
  5. Pokazanie siewek mimozy - pięknie reagują na dotyk; pokazanie tego na filmie.
  6. Doświadczenie z elektrycznymi roślinkami, które oddają.
  7. Zabawa z zawiązanymi oczkami; trzeba dotknąć roślinkę, np. pokrzywę, kaktus, różę.
  8. Seria przysiadów przed wyjściem do parku.
  9. Praca w parku - skopanie ziemi, wyrwanie chwastów i posadzenie nowych roślin.
  10. Stworzenie kampanii przeciwko niszczeniu roślin - plakaty, drama, happening, gazetka z wywiadami z roślinami itp.

Do myślenia dał mi wpis: „…niszczenie jest wpisane w ludzką naturę (ma wartość poznawczą u dzieci), trzeba to zrozumieć … być może one nic nie niszczą w swym rozumieniu - potrzebny kij na łuk, bach jest, potrzebne liście do zupy z błota - bach są, chcemy szałas - bach - jest, przecież "tak samo" w zielonej szkole robiliśmy. W tym wieku lata się na księżyc, poluje na tygrysy, albo jest się jedną z 10. innych księżniczek. Czymże dla łowcy tygrysów jest jakiś tam krzaczek, skoro tygrys gdzieś tu jest. Po drugie, jak część z Was uważam, że warto wraz z dziećmi dbać i co najważniejsze, wspólnie z nimi i z ich pomocą "projektować" otoczenie. W ludzkiej naturze jest już tak, że jeśli mamy wpływ na powstanie czegoś i wynika to z naszej DECYZJI, a nie tylko pracy to traktujemy to jak coś, co należy do nas, a więc będziemy to intuicyjnie chronić.”

A co ja zrobiłam? Podjęcie decyzji ułatwił przypadek. Okazało się, że w okresie wakacji zostały z ogrodu/lasu usunięte chore i martwe drzewa, a szkoła została zobowiązana do posadzenia nowych. W związku z tym, zaczęliśmy od posadzenia drzew (pięć grup – pięć drzew). Nie są to jednak zwykłe drzewa – każde ma imię, zapisane na tabliczkach wbitych w ziemię. Podczas kolejnych spotkań będziemy drzewa obserwować, dbać o nie, zastanawiać się co lubią, a czego nie … Będą to krótkie, ale regularne rozmowy, gry, zabawy … kropla drąży skałę.

Hanka

edukator@erys.pl