Nauka i przygoda

Dzieci spędziły poza szkołą sześć godzin. Ale jakie to było sześć godzin! Najpierw nauka – wędrówka ścieżką przyrodniczą, wzdłuż której są ustawione tablice edukacyjne. Później ognisko, pieczenie kiełbasek i plac zabaw. Następnie miały miejsce PODCHODY, a na koniec wzniecanie ogniska i plac zabaw. Oczywiście na hasło – Sprzątamy i wracamy, usłyszeliśmy – Nieee!!!
17.05.2015

Dzieci spędziły poza szkołą sześć godzin. Ale jakie to było sześć godzin! Najpierw nauka – wędrówka ścieżką przyrodniczą, wzdłuż której są ustawione tablice edukacyjne. Później ognisko, pieczenie kiełbasek i plac zabaw. Następnie miały miejsce PODCHODY, a na koniec wzniecanie ogniska i plac zabaw. Oczywiście na hasło – Sprzątamy i wracamy, usłyszeliśmy – Nieee!!!

Organizacja podchodów była spontaniczna. Najpierw atak paniki, a później dwie minuty „burzy mózgów” i jakoś poszło. Oczywiście wnioski na przyszłość wyciągnięte. Ja się tak bardzo bałam, że zabłądzę, wpadnę w bagno… że mniej się skupiłam na drobiazgach, takich jako to, aby zadania dla grupy goniącej gdzieś ukryć. Były po prostu położone na „kopercie”.

11682.jpg

Ale po kolei… Trasa podchodów była dla mnie nieznana. Gospodarz terenu wskazał ręką kierunek i punkt orientacyjny – huśtawka zawieszona na drzewie. Tak na marginesie, ta huśtawka na brzegu rzeki Mrogi robi wrażenie. Trasa nie była przetarta – wysoka trawa, pokrzywy, mięta (którą dzieci podjadały)… Z grupą dzieci uciekających szłam trochę po omacku. Teren w zakolu rzeki jest podmokły; na szczęście dla nas nie było zbyt mokro. Szłam pierwsza, aby w razie czego zmienić trasę. Odetchnęłam, gdy dotarliśmy do huśtawki; wiedziałam że idziemy w dobrym kierunku. Dzieciom powiedziałam że nie znam trasy, co najwyraźniej podniosło atrakcyjność podchodów.

Zadania dla grupy goniącej układały dzieci samodzielnie. Musiałam bardzo się powstrzymywać, aby nie narzucać swoich pomysłów. Część zadań była związana z wcześniejszą ścieżką edukacyjną, na przykład – Wypiszcie nazwy rosnących tu drzew; Jakie gatunki ptaków poznaliście na ścieżce. Jednak jako pierwsze było zadanie mające na celu powstrzymanie grupy goniącej – Możecie ruszyć dalej, gdy wypiszecie imiona wszystkich członków grypy i wymyślone dla nich „ksywki”.

Jednak przebojem podchodów było ich zakończenie. Grupa dzieci uciekających przybyła na miejsce STARTU/METY oczywiście jako pierwsza. Według planu tu mieliśmy się wszyscy spotkać i podsumować bieg. Jednak nagle ktoś rzucił pomysł – Może się im schowamy? Ktoś inny dorzucił – Może na wieży widokowej? Tak też zrobiliśmy.

11680.jpg

Nie było to łatwe. Te 15 minut siedzenia bez ruchu i w ciszy było trudne dla ośmiolatków. Nagle, najpierw usłyszeliśmy, a później zobaczyliśmy poprzez szczeliny w ścianie wieży, wbiegające z wrzaskiem dzieci z grupy goniącej.

Było to dziwne, ponieważ nagle się zatrzymały i zamilkły. Z góry obserwowaliśmy, że znalazły list, w którym dzieci z mojej grupy napisały – Znajdźcie nas. Widzieliśmy jak się rozglądają; nagle ktoś krzyknął – Widzimy was! I w tym momencie dzieci na wieży poderwały się szczęśliwe, że już nie muszą siedzieć w spokoju i bez ruchu.

11683.jpg

Później dowiedzieliśmy się, że grupa dzieci goniących wbiegła z wrzaskiem na miejsce STARTU/METY z okrzykiem – Gonią nas dziki. Chciały nas przestraszyć, jednak nas nie było… Byliśmy schowani na wieży.

Pomimo, że podchody były pomysłem spontanicznym, udały się wyśmienicie. I mam takie wrażenie, że dałam się dzieciom prowadzić. Ja byłam przewodnikiem na trasie, przecierałam szlak, jednak pozwalałam im postępować według ich pomysłów. I wyszło tak, że podchody były podsumowaniem wcześniejszej lekcji na ścieżce przyrodniczej. Postanowiliśmy wprowadzić podchody do oferty edukacyjnej ośrodka.

Hanka

edukator@erys.pl