Kupa i siku
Podczas niedawnych zajęć, rozmawiałam z siedmiolatkami o rozsiewaniu nasion. Gdy dotarliśmy do jarzębiny, opowiedziałam im o roli ptaków, które są wabione kolorem w celu zjedzenia owoców. Wypowiedź zakończyłam stwierdzeniem:
- Niestrawione nasiona po przejściu przez przewód pokarmowy są wydalane …
I w tym miejscu przerwała mi mała dziewczynka:
- Ptaki robią kupę!
Potwierdziłam. Na dzieciach reakcja koleżanki nie zrobiło wrażenia – to słowo jest przez nich swobodnie używane. Po stwierdzeniu, że dzięki ptakom jarzębiny wyrastają w nowych miejscach, dzieci przystąpiły do robienia jarzębinowych korali.
Zaskoczyła mnie i rozbawiła reakcja dziewczynki, jednak głębiej się nad nią nie zastanowiłam. Tak się jednak złożyło, że dwa dni później wybrałam się z Córką i Wnuczką do dziecięcej księgarni. Starannie wybierałyśmy książki dla Małej, oglądałyśmy, czytałyśmy… W koszyku pojawiły się wiersze Juliana Tuwima, bajka o gąsienicy (w której dopatrzyłam się nieścisłości merytorycznych), książeczka ze zwierzętami o różnej fakturze (do dotykania) … W pewnym momencie rozbawiona Córka dodała do wybranych już pozycji książkę „Kupa siku” i stwierdziła, że będzie Lilce czytała. No i w tym momencie nastąpiła refleksja dotycząca zajęć z siedmiolatkami. Stwierdziłam, że powinnam po prostu powiedzieć:
- Ptaki zjadają owoc jarzębiny. Skórka i miąższ są trawione; później ptak robi kupę, w której są nasiona…
Postanowiłam, że podczas spotkań z przedszkolakami i dziećmi z klas 1-3 nie będą się bała słów SIKU i KUPA. Gdy zimą zauważymy żółty śnieg powiem:
- Tu zrobił siku jakiś zwierzak.
Natomiast, gdy spotkamy bobki sarny powiem:
- Tu kupę zrobiła sarna.
Zastanawiam się jednak nad reakcją nauczycieli. Czy są na to gotowi?
Hanka