Do Puszczy Białowieskiej zagląda przedwiośnie

Las jest jeszcze na pozór śpiący, w zacienionych miejscach leżą płaty śniegu, a w olsach trzyma się jeszcze lód. Jednak poranki wypełnia już świergot ptaków.
10.03.2017 | Renata Krzyściak-Kosińska, Nadleśnictwo Białowieża

Las jest jeszcze na pozór śpiący, w zacienionych miejscach leżą płaty śniegu, a w olsach trzyma się jeszcze lód. Jednak poranki wypełnia już świergot ptaków.

Od kilku dni powietrze przeszywa donośny klangor żurawi, a niektórym szczęśliwcom udało się nawet zaobserwować tańce i zaloty tych pięknych ptaków. Czasem słychać też ciągnące na swoje lęgowiska gęsi.

Mimo że nadal  można zobaczyć niewielkie stadka gili, które świadczą  tym, że zima jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa, to szpaki już aktywnie obwieszczają swoje prawa do wybranych przez siebie drzew i żerdzi.


Szpaki potrafią naśladować głosy innych ptaków/ Fot. Magdalena Stępińska 

Trzeba jednak pamiętać, że szpaki to prawdziwi mistrzowie w naśladowaniu odgłosów innych gatunków ptaków. Pisklęta, które wychowują się w bliskim sąsiedztwie innego gatunku, uczą się jego śpiewu. I tak, mimo niezwykle wczesnej pory roku, już można usłyszeć w puszczy wilgę czy dziwonię. Nie dajmy się jednak zwieść, to szpaki podszywają się pod innych ptasich śpiewaków.

Cieplejsze dni i pierwszy deszcz spowodował, że z zimowego odrętwienia wybudzają się płazy. Pierwsze ropuchy już wyruszyły do swoich stałych miejsc rozrodu. Dlatego należy zachować ostrożność na puszczańskich drogach, zwłaszcza w ciepłe lub deszczowe wieczory i noce, kiedy to płazy szczególnie chętnie podejmują wędrówki. Chociaż nie stanowią one zagrożenia dla kierowców, to same są zagrożone.

Płazów z roku na rok jest coraz mniej, a jedną z głównych przyczyn spadku ich liczebności jest wysoka śmiertelność na drogach, szczególnie wczesną wiosną w czasie migracji.

Dno lasu jeszcze pokrywa warstwa zeszłorocznych liści. I chociaż na barwne kobierce kwitnących wiosną geofitów trzeba poczekać parę tygodni, to uważny obserwator może już wypatrzyć delikatne różowe kwiaty wawrzynka wilczełyko, niewielkiej i uroczej krzewinki.  

Pamiętajmy, że jest to roślina silnie trująca, dlatego nie należy jej hodować w ogrodzie, nie bez powodu jest nazywany diabelskim krzewem. Była ulubioną rośliną znachorów i trucicieli. W zależności od dawki leczyła pobudzając krążenie w kończynach i łagodziła nerwobóle, bądź przyczyniał się do śmierci ofiary. 


Toksyczna piękność/ Fot. Marcin Pach

Podobno niegdyś żebracy nacierali się liśćmi i korą tego krzewu, bo wówczas pojawiały się na ciele krwiste pokrzywki, trudno gojące się rany, pryszcze lub rozlewające się wrzody. 
Mimo swoich diabelskich właściwości, to właśnie ona jako pierwszy z krzewów obsypuje się kwieciem i przypomina o nadchodzącej wiośnie.