Odwrót świerka
Choć niektórzy prezenterzy prognozy pogody uznali tegoroczne lato za trochę przekropne, to mapy bilansu wodnego kraju nie kłamią – te deszcze nie złagodziły skutków długotrwałej suszy. Dowód – przybywa zamierających lasów – napisał Krzysztof Fronczak.
Tekst „Odwrót świerka” ukazał się w aktualnym numerze magazynu „Echa Leśne”. Krzysztof Fronczak opisuje w nim alarmującą sytuację w lasach, które są dotknięte długotrwałym deficytem wody.
Pas głębokiego deficytu wody ciągnie się od Dolnego Śląska, przez centralną Polskę i południowe Podlasie aż po Lubelszczyznę i północne Podkarpacie. A to już trzecie, najwyższe, po suszy atmosferycznej i glebowej, stadium zjawiska – susza hydrologiczna. Teraz doraźne opady nie przyniosą już szybkiej poprawy. Susza do żywego dopiekła nawet sośnie, która, wydawałoby się, potrafi głęboko sięgać po wodę. Ale głównym przegranym pozostaje świerk, obdarzony przez naturę dość płaskim systemem korzeniowym.
Wojciech Mazur, naczelnik Wydziału Ochrony Ekosystemów w RDLP we Wrocławiu tak ocenia sytuację: – Licząc masowo, drzewostany z głównym udziałem świerka mają u nas 24-procentowy udział w strukturze gatunkowej. Ujmując zaś rzecz w liczbach bezwzględnych, mamy 91 tys. ha świerczyn. Niestety, na skutek suszy wiele z nich z miesiąca na miesiąc słabnie. Toteż realna staje się perspektywa masowego pojawienia się (gradacji) szkodników wtórnych, zabierających się do niszczycielskiego dzieła w takich drzewostanach.
Cały tekst ukazał się w aktualnym numerze kwartalnika „Echa Leśne".
Największe zagrożenie dotyczy nadleśnictw położonych na pogórzu i w górach, na południu i południowym zachodzie wrocławskiej dyrekcji LP. Tam susza nieprzerwanie utrzymuje się od zeszłego roku. W 2015 r. opady w okresie wegetacyjnym były na poziomie połowy średnich wieloletnich. Nadleśnictwa zaczęły sygnalizować, że w świerczynach obserwuje się nasilone zrzucanie starszych garniturów igieł. Coraz częstszym widokiem stały się rudziejące korony, a potem usychające drzewa. Zaczął wydzielać się posusz – jak fachowo mówią leśnicy.
Niepokój budzi rosnąca ilość drewna zasiedlonego przez szkodniki wtórne. W zeszłym roku zasiedlony lub już opuszczony przez nie posusz stanowił 8 proc. ogólnego pozyskania drewna, teraz to 16 proc. Jedna z ostatnich, comiesięcznych inwentaryzacji, sporządzana we wrocławskiej dyrekcji LP, mówi o prawie 40 tys. ha osłabionych drzewostanów świerkowych.
Ilustracji tego, co się dzieje w dolnośląskich lasach szukam najpierw w Nadleśnictwie Świdnica, zarządzającym prawie 17 tys. ha na Przedgórzu Sudeckim i Płaskowyżu Głubczyckim. To głównie lasy rosnące w górach, chociaż także na pagórkowatej Nizinie Śląskiej aż po Góry Sowie. Siedliska z przeważającym udziałem świerka stanowią 45 proc., przy czym, co ważne, to w większości grunty porolne, na których nie zawsze czuje się on dobrze.
Roman Bereźnicki, p.o. nadleśniczego w Świdnicy, mówi: - W tym roku praktycznie nie prowadzimy planowych cięć świerka, skupiając się na sanitarnych. Wielkość posuszu jest duża, ale, jak oceniam, na razie ma ona nie tyle związek z aktywnością kornika, co z przyczyną pierwotną – suszą hydrologiczną. Nie lekceważymy jednak możliwego zagrożenia ze strony tego owada. Są u nas leśnictwa, w których ubywa posuszu w wyniku intensywnych cięć sanitarnych, przez co udaje się hamować rozwój kornikowej populacji. Ale - dziś jest dobrze - jakiś czas potem posusz pojawia się znowu i trzeba tam wracać z pilarką.
W Nadleśnictwie Jawor, gospodarującym na bez mała 15 tys. ha lasów Niziny Śląskiej, Pogórza Sudeckiego oraz Sudetów, „stan wyjątkowy” ogłoszono tydzień wcześniej niż u sąsiadów ze Świdnicy. Jacek Celmer, zastępca nadleśniczego, potwierdza, że deficyt wody nasila się od dawna, o czym dobrze wiedzą mieszkańcy wiosek, korzystający ze studni kopanych. W lesie problem z całą siłą ujawnił się z jednak z końcem zeszłorocznego lata.
Nadleśnictwo jest pagórkowate. Na dębach (39-procentowy udział w powierzchni), zajmujących południowe stoki, w zeszłym roku liście zaczęły rudzieć już z początkiem września. Im dalej w jesień, tym więcej pojawiało się posuszu, przerzedzeń koron, suchoczubów i szarzejącego igliwia w świerczynach (a świerk – głównie sztucznie wprowadzony – to tu drugi po dębie gatunek panujący).
Przeciw świerkowi ze szczególną mocą sprzysięgły się trzy faktory: zmiany klimatyczne, zgrany zespół korników (bo nie tylko drukarz, ale również rytownik pospolity i czterooczak) i wreszcie opieńka miodową. W koronach buszuje skryty zabójca – rytownik pospolity – trudniejszy do zlokalizowania niż kornik drukarz. A kornik drukarz demonstruje na co go stać. Sprzyjające warunki cieplne sprawiają, że aktywny jest jeszcze we wrześniu i październiku. A już prawdziwą sensacją było sfilmowanie 16 grudnia ub.r. osobnika spacerującego po świerkowej korowinie.
- Mówi się, że jedna para kornika może wyprowadzić cztery pokolenia, a u nas odnotowano nawet sześć. Niektórzy uczeni nie chcą uwierzyć – opowiada Stanisław Jurecki, nadleśniczy w Prudniku.
Dają się niekiedy słyszeć opinie: „z tą suszą to leśnicy celowo przesadzają, to wygodna wymówka - przecież w kraju padało!”. Powątpiewających wypadałoby zaprosić choćby na Kopę Biskupią w Górach Opawskich. Niech zobaczą, jak umierają świerki.