Maluchy

Ostatnio mam najczęściej zajęcia z małymi dziećmi. Prawdę pisząc, bardziej lubię zajęcia z młodzieżą. Takie maluchy strasznie absorbują. Trzeba być cały czas w napięciu. Z drugiej jednak strony potrafią rozbawić.
15.06.2010

Ostatnio mam najczęściej zajęcia z małymi dziećmi. Prawdę pisząc, bardziej lubię zajęcia z młodzieżą. Takie maluchy strasznie absorbują. Trzeba być cały czas w napięciu. Z drugiej jednak strony potrafią rozbawić.

Wczoraj na zajęcia przyjechały 5-6-latki. Ponieważ od rana lało, miałam przygotowaną wersję zajęć w sali. Jednak nauczycielka dzieci stwierdziła, że jest tylko lekka mżawka, dzieci są odpowiednio ubrane do wyjścia w teren… Bardzo mi ta Pani zaimponowała, jednak z drugiej strony oceniłam, że nie do końca jest to prawdą. Na przykład jedna z dziewczynek miała białe rajstopy i śliczne różowe, lekkie buciki. Wyszliśmy z budynku – deszcz ustał. Pani mi zdradziła, że całą drogę zaklinała pogodę. I o dziwo, skończyliśmy zajęcia, lunął deszcz. Mieliśmy naprawdę dużo szczęścia, że zdążyliśmy wrócić z lasu.

Zrealizowałam wszystkie etapy zajęć – była i nauka i zabawa. Dzieci poznały różne formy roślin – rośliny zielne, krzewy i drzewa. Poznały drzewo iglaste i liściaste. Nauczyły się poprawnie nazywać różne obiekty przyrodnicze. Sporo biegały i skakały. Na zakończenie zagraliśmy w MEMORY. Dzieci bardzo się w tę grę angażują. Ja również ją lubię. W wersję domową grałam z moją Córką gdy była mała i zawsze przegrywałam.

Zajęcia wspominam bardzo miło, dzieci było wyjątkowo zdyscyplinowane. Podczas drogi powrotnej rozmawiałam sobie z nimi na różne tematy, zachęcałam do zadawania pytań, starałam się zainteresować otoczeniem…. Dzieci okazały się wyjątkowo ciekawskie. Jeden chłopiec miał chyba problem  ze sformułowaniem pytania przyrodniczego i zapytał – Jaką ma Pani lokatę bankową? Inny malec zakomunikował mi – Ciocia, a ja nauczyłem się gwizdać! I oczywiście mi to zademonstrował, wciągając powietrze. Usłyszałam lekki świst, ale malucha pochwaliłam. Z kolei jedna z dziewczynek upatrzyła sobie mojego „asystenta” – studenta odbywającego praktyki i podarowała Mu … gałązkę sosny.

Po powrocie do biura opowiedziałam o dzieciach moim koleżankom. Jedna z nich stwierdziła, że też ma ciekawy przebój. Pokazując dzieciom ślady pozostawione przez zwierzęta zapytała - Czy wiecie, co to są odchody? Jedno z nich odpowiedziało - Jest to miejsce, gdzie odchodzą zwierzęta

Hanna Będkowska