Kto odpowie

Myślę, że każdy edukator przeżył sytuację, gdy przed sobą widzi las rąk podniesionych przez uczniów gotowych udzielić odpowiedzi. Dla mnie zawsze to była trudna sytuacja. Kogo wybrać? Czy ten uczeń już dzisiaj odpowiadał? Gonitwa myśli, a tu jakaś pilna uczennica aż podskakuje. A przecież odpowiadała już kilka razy! Jak ośmielić tę blondyneczkę…
18.09.2014

Myślę, że każdy edukator przeżył sytuację, gdy przed sobą widzi las rąk podniesionych przez uczniów gotowych udzielić odpowiedzi. Dla mnie zawsze to była trudna sytuacja. Kogo wybrać? Czy ten uczeń już dzisiaj odpowiadał? Gonitwa myśli, a tu jakaś pilna uczennica aż podskakuje. A przecież odpowiadała już kilka razy! Jak ośmielić tę blondyneczkę…

Pamiętam zajęcia, których tematem były ptaki, na których postanowiłam prowadzić z uczniami rozmowę kontrolowaną. To była porażka! Uczniowie wyrywali się do odpowiedzi. Ostatecznie poprosiłam, aby zgłaszali się tylko ci, którzy jeszcze nie odpowiadali. Lecz dzieciaki oszukiwały, co potęgowało zamieszanie. Teraz, z perspektywy czasu myślę, że pewnie nauczycielka postanowiła oceniać aktywność dzieci, o czym dzieci poinformowała. Od tego czasu każde zajęcia z grupą, z którą spotykam tylko raz, rozpoczynam od rozdania uczniom małych karteczek, prosząc, aby każdy zapisał na niej swoje imię i pierwszą literę nazwiska. Następnie uczniowie zwijają karteczki i wkładają do mojego pudełka. Zastrzegam, że na zajęciach nie ma podnoszenia rąk. Informuję, że po zadaniu pytania wylosuję imię dziecka, które poproszę o udzielenie odpowiedzi. Metoda super się sprawdza. POLECAM!!!

11210.jpg

Ja tego nie odkryłam, ten sposób funkcjonuje w szkole w której jestem Panią od Przyrody. Dużo się tam nauczyłam. Początkowo nie byłam do metody przekonana, lecz zauważyłam, że bardzo ułatwia pracę. Ponieważ w szkole pracuję regularnie z pięcioma grupami, przygotowałam pięć różnych zestawów do losowania imion. W zasadzie nie musiały być one różne, lecz wymyślanie rozwiązań sprawiło mi wielką frajdę… Przyjęłam założenie, że nic nie kupuję, wykorzystuję to co mam w domu. Przy okazji odpoczęłam, co było mi potrzebne.

11209.jpg

A więc co wykorzystałam? 1. Okładkę od bloku technicznego – to są paski ułożone w kolorowym kubku; 2. Nakrętki od soków (z Biedronki); 3. Kawałki drewna, które znalazłam w pokoju Syna; 4. Klocki lego, z których Córka dawno już wyrosła, a do których Wnuczka długo jeszcze nie dorośnie; 5. Przypinki, które kiedyś dostałam od zaprzyjaźnionego leśnika-edukatora.

Hanka

edukator@erys.pl