Zgubione czy znalezione

Padło dzisiaj na forum pytanie czym karmić dziczego niemowlaka. Udzieliłem odpowiedzi na miarę swojej wiedzy, ale wciąż się zastanawiam jak osoba zadająca pytanie weszła w posiadanie malucha.
16.02.2009

Padło dzisiaj na forum pytanie czym karmić dziczego niemowlaka. Udzieliłem odpowiedzi na miarę swojej wiedzy, ale wciąż się zastanawiam jak osoba zadająca pytanie weszła w posiadanie malucha.

Prawdą jest, że właśnie teraz lochy, czyli samice dzików, rodzą młode (pisałem ostatnio o napotkanym w lesie barłogu). Dziki, dokarmiane w zimie przez leśników oraz dokarmiające się jesienią same na polach kukurydzy i ziemniaków mają – przynajmniej w mojej okolicy – coraz liczniejsze mioty i bardzo wysoki coroczny przyrost naturalny. Myśliwych obowiązuje od 15 stycznia do 15 sierpnia zakaz strzelania do loch (w marcu okres ochronny dotyczy wszystkich dzików) co ma na celu zapewnienie im spokoju na czas wydawania na świat małych oraz umożliwienie opieki nad nimi.

Nie jest łatwo spotkać w lesie małego dzika, z reguły jest on dobrze ukryty. Jeżeli jest słaby i się gdzieś zawieruszył gubiąc matkę (o co nie jest tak łatwo) być może jest to kwestia selekcji w przyrodzie, czynnik środowiskowy ograniczający liczebność populacji w sposób naturalny. Brutalna prawda jest taka, że rzadko się zdarza, żeby wszystkie osobniki z miotu przeżyły, to nie są szczeniaki z hodowli – do wiosny dotrwają najsilniejsze, ale dzięki temu populacja nie przegęści się i będzie bardziej odporna na choroby.

Populacja przegęszczona zaczyna kolonizować nowe tereny, wychodzić z naturalnego środowiska i szukać nowych źródeł pożywienia - dlatego np. w Sopocie czy Krynicy Morskiej a ostatnio także w podwarszawskich miejscowościach problem zaczynają stanowić dziki żywiące się na śmietnikach czy biegające w biały dzień po ulicach.

To nie jest normalna sytuacja. Normalne jest to, że przeżywają najsilniejsze. Zdarza się oczywiście, że locha ginie – np. w wypadku samochodowym. W naturze oczywiście giną również one (warchlaki pozbawione matki nawet w czerwcu, kiedy są już duże, nie zostały jeszcze nauczone tego, jak wyszukiwać pożywienie i jak unikać zagrożenia na tyle, żeby samodzielnie przetrwać).

Jeżeli decydujemy się takiego warchlaka zabrać ze sobą, miejmy świadomość, że nie jest to maskotka. Że jest to żywa – nie bójmy się powiedzieć wprost – świnia, która będzie miała kiedyś sto kilo wagi i będzie wymagała nie tylko dużej ilości paszy ale i odpowiedniego wybiegu.

Do kolegi leśniczego trafił kiedyś taki „znaleziony” warchoł. Póki był malutki mieszkał w domu, buchtował łóżka domowników i było świetnie. Niestety kiedy podrósł zaczął atakować dzieci – szybko nauczył się że one najczęściej mają coś dobrego do jedzenia i najłatwiej jest im to jedzenie odebrać. Musiał zostać przekwaterowany na podwórko do kojca. Ze względu na wieloletnią zażyłość nie zostanie oczywiście nigdy przerobiony na kiełbasę, ale mimo wszystko jego hodowanie to nie tylko przyjemność, ale również liczne obowiązki. Nie ma też możliwości na przywrócenie go naturze – wyhodowany na butelce ze smoczkiem a później karmiony różnościami z ludzkiej kuchni nie będzie w stanie przeżyć samodzielnie na wolności, bo człowiek go tego nie nauczy.

Podsumowując: nie powinniśmy zabierać małych zwierząt z ich naturalnego środowiska. Jeżeli już się decydujemy, musimy mieć świadomość konsekwencji podjętej decyzji – to zwierzę już nigdy nie wróci do lasu a my będziemy się nim opiekować przez całe jego życie. Trzeba też zachować ostrożność – zwierzak może być najzwyczajniej chory i mieć mnóstwo pasożytów, należałoby go na początku dotykać w rękawiczkach. (W przypadku warchlaka, jeżeli matka jest w pobliżu i usłyszy wołanie potomka, sytuacja może być naprawdę groźna – locha atakuje nadzwyczaj sprawnie.) W kwestii opieki i pielęgnacji najlepiej radzić się weterynarza.

P.S. Napisałem co myślę na przykładzie dzików, ale sprawa „znalezionych” w lesie małych zwierząt dotyczy w dużym stopniu również zajęcy, koźlaków, bocianów..... Sytuację kiedy ratujemy młode mając pewność, że ich matka nie żyje, uważam za usprawiedliwioną, ale nie posiadając takiej wiedzy nigdy nie zabierajmy z lasu żadnego z jego mieszkańców.