Burczące brzuchy

Spędziłam dzisiaj fantastyczne trzy godziny z uczniami klasy czwartej szkoły podstawowej. Mam nadzieję, że uczestnicy zajęć odebrali je podobnie. Myślę jednak, że jeżeli będą je oceniać przez pryzmat burczących brzuchów to mogą mieć inne wrażenia. Dzieci często dopytywały się o przerwę na zjedzenie śniadania, a ja nie wyjaśniając przyczyn odpowiadałam, że o godzinie 13 skończymy zajęcia i będą mogły zjeść posiłek.
16.09.2010

Spędziłam dzisiaj fantastyczne trzy godziny z uczniami klasy czwartej szkoły podstawowej. Mam nadzieję, że uczestnicy zajęć odebrali je podobnie. Myślę jednak, że jeżeli będą je oceniać przez pryzmat burczących brzuchów to mogą mieć inne wrażenia. Dzieci często dopytywały się o przerwę na zjedzenie śniadania, a ja nie wyjaśniając przyczyn odpowiadałam, że o godzinie 13 skończymy zajęcia i będą mogły zjeść posiłek.

Na koniec zajęć dowiedziałam się, że jadły śniadanie przed wyjazdem na wycieczkę (wiele z nich o szóstej rano), później w autobusie był zakaz jedzenia, a po przyjeździe na zajęcia, od razu zaczęła się lekcja. Szkoda, że nauczycielka nie poprosiła abym rozpoczęła zajęcia 15 minut później. Na szczęście wszystkie dzieci przeżyły :-), a o godzinie 13 rzuciły się na przysmaki przygotowane przez troskliwych rodziców/opiekunów.

Wracając do treści zajęć, zajmowaliśmy się składnikami pogody. Najpierw dzieci, pracując w grupie ułożyły rozsypankę. Sprawiło im to trochę kłopotu, ponieważ są dopiero na początku przedmiotu PRZYRODA. Stworzyły zbiory: nazwa przyrządu do badania + jego zdjęcie + składnik pogody + jednostka pomiaru. Następnie krótko omówiliśmy ciśnienie atmosferyczne, temperaturę, opady, wilgotność powietrza, wiatr, zachmurzenie nieba. Po uporządkowaniu wiadomości, uczestnicy zajęć zbudowali wiatrowskazy. Robiły to z dużym zapałem. Następnie wyszliśmy przed budynek sprawdzić, z której strony wieje wiatr. Dzieci skorzystały z kompasu i stwierdziły, że wiatr wieje z północnego zachodu. Jeden z chłopców oszacował „na oko”, że wieje z prędkością 8 km/h. Po powrocie do sali dzieci zbudowały deszczomierze. Poszło im sprawnie, po czym wyruszyliśmy na stację meteo. Uczestnikom zajęć bardzo się tam podobało. Po prostu rzucili się do oglądania przyrządów. Ze zdziwieniem stwierdzili, że deszczomierze które zrobiły są podobne do tych profesjonalnych. Mieliśmy jednak lekkiego pecha. Gdy dzieci przebywały w pomieszczeniach, świeciło słońce; gdy wyruszyliśmy w teren rozpadał się deszcz.

Zajęcia zakończyliśmy w lesie. Dzieci wykonały pomiary. Zastanowiliśmy się, dlaczego panuje tu charakterystyczny mikroklimat. Zabrakło nam czasu na skonstruowanie barometrów. Wytłumaczyłam uczestnikom zajęć zasadę jego działania, a nauczycielka otrzymała instrukcję wykonania. Dzieci wykazały duże zainteresowanie i zadeklarowały, że po powrocie do domu wykonają ten trzeci przyrząd.

Jutro przyjeżdża kolejna grupa z tej samej szkoły, na te same zajęcia. Rozpocznę je od uzgodnienia z nauczycielką, czy dzieci nie powinny najpierw zjeść śniadania. Dowiedziałam się, że ich podróż w jedną stronę trwa dwie godziny!

Hanna Będkowska

4614.jpg

4615.jpg

4616.jpg

4617.jpg